Lewis Hamilton był bardzo samokrytyczny po wczorajszych kwalifikacjach F1 i przyznał, iż w maszynie znajdował się potencjał, aby zawalczyć o pole position z reprezentantami McLarena.

Brytyjczyk wszedł w przerwę wakacyjną w znakomitym nastroju, wygrywając 2 z ostatnich 3 wyścigów. Wydawało się, że wraz z idącym do góry Mercedesem będzie w stanie rywalizować o kolejne triumfy, lecz rzeczywistość okazała się inna.

Hamilton po bardzo słabych kwalifikacjach na Zandvoort i karze za blokowanie Pereza startował z odległej 13. pozycji, podczas gdy Russell ruszał z 2. rzędu. Finalnie załoga z Brackley nie miała tempa w niedzielę i musiała zadowolić się 7. i 8. lokatą.

Czasówka na Monzy była kolejną, w której starszy kierowca Mercedesa wypadł znacznie gorzej. Lewis uplasował się na P6, a George ustąpił tylko McLarenom. Ogólny rozrachunek potyczek w kwalifikacjach do wyścigów głównych wygląda zatrważająco, bowiem przegrywa on w wewnątrzzespołowej pojedynku aż 4-12. 

Naturalnie więc Hamilton był mocno przybity i w rozmowie ze Sky Sports przyznał, że forma na jednym okrążeniu jest jego bolączką w trwającym sezonie.

- Jestem absolutnie wściekły - zaczął Brytyjczyk. - Mogłem być na pole position, albo przynajmniej w 1. rzędzie. Ostatecznie nie wykonałem swojej pracy. W zakrętach nr 1 i 2 straciłem dziesiąte części sekundy w porównaniu do mojego wcześniejszego okrążenia z Q2, a potem znów uciekło mi coś w T11. To jest absurdalne, kompletnie niedopuszczalne z mojej strony. Całkowicie moja wina, nikogo innego.

- Kwalifikacje są moją słabością od jakiegoś czasu i nie mogę tego rozgryźć. Będę próbował dalej. Nie oczekiwałem więcej, ale myślałem, że wykonam lepszą pracę.

- Q1 było słabsze, niż się spodziewaliśmy - dodał już w rozmowie z mediami piszącymi. - W Q2 mieliśmy najszybszą próbę i było kilka drobnych obszarów do poprawy. A potem w Q3 po prostu nie wykonałem zadania. Nie wydobyłem maksimum. Szansa na walkę o zwycięstwo w wyścigu jest przekreślona, a jutro muszę spróbować odrobić jak najwięcej i zobaczyć, czy uda mi się wyprzedzić Ferrari oraz powalczyć o podium.

- Prawdopodobnie będę się trochę obwiniać przez następne kilka godzin. Ostatecznie muszę iść naprzód. Mamy dobry bolid w tempie wyścigowym, a zespół wykonał niesamowitą pracę w ten weekend. Samochód sprawuje się o wiele lepiej niż w poprzednim wyścigu i team zasługuje na coś lepszego. Może osiągną to z Kimim [Antonellim].

Lewis poruszył też kwestię ogłoszenia jego zastępcy na przyszły rok. Choć wiedział o rozstaniu od dłuższego czasu, to przyznał, iż był to poruszający moment.

- Myślę, że dzisiaj rano... wiedziałem, że to zostanie ogłoszone właśnie w tym momencie. Obudziłem się i było to bardzo, bardzo surrealistyczne. Po prostu oficjalnie potwierdzono, że tracę miejsce. Trzymałem się go przez tak długi czas. To był dość emocjonalny poranek. Ale naprawdę cieszę się z powodu Kimiego oraz zespołu. Wiem, że wykona świetną robotę.