Christian Horner po GP Turcji skomentował „imponującą” prędkość Mercedesów na prostych, a także odniósł się do strategii rywali.
Zespół Red Bulla może dzisiejszy dzień zaliczyć do bardzo udanych, bo udało mu się zdobyć pierwsze podwójne podium od Grand Prix Francji. Chociaż to Mercedesy były zdecydowanie najszybsze w tempie wyścigowym, kara dla Hamiltona i trudne warunki sprawiły, iż taki wynik był możliwy.
Szef ekipy z Milton Keynes nie mógł być jednak z pełni zadowolony po tym, jak zauważył wysokie prędkości, które czarne bolidy osiągały w ten weekend na prostych.
- Oni byli bardzo szybcy w ten weekend. Jeśli spojrzysz na ich prędkości na prostych, szczególnie dzisiaj u Lewisa, to były one o 15-20 km/h większe niż u nas. Będziemy jeszcze szukać mocy. Możliwe, że jechali na innej konfiguracji docisku, ale musimy znaleźć coś jeszcze - powiedział dla Sky.
- Żeby była jasność - nie wnieśliśmy protestu. Zadawaliśmy tylko pytania, tak jak robią to pozostałe zespoły. Inni producenci też to robili, nie tylko Red Bull. Ta sprawa często była podnoszona.
- Ostatnio FIA już się temu przyglądała, ale jeśli masz tak niesamowitą prędkość na prostych, większą niż my z otwartym DRS’em, jest to naprawdę imponujące. Zobaczymy, co będzie, ale od FIA zależy zajęcie się tym.
Nie zabrakło też miejsca na pochwały zespołu, szczególnie tego w garażu i w fabryce, który po przeciętnym piątku umożliwił Verstappenowi i Checo na osiągnięcie tak dobrych rezultatów.
- Jesteśmy zadowoleni z osiągów, jakie prezentowaliśmy w ten weekend, z zespołu inżynierskiego oraz z tego, jak się odbudowaliśmy.
- W piątek byliśmy wybici z rytmu. Wykonali świetną pracę w piątkowy wieczór, Sebastien Buemi nabijał godziny w symulatorze. Ustawienia, które wprowadziliśmy w sobotę, zadziałały dobrze także dziś - zakończył dyrektor z Royal Leamington Spa.
W samym wyścigu najistotniejsza okazała się kwestia zmian ogumienia. Chociaż początkowo wydawało się, że Mercedes pojedzie na zero pit stopów, ostatecznie Hamilton zjechał dość późno, co spowodowało, że ukończył zmagania pod Stambułem na piątej pozycji.
Byki natomiast nie brały pod uwagę scenariusza, w którym Lewis pozostałby na torze aż do mety i były pewne, że wcześniejszy zjazd Sergio Pereza, walczącego przed zmianą ogumienia koło w koło z liderem Mercedesa, był dobrą decyzją.
- Nie siedzę na ich pit wall, więc trudno mi to skomentować. Trudno powiedzieć. Z jednej strony wyglądało to tak, że da radę dojechać na tych oponach do końca. Ale z tego, co widzieliśmy my, jazda na tych oponach wydawała się dość niebezpieczna. Było więc nieuniknione, że zjedzie na pit stop – mówił Horner.
- To, że zjechali, było dla nas największą korzyścią, ponieważ - co było widać także u Charlesa - opony się przegrzewały i miały duże pęcherze, co skutkowało utratą tempa.
- Dla nas kluczowe było to, kiedy ściągnąć Checo, ponieważ mogliśmy zostawić go na torze, aby wstrzymywał Lewisa. Zdecydowaliśmy jednak, żeby zjechał po opony, abyśmy mieli pozycję na torze, bo nie wierzyliśmy, że te opony wytrzymają do finiszu.
47-latek zaznaczył też, że nie było nawet mowy o wyjeździe na oponach gładkich, czego próbował jego były podopieczny, Sebastian Vettel.
- Rozmawialiśmy z kierowcami i otrzymywaliśmy informacje zwrotne, patrzyliśmy też na opony i czas do końca. Nigdy nie wierzyliśmy, że wyjedziemy na slickach.
- Te opony potrzebowały przejść przez pewną fazę, by stały się slickami, ale nie za szybko. Dlatego najpierw zjechał Max, a potem Checo, by Lewis musiał wyprzedzić go na torze. Sergio [wcześniej] walczył z Lewisem tak twardo, jak robi to Max.