Christian Horner z pewnością przynajmniej kilka razy w ten weekend zamieniał się w kłębek nerwów i trudno się dziwić. Arabia Saudyjska dostarczyła mu wielu emocji, ale nie takich, których sam zainteresowany życzyłby sobie. 

W wyniku wydarzeń w niedzielny wieczór Max Verstappen - przynajmniej w tej chwili - zrównał się z Lewisem Hamiltonem pod względem liczby zdobytych punktów. Do Abu Zabi obaj zawodnicy pojadą walczyć o tytuł mistrza świata.

Horner po wyścigu długo rozmawiał ze Sky Sports, a w trakcie wywiadu opisał, jak jego zdaniem wyglądał incydent, w którym lider Mercedesa wjechał w tył bolidu jedynki Red Bulla.

Christian Horner

- Ten wyścig był trudnym do zarządzania, kontrola wyścigu też miała z tym problemy. Wiele szczątków, wirtualnych neutralizacji, samochodów bezpieczeństwa. Uważam, że zostaliśmy pokrzywdzeni tymi pięcioma sekundami, a incydent, w którym Lewis wjechał w Maxa... Max próbował utrzymać swoje tempo, odpuścił, Lewis też odpuścił, czekał do linii DRS. 

- Debatowaliśmy na temat oddania pozycji do T1. Michael dał nam wybór - albo oddajemy pozycję, albo trafiamy do sędziów. Wiedzieliśmy, że to będzie kara. Co do prostej, to było dziwne, bo Lewis za nim zwalniał, więc nie chciał go wyprzedzać. Próbowaliśmy oddać pozycję i nagle on wjechał mu w tył. Oczywiście mieliśmy w wyniku tego kontaktu uszkodzenia i to jest bardzo, bardzo frustrujące. 

Szef Red Bulla nie podarował sobie również szpilki w Lewisa Hamiltona. Brytyjczyk wytknął swojemu rodakowi, że to pierwszy sektor, gdzie Hamilton regularnie tracił czas do Verstappena, jest miejscem, w którym wychodziło, kto jest lepszy.

- Pierwszy sektor to miejsce, w którym różnicę robi kierowca, a w kolejnych dwóch silnik i każdy spokojnie może to przejechać. To, co Max robił w pierwszym sektorze, było po prostu imponujące. To była jego jedyna szansa na utrzymanie się z przodu. Jeśli zobaczysz ich różnice na okrążeniach, to pokazuje, co był w stanie zrobić.

- Jechaliśmy z niskim dociskiem. Wcale nie mieliśmy wysokiego docisku, bo poszliśmy w ustawienia optymalne pod wyścig. Szkoda tych kwalifikacji wczoraj, że Max nie ukończył okrążenia, ale dzisiaj Mercedes pokazał swoim niesamowitym tempem, gdy Max był na prowadzeniu, że byli po prostu szybsi. 

- Mamy za dużo regulacji. Jest przepis o 10 długościach samochodu odległości od bolidu poprzedzającego, ale obowiązuje on na okrążeniu formującym, które nie jest takim okrążeniem przy wznowieniu wyścigu. W pewnym stopniu czuć, że jest za dużo zasad do przestrzegania.

- Dzisiaj w tym wszystkim zabrakło Charliego Whitinga [poprzedniego dyrektora wyścigu, którego Michael Masi zastąpił po nagłej śmierci przed GP Australii 2019]. Przykro mi to mówić, ale zabrakło jego doświadczenia. To jest frustrujące. Oczywiście dla Michaela i sędziów jest to trudne, na tego typu torach, mając tyle zakrętów i części leżących na torze. Dla każdego to jest takie same. 

Zarządzający stajnią z Milton Keynes dodał, że w bolidzie Holendra po kontakcie z Hamiltonem doszło do nacięcia opon, które spowodowało znaczny regres tempa w końcowej fazie wyścigu. 

- Nie wiemy, ile dokładnie mieliśmy uszkodzeń po kontakcie z Lewisem. Na pewno mieliśmy nacięcia na oponach, więc chcieliśmy to po prostu dowieźć, bez podejmowania ryzyka, żeby nie spowodować pęknięcia opon. Wyjeżdżamy stąd, jedziemy do Abu Zabi, walczymy o mistrzostwo, prowadzimy wirtualnymi wygranymi, a ktokolwiek skończy z przodu, będzie mistrzem.

- Będzie tak na styku, jak cały rok. Hamilton ma trzy wygrane z rzędu, wcześniej Max miał dwie. Kto będzie za tydzień na czele? Nie mam pojęcia. W poprzednich wyścigach widzieliśmy, jaką formę ma Mercedes, ale Max walczył jak lew i dawał z siebie wszystko. 

Christian przy okazji wywiadu dla Sky Sports zauważył również, jak dużą i dobrą pracę wykonał w tym roku Red Bull, aby rzucić rękawicę Mercedesowi. Wyjawił też, dlaczego bardziej ceni sobie ewentualne mistrzostwo świata dla Verstappena nad mistrzostwem w klasyfikacji konstruktorów. 

- Red Bull miał fenomenalną kampanię. Wygraliśmy 10 wyścigów, rzuciliśmy rękawicę Mercedesowi. Kto by o tym pomyślał?! Jesteśmy na równi do ostatniego GP, w konstruktorce niestety potrzebujemy cudu, aby wygrać. Zrobimy wszystko, co możemy, żeby Max zgarnął tytuł.

- Ludzie pracujący dla Red Bulla mogą być dumni z tego, co osiągnęli. Wolimy mistrzostwo kierowców. Z tego jest prestiż, nie ma pieniędzy, ale jest prestiż. Paradoksalnie dla zespołu mistrzostwo konstruktorów jest bardzo ważne, ale prestiż jest związany z kierowcami i to on ma znaczenie.