Oglądanie Formuły 1 przez lata uczy nas pewnych rzeczy. W oparciu o nie rozmawiamy, dyskutujemy, oceniamy składy, kierowców oraz to, kto zasługuje na jaki fotel. Najczęściej kierujemy się sportowym punktem widzenia. W tym roku jednak nasze wnioski możemy zwinąć kulkę i wrzucić do śmietnika, bo w AlphaTauri wszystko przestało mieć sens. Prawda?

Spójrzmy na case de Vriesa i Lawsona, gdzie cała sytuacja jest wywrócona do góry nogami. Gość, który nigdy nie był przesadnie poważnie wciskany do F1, dostaje debiut z kapelusza, wyciera nawierzchnię Monzy regularnym zawodnikiem i podpisuje kontrakt z człowiekiem, który lubi odważne decyzje i ryzyko.

Ten kierowca od czasu opuszczenia serii juniorskiej jest już utytułowany, ma mistrzostwo świata dużej kategorii z poważnym producentem, a szef jego nowego zespołu twierdzi, że należy podchodzić do niego inaczej niż do debiutanta oraz chwali techniczny zmysł czy pobudzanie inżynierów. Nie mija wiele czasu, kiedy sceptycy - w tym ja - uznają, że chyba się mylili, należy dać mu szansę i raczej będzie dobrze.

Tyle że ta decyzja okazuje się kompletną katastrofą. Powtórka z Italii? Nigdy nie następuje i trzeba się rozwijać praktycznie od zera. Po kilku miesiącach czytamy, że de Vries nie zaliczył ani jednego dobrego okrążenia, nie pokazał niczego i był beznadziejny w dosłownym tego słowa znaczeniu, tj. nie dawał nadziei na to, że będzie szybki. Pochwałę dostaje chyba tylko od Yukiego Tsunody za swój dojrzały feedback.

Mijają kolejne tygodnie i uwaga przerzuca się na innego zawodnika, który także nigdy nie był na autostradzie do Formuły 1. Co prawda nie zaciągnął ręcznego jak kolega od streamowania, ale odszedł już z F2 i rozpoczął łączenie programów, licząc na to, że coś kiedyś się trafi. Nagle on również dostaje okazję na debiut, lecz tym razem w najgorszych możliwych okolicznościach. Nie jest doświadczonym Kubicą, który w tym samym miejscu pociągnął temat tak, jak na wyjadacza przystało, ale młodym chłopakiem.

Jeden trening, do tego fatalna pogoda i brak doświadczenia w F1. To przepis na następną katastrofę, która… nigdy nie nadchodzi. Ten kierowca aspiruje do bycia najlepszym reprezentantem AlphaTauri w sezonie 2023. Mimo że zalicza tylko 5 wyścigów, to dynamicznie rozwijającym się autem radzi sobie w przeróżnych warunkach i od razu pokazuje gotowość. Nie unika przy tym błędów, ale nie zaciera nimi wrażenia, że to jemu należy się fotel. Dziś to za nim płacze większość obserwatorów, która uważa, że został okradziony z posady w F1.

Teoretycznie to nie mogło tak wyglądać. Wdrapujący się do F1 i ostatecznie wchodzący tylnymi drzwiami 28-letni Nyck powinien być automatycznie gotowy, a wrzucony na głęboką wodę młodszy Liam nie podołać i musieć iść drogą… de Vriesa. A jednak nie. Jest inaczej, zupełnie odwrotnie, bo ta historia nie mówi całej prawdy i trochę nas wszystkich oszukała.

   Nyck de Vries i Jost Capito świętują po GP Włoch 2022. Dziś obaj są poza Formułą 1 (fot. Williams).

Nyck de Vries i Jost Capito świętują po GP Włoch 2022. Dziś obaj są poza Formułą 1 (fot. Williams).

Nabraliśmy się na wspominaną już Monzę, która sportowo była uszyta na miarę, wręcz idealna. Strach pomyśleć, co w GP Włoch 2022 zrobiłby Alex Albon. Przeceniliśmy pojedyncze treningi w kilku bolidach i bycie w obiegu. Jak żadne przełożenie ma zdobycie tytułu w Formule E, to chyba akurat wie każdy, ale rosnący status kierowcy sprawił, że zapomnieliśmy, dlaczego byliśmy sceptyczni. I wreszcie, nie doceniliśmy, ile znaczy fakt, że Red Bull ten jeden raz się kogoś nie pozbył.

