Szef Red Bulla był wyraźnie rozczarowany dyspozycją swojego podopiecznego podczas weekendu w Katarze. Po wyścigu wypowiadał się w sposób inny niż zwykle, podkreślając, jak bardzo zależy mu na wynikach Checo.

Meksykanin ma za sobą fatalny weekend. W piątkowych kwalifikacjach po raz kolejny w tym sezonie nie wszedł do Q3, kończąc na 13. pozycji, podczas gdy jego zespołowy kolega ze sporym zapasem zdobył pole position. Sobota również była dla Checo kiepska, ponieważ w czasówce do sprintu był dopiero 8., a ze ścigania wyeliminowała go kolizja z Estebanem Oconem i Nico Hulkenbergiem.

Po wielu błędach i karach w niedzielę skończył na 10. miejscu, zdobywając zaledwie jedno oczko. Perez miał jednak szczęście, że z wyścigu odpadł jego główny rywal w walce o drugą lokatę w klasyfikacji generalnej, Lewis Hamilton, który traci do niego 30 punktów. 

Głos na temat formy swojego kierowcy zabrał Christian Horner, który nie brzmiał tak jak w trakcie poprzednich wyścigów. Jego ton był zmienny - raz ostro zaznaczający, że Sergio musi zacząć jeździć na odpowiednim poziomie, a czasem podkreślający, że naciskanie na niego nie przyniesie rezultatów.

- Myślę, że naprawdę musimy usiąść i porozmawiać sobie z Checo - zaczął Brytyjczyk. - Wiemy do czego jest zdolny, lecz w obecnej chwili tego nie pokazuje. Desperacko potrzebujemy, aby szybko odzyskał formę, byśmy mogli utrzymać drugie miejsce w mistrzostwach. To frustrujące, że zakończył weekend tylko z jednym punktem. Myślę, że mimo startu z końca stawki była dziś dobra okazja do solidnej zdobyczy.

- Będziemy go wspierać tak bardzo, jak tylko możemy, zwłaszcza że zbliża się triple-header, w którym z uwagi na sprinty do zdobycia będzie ogromna liczba punktów. W następnych trzech wyścigach mnóstwo osób przyjdzie mu kibicować. W Austin będzie miał wielu fanów, a następnie uda się na swój wyścig domowy, co powinno mu dodać otuchy.

Grid przed sprintem w Katarze: Helmut Marko w rozmowie z Sergio Perezem (fot. Parcfer.me).

Kilka wyścigów temu Horner nazwał Pereza takim kierowcą, który potrzebuje być przytulanym, a nie ganionym. Wczoraj poproszono go o powiedzenie, czy nadal planuje tak postępować.

- W sporcie na najwyższym poziomie przygotowanie psychiczne jest tak samo kluczowe jak fizyczne. Checo wspominał, że pracuje z trenerem mentalnym, a my mamy nadzieję, że dzięki temu i naszemu wsparciu odblokuje się oraz odzyska pewność. 

- Gdy wpadniesz w takie błędne koło, to wszystko się łączy. Wtedy trzeba zdjąć nogę z gazu i zająć się podstawami. Chcemy go wspierać w tym, by wrócił na odpowiednie tory. Nawet na Monzy zdołał przecież być na P2, za Maxem. Z reguły [łagodne podejście do niego] było odpowiednie. W pełni go wspieramy i mamy świadomość, do czego jest zdolny, przez co wiemy też, czego szukamy. Przy takim bolidzie, jaki mamy, on chyba sam nakłada na siebie presję [na zdobycie P2 w mistrzostwach]. 

Szef zespołu zaznaczył także, że zdaje sobie sprawę z potencjalnych konsekwencji posiadania słabego ogniwa w ekipie, jeśli rywale znów zaczną być mocni.

- Najważniejsze było dla nas zdobycie obu tytułów, a obecnie chcemy skończyć na miejscach 1-2 w klasyfikacji kierowców. Mercedes, McLaren i Ferrari mają składy, które są blisko siebie, a my mieliśmy taką sytuację jedynie na początku sezonu, a później różnica była coraz większa. Musimy pomóc mu wrócić do odpowiedniej dyspozycji, ponieważ znamy jego możliwości.

- Desperacko chcemy, aby odnalazł formę, a jako zespół nie możemy sobie pozwolić na tak duży rozstrzał wśród naszych zawodników, bo jeśli - a tego należy oczekiwać - stawka będzie coraz ciaśniejsza w przyszłym roku, to potrzebni będą nam obaj kierowcy na najwyższym poziomie. 

Najciekawsze słowa padły, gdy Christianowi przypomniano, jak bezwzględny potrafił być Red Bull w przeszłości ze swoimi słynnymi roszadami. Pytany, czy jest taki punkt, w którym będzie mogło dojść do tego ponownie, Horner zdecydował się na dość okrężną odpowiedź.

- Jak już mówiłem, damy mu maksymalne wsparcie, by wrócił do formy. Wy [dziennikarze] na pewno dołożycie mu wystarczająco mocno, ale my naprawdę chcemy, by osiągał to, na co go stać.