Lewis Hamilton przyznał się do błędu, który doprowadził do tego, że ukończył wyścig w Baku na 15. miejscu.
Brytyjczyk przez większość czasu jechał na 3. pozycji, tuż za Sergio Perezem. Po pęknięciu opony Maxa Verstappena przesunął się na P2, z którego miał wystartować do końcowego sprintu po czerwonej fladze.
Przed restartem z pól hamulce samochodu nr 44 mocno dymiły, jednak mistrz świata ruszył lepiej od Checo, zrównując się z nim przed zakrętem nr 1. Gdy zaczął hamować, zblokował koła, przez co musiał pojechać prosto, tracąc jakiekolwiek szanse na punkty.
Po wyścigu, jeszcze w aucie, Lewis mówił o przełączniku "brake magic", czyli systemu, który - jak opisał Ted Kravitz - rozgrzewa hamulce i przekazuje ciepło z nich do opon przed startem.
Zawodnik więcej zdradził w rozmowie z telewizją Sky.
- Naturalnie, to dość upokarzające doświadczenie. Pracowaliśmy tak ciężko, by wrócić do top 10. Wyglądaliśmy tak dobrze, a ja zaryzykowałem wszystkim. W trakcie restartu, gdy Checo przesunął się w moją stronę, dotknąłem przycisku na kierownicy, który praktycznie wyłącza hamulce, więc pojechałem prosto. Nie miałem pojęcia, że w ogóle dotknąłem tego przycisku.
- Bardzo trudno to przyjąć i jest mi przykro z powodu zespołu, który tak ciężko pracował. Przegrupujemy się i wrócimy mocniejsi.
W obronie swojego podopiecznego stanął natomiast Toto Wolff, który nie chciał przyznać, że Hamilton zrobił coś źle.
- Nie można nazywać tego błędem. Gdy Sergio się ruszył w jego stronę, on dotknął przełącznika zmiany balansu hamulców, który przesunął się całkowicie na przód, więc auto nie chciało się zatrzymać. Nie sądzę, że dym był problemem. To bardziej prosty... Jak mogę to nazwać, problem z palcem.
- Co powiem Lewisowi? Mamy 4 godziny do samolotu. Może się napijemy? Nie powinienem tak mówić na Sky, ale tak, napijemy się. On nie robi żadnych błędów i trzeba o tym pamiętać.