Nie chcę tu powiedzieć, że mogliśmy prawidłowo osądzić Nycka i Liama z góry, bo to byłoby nieuczciwe i naciągane. Nie mogliśmy, ponieważ są to bezprecedensowe sytuacje, które dość zabawnie się na siebie nałożyły. Pytanie, czy nie popełniamy tu kolejnych błędów i nie przeceniamy kogoś ponownie, w tym przypadku Lawsona. Biorę na to poprawkę. Mogę jedynie stwierdzić, czy próbka umiejętności nie bajeruje mnie tak, jak zrobiła to próbka de Vriesa, przez którą niesłusznie przestałem być sceptykiem.

I uważam, że nie, na pewno nie aż tak. Gwiazdkę stanowi poprawiający się bolid, lecz poza tym trudno mówić tu o szyciu na miarę. Zandvoort bez przygotowania, Monza z ATA, po prostu Singapur czy znana mu, ale nadal trudna Suzuka. Gorzej poszło przede wszystkim w Katarze, ale próbka Liama, choć dwukrotnie mniejsza od tej Nycka, każe dać mu cały sezon tylko po to, by dokładnie go ocenić. Czy też pozwala tak zrobić, bo w Nowozelandczyku widać potencjał, który u Holendra był niewidoczny, zaginął.

Daleko mi natomiast do wyznawania teorii Franza Tosta o trzech sezonach. Słuchajcie, trzy sezony obecnej F1, wliczając nowe wyścigi i sprinty, to mniej więcej tak, jakby np. Robert Kubica miał być gotowy dopiero gdzieś w 2010 roku. Rozumiecie ten absurd? Nikt nigdy nie dałby mu tyle czasu, gdyby nie widział, że się nadaje. Jasne, F1 się zmieniła, nie ma testów i tak dalej, ale przykład Oscara Piastriego pokazuje, że możliwości bronią się błyskawicznie.

Słowa Helmuta Marko, te o braku pokazania czegokolwiek i nieprzejechaniu ani jednego szybkiego okrążenia, naprawdę do mnie trafiły. Okej, może niecałe pół roku to troszeczkę za mało, ale skoro masz inne plany i ani grama nadziei na to, że obecny zawodnik pasuje do koncepcji, to szkoda czekać. Szkoda kasy, bo ucieka generalka - Williams jednego kierowcy był spokojnie do ogrania. Szkoda też czasu, bo można zacząć sprawdzać kogoś innego.

Ale Grzegorz, przecież oni sprawdzili Daniela Ricciardo, który był już na wylocie… Tak, bo wszystko rozbija się o cele, a AlphaTauri daje im luksus w poszukiwaniu reprezentantów Red Bulla. Tam nieustannie desperacko potrzebny jest nr 2. Oczywiste od samego początku jest to, w co grają. Ten sens, którego nie widziałem, jednak istnieje. Zwyczajnie Wam o nim nie powiedziałem i również Was oszukałem. Wystarczy spojrzeć z perspektywy głównego zespołu, aby go dostrzec.

Właśnie dlatego Helmut gra tak ostro. Dlatego tak łatwo wyrzucił kierowcę, który nagle wpadł mu w oko. Także dlatego nie dał roboty komuś, kto oczarował tylu obserwatorów. To dość bezwzględne, ale taki jest ten człowiek, szczególnie w obliczu wyższej stawki. Czy Jean-Eric Vergne mógł zostać w Toro Rosso po sezonie 2014? Mógł, ale potrzebne było miejsce dla Maxa Verstappena. Czy Daniił Kwiat naprawdę zasłużył na tak wczesny wylot z Red Bulla na początku 2016 roku? Nie, ale stawka znów była większa. Powiecie, że teraz jest mniejsza - tak, dopóki Red Bull nie przegra konstruktorki w 2024 lub 2025 roku.

Szybkość, drybling, lewa noga - tak kiedyś postrzegaliśmy Daniela Ricciardo (fot. Red Bull, 2018).

Szybkość, drybling, lewa noga - tak kiedyś postrzegaliśmy Daniela Ricciardo (fot. Red Bull, 2018).

