Toto Wolff i Christian Horner wypowiedzieli się na temat przyszłości Maxa Verstappena, który był niedawno łączony z Mercedesem.
Głośny transfer Lewisa Hamiltona do Ferrari oraz wewnętrzne tarcia w byczym obozie doprowadziły w ostatnim czasie do powstania lawiny spekulacji na temat przyszłości urzędującego mistrza świata. Gdyby tego było mało, na jaw wyszła informacja, że sam zainteresowany ma posiadać w kontrakcie specjalną klauzulę, która umożliwia mu przedwczesne zerwanie umowy, gdyby z szeregów drużyny odszedł najsłynniejszy doktor padoku, czyli Helmut Marko.
Wiele wskazuje na to, że potencjalny transfer mógłby się wiązać z nadziejami na to, iż Mercedes stworzy najlepszy silnik na sezon 2026. Tak przynajmniej odczytane zostały dzisiejsze wypowiedzi Toto Wolffa, które potem przedstawiono Christianowi Hornerowi. Doprowadziło to do interesującej kontry Brytyjczyka.
- Jeżeli chodzi o Maxa, to trzeba zdać sobie sprawę z tego, że jest wiele czynników, które odgrywają rolę przy dołączeniu kierowcy do nowego zespołu - tłumaczył Austriak. - Patrząc czysto racjonalnie, można łatwo wskazać, gdzie najszybszy kierowca dostanie najszybszy samochód, ale nie sądzę, żeby był to jedyny powód, aby pozostać tam, gdzie się jest.
- Być może jednak niektórzy myślą głębiej i rozważają też inne argumenty. Wierzę, że Max jest właśnie kimś takim. Biorąc to pod uwagę, czy jesteśmy w stanie go przekonać? Nie sądzę, żeby o to chodziło. Max zna motorsport lepiej niż ktokolwiek i podejmie najlepsze dla siebie decyzje.
- Kluczowe będzie tu wiele czynników. Z pewnością jednak uruchomi on efekt domina i dlatego wszyscy uważnie patrzą na to, co zrobi. Jako zespół jesteśmy w bardzo dobrym punkcie wyjścia na rok 2026. Jesteśmy ambitni, jeżeli chodzi o nasze cele w zakresie jednostek napędowych, baterii i paliw. Uważam, że jeżeli do tego będziemy w stanie zapewnić przyzwoite podwozie, to możemy być całkiem niezłą opcją. Rozmawiamy z wieloma kierowcami i badamy możliwości. Ale to nie jest nic zaskakującego. Jeżeli chodzi o Maxa, to nie dotarliśmy do punktu, w którym omawialibyśmy jakieś szczegóły.
- Gdybym był Maxem, wybrałbym Red Bulla na 2025 rok, bo to najszybszy samochód. Są jednak inne czynniki. Jeżeli powiem [że nadal są szanse na podpisanie go na przyszły rok], to spi***olę swoją własną strategię! - zakończył.
- Muszę bardzo ostrożnie przemyśleć, co mam o tym powiedzieć - odparł Christian Horner. - Na pewno wiecie, że nie chodzi tu o kawałek papieru, który przecież ma ważny do końca 2028 roku. Chodzi o to, jak czuje się w zespole, jakie ma w nim relacje i generalnie jak sobie radzi. Nie sądzę, że problemem Toto są kierowcy. Moim zdaniem są inne kwestie, na których powinien się skupić, zamiast myśleć o niedostępnych zawodnikach.
- Nie wiem, ile jeszcze razy będzie wałkować temat Maxa. Robi to naprawdę bardzo często. Czasami wręcz wydaje mi się, że on jest specjalnie stworzony do robienia zamieszania. O głowę bijemy Mercedesa w liczbie wygranych wyścigów w nowej erze F1, a zespół jest w świetnej formie, więc niby dlaczego Max miałby chcieć nas opuścić i przejść do trzeciej siły w stawce i dodatkowo będącej za swoim zespołem klienckim? Myślę więc, że naprawdę lepiej byłoby dla [Toto], aby wykorzystał ten czas na skupienie się na swojej ekipie, a nie na rynku kierowców.
- A słyszeliście, że kontrakt George’a kończy się w 2025? Może wcale nie będzie taki chętny, żeby zostać do 2026? Wiecie, rynek kierowców i tak dalej. Na 2026 rok nie mamy jeszcze przepisów ws. samochodów. Gdybym miał jednak postawić na jakiś zespół w tym aspekcie, to muszę pochwalić się całkiem przyzwoitymi wynikami. Nasz silnik to całkowicie nowy projekt, a dodatkowo mamy w swoich szeregach fantastycznych ludzi oraz świetną fabrykę. To bardzo odważne i wręcz grube zagranie, ale Red Bull nie wygrałby 117 wyścigów bez takich decyzji. Wierzymy, że ta również nam się opłaci.
- Moim zdaniem trzeba doceniać sukces. Max to wyjątkowy talent, a teraz jest jego złoty moment. Jednak wiemy, że tak jak z każdym innym kierowcą, to nie będzie trwać wiecznie. Właśnie dlatego musimy cieszyć się chwilą. Nie ma przecież gwarancji, że co roku przez następne pięć lat będziemy w stanie zapewnić mu taki samochód. Dlatego właśnie robimy, co tylko możemy, póki możemy to robić.
- Mogę Was zapewnić, że nie ma żadnych niejednoznacznych elementów w tym, gdzie Max będzie w przyszłym roku - podkreślił, pytany o niejednoznaczne wypowiedzi Verstappena ws. pozostania w Red Bullu.