Lewis Hamilton i Max Verstappen podzielili się swoimi spostrzeżeniami na temat swojej kolejnej bezpośredniej potyczki, która tym razem miała miejsce podczas Grand Prix Sao Paulo.  

Wstępny przebieg weekendu w Brazylii nie wskazywał w żadnym stopniu na to, iż będziemy w niedzielę świadkami kolejnego starcia pomiędzy dwoma tegorocznymi pretendentami do tytułu, jednakże rzeczywistość okazała się zgoła odmienna i bardzo zaskakująca dla wielu obserwatorów. 

Świetna dyspozycja siedmiokrotnego mistrza świata i jego samochodu sprawiła, że lider Mercedesa znacząco zniwelował swoje straty podczas sobotniego sprintu, a to z kolei umożliwiło mu podczas głównego wyścigu dopaść i wyprzedzić aktualnego lidera mistrzostw świata.

lewis

- To był naprawdę trudny pojedynek. Max w dużym stopniu dorównywał mi tempem. Było to najbardziej odczuwalne zwłaszcza w ostatnim sektorze. Bardzo trudno było podążać bezpośrednio za nim w tym fragmencie toru. Dużym problemem było zwłaszcza odpowiednie wyjście z zakrętu numer 12, gdzie mój rywal radził sobie bezbłędnie - przyznał Brytyjczyk. 

- Wciąż jednak starałem się skracać dystans na prostej startowej, ale nie było łatwo znaleźć się w strefie DRS-u. Gdy już jednak mogłem skorzystać z takiego rozwiązania, to wciąż byłem zbyt daleko. 

- Cały czas naciskałem. Oczywiście z czasem nadarzyła się stosowna okazja w zakręcie numer 4, ale niestety moja próba zakończyła się niepowodzeniem. Kilka okrążeń później wiedziałem już, czego mogę się spodziewać i upewniłem się, że nie popełnię drugi raz tego samego błędu. Byłem nieugięty i bardzo zdeterminowany, aby odzyskać tę pozycję i tak też się stało.  

- Wszystko przebiegło zgodnie z planem. Tak właśnie powinna wyglądać walka o mistrzostwo.

gp brazylii

Reprezentant ekipy z Brackley postanowił również nieco szerzej opisać, jak z jego perspektywy wyglądała pierwsza oraz druga potyczka z zawodnikiem Red Bulla. 

- Wydaje mi się, że na początku byłem z przodu, a on starał się za wszelką cenę utrzymać swoją pozycję i oboje zjechaliśmy z toru. Moim zdaniem to on wyjechał zbyt szeroko, więc ja oczywiście musiałem ratować się ucieczką, ale szczerze mówiąc, nie myślałem o tym zbyt długo i będę musiał zobaczyć powtórki.  

- To była twarda walka i niczego innego się nie spodziewałem, ale ważne, że nie zaliczyliśmy wzajemnego kontaktu kołami.  

- Przy następnej próbie wiedziałem, że będę musiał go jakoś wykiwać na dojeździe do zakrętu numer jeden. Postanowiłem skręcić bardzo późno, aby on musiał zblokować koła, dzięki czemu miałem idealnie ustawiony samochód w jedynce i dwójce, co przełożyło się także na moją prędkość przed trzecim zakrętem. W tamtym momencie wiedziałem już, że pokonam go w strefie hamowania. 

- Następnie robiłem wszystko, aby utrzymać go poza zasięgiem DRS, a biorąc pod uwagę trudności w jeździe bezpośrednio za rywalem, było to dość łatwym zadaniem.

brazil

Swoimi odczuciami podzielił się też Max Verstappen, który wyznał, że szerszy wyjazd w czwórce podyktowany był stanem jego ogumienia.  

- W decydujący momencie, kiedy przejeżdżaliśmy przez zakręt numer 3, wiedziałem, że Lewis będzie mnie atakował, ponieważ był bardzo blisko mnie. Ja natomiast już dwa okrążenia wcześniej zacząłem mieć problemy z przyczepnością i oponami, więc spodziewałem się, że będzie mi bardzo trudno obronić się przed jego atakiem - dodał Holender. 

- Miałem jednak z tyłu głowy to, że różnie może potoczyć się ta walka, dlatego też starałem się po prostu jechać jak najlepiej. Oczywiście w momencie, gdy mnie już wyprzedził, to zrozumiałe jest, iż skupiłem się na zarządzaniu ogumieniem. 

- Wiele razy powtarzałem, że uwielbiam wygrywać, ale ten przypadek dobitnie pokazuje, że można cieszyć się samą walką. Trudno nie odnieść wrażenia, że byłem trochę jak tzw. siedząca kaczka, ale starałem się w jak najlepszym stopniu wykonywać swoje zadania, co w pewnym stopniu mogło być zarówno przyjemne, jak i ciekawe dla wszystkich oglądających.  

ver

- Oczywiście obaj staraliśmy się walczyć ze wszystkich sił w zakręcie numer 4, więc postanowiłem zahamować nieco później, aby spróbować utrzymać swoją pozycję.

- W tamtym momencie moje opony były już trochę zużyte, więc byłem na granicy przyczepności, dlatego też nie byłem w stanie odpowiednio trafić w wierzchołek tego zakrętu. W takiej sytuacji bezpieczniej było po prostu pojechać tam ciut szerzej. 

- W pewnym sensie byłem oczywiście bardzo szczęśliwy, że sędziowie zdecydowali, iż możemy się dalej ścigać, zwłaszcza że był to bardzo dobry wyścig z punktu widzenia kibiców. 

24-latek odrzucił także twierdzenie, według którego jego obrona była dość podobna do tej, którą wykonał Lewis Hamilton podczas Grand Prix Wielkiej Brytanii w zakręcie Copse.

- Nie sądzę, żeby to była zbliżona sytuacja. To też zupełnie inny typ zakrętu, więc uważam, że nie ma sensu zbytnio komentować tej sprawy.