Wybaczcie, ale nie zrobię wielkiej analizy tego, czy Honey Badger zasługuje na ten awans, czy nadal to ma, czy nie. Wiem, że wielu wątpi. Mimo mojej gigantycznej sympatii też nie jestem przekonany. Tylko w Red Bullu nie będą pisać tekstów, a zechcą przetestować go w akcji. O ile Checo nie przekona ich, że jest wystarczająco dobry.

Był okres, kiedy tak myśleli. Dali mu przecież szybkie przedłużenie kontraktu, lecz moim zdaniem są pewni tego, że sufit Pereza jest na stałym poziomie. Te auta nie pójdą w stronę, która nagle wpasuje się w jego styl jazdy, bo pewne DNA mają od lat (nie, nie ze względu na faworyzowanie). Co innego Daniel, któremu dane cechy pasują i dzięki którym kiedyś błyszczał.

Ricciardo nie niesie ze sobą żadnego ryzyka o tyle, że nie pogorszy sprawy. Problem najwyżej i tak pozostanie nierozwiązany. Patrząc na to, co mówi, nie grozi mu zachłyśnięcie się wizją zdobycia mistrzostwa i wygrania z Maxem - to się nie wydarzy, więc jakiego koloru ma być ten smok? Sam twierdzi, że inaczej podchodzi już do osiągnięć i liczy na zakończenie kariery jako kierowca Red Bulla.

Jestem blisko stwierdzenia, że głupio byłoby nie ocenić tego w rzeczywistości, ale boję się jednego - że nazywanie go najlepszym kolegą Verstappena to taka półprawda. Prawda, bo był najbliżej, natomiast pół, bo… spójrzcie sobie kiedyś, jak często to Daniel był lepszy, a jak często to Max „robił swoje”, czyli regularnie uczył się na błędach.

Nie wiem, ile od 2018 roku stracił Australijczyk, ale na pewno stracił miano jednego z najlepszych. Wiem za to, kto stał się potworem i kosmitą, a do tego jest bezsprzecznie najlepszy. Ja tylko obawiam się, że jeśli coś pójdzie źle, to Marko i Horner po paru wyścigach będą rozczarowani tak, jak rozczarowali się de Vriesem. Nie dosłownie - mogą znów nie zobaczyć elementu swojej układanki, lecz kolejną dużą stratę.

Ale nie ma tego złego! Ricciardo nie może być trzymany w AlphaTauri zbyt długo, bo cel jest jasny. Nie wiem, jak bardzo musiałby być słaby, aby nie dali mu szansy wejścia wyżej. Gdyby był fatalny w AT, to miejsce dla Lawsona jakoś się zwolni. I dobrze, bo to Liam ponadprzeciętnie wykorzystał farta i na fotel zasłużył.

A nawet jeśli kogoś nabrał i za rok czy dwa nie dowiezie, to tego fragmentu sezonu 2023 nikt mu nie obierze. Podobnie jak Nyckowi Monzy 2022, a Danielowi tych lat, kiedy czarował nie wyłącznie uśmiechem. Inna sprawa, że reputacja już nigdy nie będzie taka sama. Tylko czy Helmut Marko przejmuje się swoją?

 

Statystyki

Tym razem w nieco innej formie niż zwykle, bo jest ich po prostu bardzo dużo i tabelka chyba przeszkadzałaby w tradycyjnym miejscu.

 
 
 
 
DEV
 
 
RIC
 
 
LAW
 
Występy
 
10
 
7
 
5
 
Generalka
 
P22
 
P17
 
P20
 
Punkty
 
0
 
6
 
2
 
Najlepszy
wynik
 
P12
(MON)
 
P7
(MEX)
 
P9
(SIN)
 
Kwali.
vs TSU
 
2-8
 
 
3-4
 
  
1-4
 
 
Sprint Q.
vs TSU
 
0-2
 
 
1-1
 
 
1-0
 
 
Wyścigi
vs TSU
 
2-8
 
 
3-4
 
 
4-1
 
 
Sprinty
vs TSU
 
1-1
 
 
1-1
 
 
0-1
 
 
DNF
 
2
 
0
 
0
 
Wasza
ocena
 
3,54
(P22)
 
5,37
(P15)
 
6,53
(P6)
 
Nasza
ocena
 
3,40
(P22)
 
5,67
(P14)
 
6,43
(P7)