Lewis Hamilton podzielił się swoimi odczuciami związanymi z podskakiwaniem bolidu po niezmiernie wymagającym dla jego pleców wyścigu w Baku.

Podczas zakończonej dziś rundy kierowcy Mercedesa byli prawdopodobnie najmocniej dotknięci specyfiką zachowywania się tegorocznych bolidów. Ich maszyna, czyli W13, od początku sezonu wydaje się być najbardziej kapryśną w stawce i najgorzej radzącą sobie ze skutkami ubocznymi efektu przyziemienia, jak i uproszczenia zawieszenia.

Długie i wyboiste proste na ulicznym obiekcie w Baku wydawały się wyolbrzymiać owe zjawiska w większości samochodów. Skalę problemów w samej ekipie z Brackley podkreśliło chociażby to, jak rywalizację zakończył Lewis Hamilton.

Zespołowy partner George’a Russella stwierdził nawet, że trudniej w jego całej karierze jeszcze nie było, a można odnieść wrażenie, że pomimo przeróżnych prób pokonania głównej bolączki bolidu Mercedesa zbawcze rozwiązanie - inne niż podniesienie auta bardzo wysoko - wcale nie chce nadejść.

- To był najbardziej bolesny wyścig w mojej karierze, najtrudniejsze wyścigowe doświadczenie. Samochód George’a podskakiwał mniej od mojego. Wczoraj na prostych straciłem do niego przez to 0.35 sekundy. Miałem w swoim bolidzie eksperymentalną część i inne tylne zawieszenie. Ostatecznie okazało się być tym niewłaściwym.

- Wszyscy kierowcy dyskutowali na ten temat podczas naszej odprawy. Żaden z nas nie chce jeździć z takim podskakiwaniem przez następne cztery lata z tymi regulacjami. Z pewnością zespoły będą nad tym pracować.

Patrząc na same wypowiedzi obecnego wicemistrza świata, pokłosiem podskakiwania bolidów nie jest tylko tracony czas na prostych czy bóle pleców, ale na szali znajduje się także wyzwanie w postaci nierozbicia auta, które w razie niepowodzenia może zakończyć się fatalnym wypadkiem.

Hamilton obawiał się o swoje bezpieczeństwo w wyścigu w Baku

- Trudno było chociażby utrzymać samochód na torze. Przy wysokich prędkościach parę razy chciał mi uciec. Walka z bolidem była intensywna. A potem ostatnie 10 okrążeń i moje plecy. Wtedy mówiłem sobie wewnętrznie, że dam radę, że uda mi się, byle tylko sobie z tym poradzić.

- Samochód tak mocno skakał, że miałem momenty, w których niemalże uderzałem w ścianę. Zastanawiałem się, jak to może wyglądać pod względem bezpieczeństwa, gdybym uderzył w bandę z prędkością 180 mil na godzinę [290 km/h]. Nie wydaje mi się, żebym kiedykolwiek o tym myślał, będąc kierowcą wyścigowym. To dziwne doświadczenie.

Zawodnik z numerem 44 opowiedział też słów kilka o tym, jak psychicznie radzi sobie z trudną sytuacją, która spotyka go przy okazji każdej jazdy bolidem. Lewis i tu zaznaczył, na jak strasznym poziomie w Baku były flagowe problemy sezonu 2022, za których rozwiązanie „dałby wszystko”.

- Byłem na krioterapii. Wchodzisz na cztery minuty, a tam jest cholernie zimno. Wtedy mówisz do siebie, że dasz radę. To jest ten sam rodzaj sytuacji. Musisz zagryźć zęby i po prostu wytrzymać. Myślę wtedy o ludziach, którzy na mnie polegają, licząc, że zdobędę te punkty. Na tym się skupiam. Ale to jest naprawdę okropne. W tym roku jeszcze tak źle nie było.

- W tym samochodzie jest mnóstwo potencjału. Nie zdołamy go do końca odblokować, dopóki nie poradzimy sobie z podskakiwaniem. Mamy bolid wyglądający zupełnie inaczej w porównaniu do pozostałych. Teraz musimy tylko ustalić, czy obraliśmy dobry kierunek - zakończył Hamilton.

Hamilton obawiał się o swoje bezpieczeństwo w wyścigu w Baku

Sytuację Brytyjczyka skomentował także jego szef, Toto Wolff, który odniósł się również do komunikatu zawodnika o odczuwaniu zimna.

- Nie wiem, o co mu chodziło, ale jedną z teorii jest usterka gaśnicy. [Ogólnie] w jego przypadku jest naprawdę źle. Musimy znaleźć rozwiązanie, bo on odczuwa to chyba najmocniej ze wszystkich, choć większość kierowców mówiła, że coś musi zostać zrobione.

- Nie widziałem go jeszcze i nie rozmawiałem z nim. Jasne jest jednak, że to już nie jest problem mięśniowy, ale dotyczy już kręgosłupa i może mieć swoje konsekwencje.

- Nie sądzę, że to dotyczy tylko Lewisa, choć na niego wpływa to chyba najbardziej. Odczuwa to także George i wielu innych. Pewnym rozwiązaniem jest natomiast posiadanie kierowców w rezerwie, by upewnić się, że bolidy będą mogły jeździć - dodał, pytany o to, czy upewni się, że ewentualny zastępca będzie przygotowany na GP Kanady.