Ze wszystkich 87. zwycięstw w Formule 1, Lewis Hamilton chyba najbardziej zapamięta wygraną w GP wielkiej Brytanii 2020. Przebita opona na ostatnim okrążeniu, a potem walka o utrzymanie bolidu na torze i dojechanie do mety na czele stawki.

Lewis Hamilton na Silverstone dominował od momentu, gdy popełnił drobny błąd w Q2. Później wywalczył pole position z przewagą, a przez większość niedzielnego wyścigu wydawało się, że to będzie kolejne łatwe zwycięstwo Brytyjczyka w domowym Grand Prix.

Wtedy nadeszło ostatnie, 52. okrążenie. Lewa przednia opona w bolidzie Hamiltona nie wytrzymała i sześciokrotny mistrz świata musiał praktycznie na trzech kołach dojechać do mety. Za plecami miał szarżującego Maxa Verstappena w Red Bullu.

Kierowca Mercedesa wspomniał, że gdyby do problemu doszło w szybszej sekcji, byłoby z nim źle. Stało się to w zakręcie Luffield, po którym są same szybkie, aż do samej końcówki, prowadzącej na prostą startową.

- W takich momentach serce po prostu się zatrzymuje. Do tego momentu wszystko było okej. Słyszałem oczywiście, że Valterri ma kłopoty z oponą, że odpadł już z walki. Ja próbowałem dbać o swoje ogumienie. Szło to całkiem nieźle. Wtedy jeszcze odpuściłem. Nie chciałem już naciskać w prawych zakrętach, bo mocno w kość dostawała właśnie zwłaszcza ta lewa opona. Wszystko wydawało się pod kontrolą, ale w pewnym momencie opona po prostu się poddała, straciła ciśnienie. Dobrze, że to nie stało się w szybkim zakręcie, bo to by była katastrofa - relacjonuje Brytyjczyk.

Lewis Hamilton opowiedział też jak z jego prespektywy wyglądało ostatnie okrążenie wyścigu na Silverstone. Brytyjczyk przyznał, że nie chciał się denerwować i skupił się na zadaniu, które miał do wykonania.

- Powiedziałem zespołowi, co się dzieję, a za chwilę ledwo zmieściłem się w kolejnych dwóch zakrętach. Zamiast panikować, skupiłem się na tym, jak dowieźć ten samochód do mety. Chciałem po prostu jechać, trzymać prędkość, trzymać obroty. Kiedy przyspieszałem, opona zaczęła się coraz bardziej rozpadać. Dużo scenariuszy przebiega wtedy przez głowę. Były też kłopoty ze skręcaniem w prawo. Pozmieniałem ustawienia na kierownicy, pozmieniałem mechanizm różnicowy, nie chciałem tracić czasu. Słyszałem tylko od inżyniera, jak maleje różnica do kolejnego samochodu. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło.