Lewis Hamilton skomentował swoją kolizję z Georgem Russellem, która wykluczyła go z GP Kataru.
Siedmiokrotny mistrz świata odpadł z wyścigu już w 1. zakręcie, kiedy to próbował atakować drugiego Mercedesa i Maxa Verstappena po zewnętrznej, chcąc wykorzystać przewagę opon. W trakcie manewru nadział się jednak na jadących bardzo blisko rywali i wypadł z toru.
Niejasne jest jeszcze, jak ocenią to sędziowie, którzy przyjrzą się sprawie po zakończeniu rywalizacji na Lusail. Starszy z Brytyjczyków na gorąco wydał opinię, która obwiniała jego młodszego kolegę, ale później postanowił wycofać się z tego stanowiska.
- W ogniu walki byłem sfrustrowany, ponieważ poczułem uderzenie w tył, natomiast nie sądzę, że George miał gdzie pojechać - powiedział Hamilton. - To po prostu niefortunna sytuacja. Mogę spokojnie wziąć na siebie odpowiedzialność, bo taka jest moja rola. Muszę to jeszcze ocenić, ale nie sądzę, że to była jego wina.
- Przed wyścigiem wiedzieliśmy, że ruszymy na innych oponach i mieliśmy współpracować. Rozmawialiśmy o tym, a zderzenie nie było naszym planem. Po prostu szkoda z uwagi na zespół, bo każdy pracował tak ciężko. Jest mi przykro z powodu mojego udziału w kolizji.
- Nasze kontakty nie ucierpiały. Nie mam żadnych problemów z Georgem i świetnie się dogadujemy. Zawsze rozmawiamy o wszystkim, a to było niefortunne. Jestem przekonany, że był tak samo sfrustrowany jak ja. Pogadamy o tym później i pójdziemy dalej. Przepraszam zespół.
Pytany o to, czy nie podjął zbyt dużego ryzyka, Lewis wytłumaczył, dlaczego był zmuszony jechać agresywnie: - Nie [było to ryzykowne], bo miałem miękkie opony, a wszyscy wokół pośrednie. Musiałem się przebić, więc spróbowałem wyprzedzić Maxa po zewnętrznej, ale nie wyszło.