Sędziowie ocenili incydenty z udziałem Lewisa Hamiltona oraz Lando Norrisa, jak i obu kierowców Haasa. W obu przypadkach zdecydowano się na niepodejmowanie żadnych dodatkowych działań, co jest jednoznaczne z brakiem kar.
Jeszcze zanim opublikowano werdykt oficjeli ws. niepotrzebnie wolnej jazdy, Lando Norris wyjawił na spotkaniu z mediami, że nie przeszkadzało mu zachowanie jego rodaka, ponieważ on również próbował uzyskać przewagę.
- Ale ona nie była niepotrzebnie wolna, tylko potrzebnie! On chciał mieć cień i ja też chciałem mieć cień. Dlatego go nie wyprzedziłem. Nie zrobił niczego złego. Takie jest ściganie. Nadal był na 2. biegu, więc to nie było nic złego. Zresztą Daniel zrobił mi to kilka lat temu! - śmiał się, siedząc tuż obok Ricciardo.
- Nie wiem, jaki będzie werdykt, ale nie uważam, że zawinił. Ja postąpiłbym tak samo na jego miejscu.
Sędziowie spojrzeli na to podobnie jak kierowca McLarena, uznając, że wolna jazda obu zawodników, wynikająca z chęci zyskania konkretnej pozycji na torze, nie stworzyła niebezpieczeństwa, a manewr wydarzył się w miejscu z dobrą widocznością i nie przeszkodził nikomu innemu.
Haasy były z kolei podejrzewane o złamanie procedury wyjazdu z pit lane, którą opisuje art. 34.8 Regulaminu Sportowego. Określa on, iż przed startem lub restartem treningu i czasówki aleja powinna być opuszczana w takiej kolejności, w jakiej bolidy dojechały na jej koniec.
Amerykańska ekipa została oczyszczona z zarzutów, ponieważ zauważono, że umiejscowienie jej garaży uniemożliwiło dostosowanie się do przepisów i jednocześnie stojących w pit lane innych bolidów. Ponieważ zespół zachował się bezpiecznie, a jego położenie określono ekstremalnie trudnym i niemal niemożliwym do wybrnięcia, nie nakładano żadnych kar.
Sędziowie podkreślili jednak, że garaże na końcu alei ogólnie mogą być narażone na problemy z dopasowywaniem się do kolejki, a także zalecili przyjrzenie się sprawie, ponieważ była ona bliźniaczo podobna do tej z zeszłorocznej rundy w Meksyku, kiedy to kary uniknął Williams.