W piątek oficjalnie dowiedzieliśmy się, że F1 po 14-letniej przerwie powróci na słynny tor Imola. Już w trakcie pandemii przebąkiwano, że władze królowej motorsportu rozmawiają z szefem obiektu o ewentualnej możliwości rozegrania rundy na nitce znanej wielu sympatykom wyścigów. 

Co ciekawe, weekend na Autodromo Enzo e Dino Ferrari nie będzie rozgrywany w standardowym systemie 3-dniowym, a będzie on liczył tylko 2 dni. GP Emilii-Romanii zostanie zorganizowane 31 października i 1 listopada.

Imola już od lutego, gdy przełożono GP Chin, negocjowała możliwość wejścia do kalendarza, jednak przeszkodziła jej w tym pandemia, która w tym okresie najbardziej dotknęła właśnie Włochy. Do negocjacji wrócono, gdy sytuacja się ustabilizowała. 

- Przez wiele lat celowaliśmy w powrót do F1. Długo rozmawialiśmy z ludźmi zarządzającymi F1 i w końcu osiągneliśmy to, co osiągnąć chcieliśmy. Nasza obecność jest ważna, jesteśmy bardzo znani w światku F1 i w końcu szansa na wskoczenie do kalendarza stała się realna nie tylko dzięki covidowi, ale także dlatego, że F1 potrzebuje wrócić do historycznych torów, powrócić do tego gdzie zaczęła się prawdziwa pasja fanów F1 - powiedział Uberto Selvatico Estense, szef obiektu.

Włosi chcieliby częściej widzieć królową motorsportu na Imoli, nie tylko w ramach wyjątku, spowodowanego sytuacją na świecie.

- Rozmawiamy wciąż z władzami o możliwości dania nam szansy w kolejnym sezonie, ale myślę, że konkretniejsze rozmowy będą dopiero po wyścigu. W piątek minister zdrowia Włoch zapowiedział, że prawdopodobnie od września będzie możliwość wpuszczenia kibiców na obiekty i trzymamy za to kciuki, ale nic nie jest pewnie. Wszystko się zmienia z dnia na dzień, więc trudno wybiegać tak daleko w przyszłość.

Imola po raz pierwszy od 2006 roku ugości Formułę 1. Wówczas, po zaciętym boju Michaela Schumachera i Fernando Alonso, ostatecznie Niemiec zdobył dla Ferrari komplet punktów przed własną publicznością, a podium zamknął jeżdżący w McLarenie Juan Pablo Montoya.

Od tamtej pory nitka toru uległa zmianie. Zamiast ostatniej szykany obecnie mamy prostą. Drobnych modyfikacji dokonano także w sekcji po zakręcie im. Villeneuve'a, w którym zginął w 1994 roku Roland Ratzenberger.