Daniel Ricciardo uważa, że Lewis Hamilton ponosi pełną odpowiedzialność za kolizję z Maxem Verstappenem, bowiem w jego opinii Brytyjczyk wykazał się w tej sytuacji zbyt dużym optymizmem. Swoimi spostrzeżeniami na ten temat podzielili się też Fernando Alonso, Charles Leclerc i Valtteri Bottas.
W środowisku F1 nie milkną echa dzisiejszego wypadku, a całemu temu zdarzeniu postanowił się szerzej przyjrzeć australijski reprezentant stajni z Woking.
- To było paskudne zderzenie. Przy tak wysokich prędkościach niewiele trzeba, aby doszło do tak poważnego incydentu - powiedział zawodnik z Perth.
- Kiedy jesteś w tak szybkim zakręcie i jesteś obok swojego rywala, to obaj automatycznie tracicie odpowiednie właściwości aerodynamiczne. Zwłaszcza Lewis w tym przypadku złapał nieco brudnego powietrza, podążając za Maxem. Mimo to obaj ani trochę nie odpuścili.
- Finalnie Lewis dokonał bardzo odważnego wyboru, uwzględniając w tym przypadku poziom przyczepności. Widać wyraźnie, jak zaczął dryfować w kierunku Maxa. Oczywiście nie widzę tu zamierzonego działania z jego strony, ale natura aerodynamiki tych konstrukcji jest taka, a nie inna.
- Nie zamierzam jednak tu siedzieć, osądzać i mówić, że ten mógł zrobić to, a tamten tamto. Max i Lewis zacięcie rywalizują ze sobą od początku roku i dość niefortunnie spotkali się dziś ze sobą w jednym zakręcie. Jeszcze bardziej niefortunne jest to, iż ich spotkanie zakończyło się tak poważnym wypadkiem.
Verstappen's car is untangled from the barriers, lifted onto a pick-up truck and is on its way back to the pits
— Formula 1 (@F1) July 18, 2021
Well done to all the marshals ????#BritishGP ???????? #F1 pic.twitter.com/JtLW5oOMB2
- Najważniejsze jest jednak to, że z Maxem jest wszystko w porządku. Szczerze mówiąc, przypomina mi to trochę sobotni incydent z udziałem Russella i Sainza.
- Mówimy w tym przypadku o pierwszym okrążeniu, gdy mamy na pokładzie sporo paliwa, a nasze opony nie są dostatecznie rozgrzane. W takich okolicznościach mogą wydarzyć się różne akcje, ale mimo to rywalizujemy ze sobą.
Fernando Alonso przyznał natomiast, że siedmiokrotny mistrz świata nie mógł zachować się inaczej w tej sytuacji.
- Patrząc z zewnątrz, jest to skomplikowane. Byli bardzo blisko siebie, a Lewis miał obok swojego kokpitu połowę samochodu Maxa. Nie mógł zatem zniknąć z wewnętrznej strony. Nie można przecież po prostu nagle wyparować - stwierdził Hiszpan.
- Był to wyłącznie niefortunny moment wyścigu i oczywiście nie dopatruję się tutaj żadnego celowego działania żadnej ze stron. Był to po prostu pechowy moment.
Bezpośrednio za walczącymi liderami wyścigu znajdowali się wówczas Charles Leclerc i Valtteri Bottas, którzy także postanowił odnieść się do tego wątku.
- Bardzo trudno jest ocenić to z perspektywy samochodu, bowiem siedzimy bardzo nisko, więc trudno jest wszystko zobaczyć, zwłaszcza gdy dochodzi do tak dynamicznych sytuacji. Widziałem tylko, że przede mną działo się całkiem sporo - dodał kierowca Ferrari.
- W mojej opinii jest to incydent wyścigowy. Trudno w tym przypadku zrzucić winę na jednego lub drugiego.
- Oczywiście po wewnętrznej stronie była wolna przestrzeń i być może Lewis nie był całkowicie na szczycie zakrętu, ale prawdą jest również to, że Max zaprezentował dość agresywną postawę od zewnętrznej strony.
- Takie akcje się zdarzają, ale najważniejsze jest to, że Max wyszedł z tego bez szwanku.
- Widziałem ich walkę podczas pierwszego okrążenia i wyglądało to podobnie jak w sobotę - wyznał Fin.
- Miałem przeczucie, że coś się wydarzy, ponieważ walczyli bardzo ostro. Takie incydenty się jednak zdarzają, takie są wyścigi, zwłaszcza gdy walczysz twardo i nie zamierzasz oddawać pola swojemu rywalowi.
- Cieszę się, że Maxowi nic się nie stało, bowiem wyglądało to bardzo poważnie. Uważam jednak, że Lewis w pełni zasłużył dziś na zwycięstwo.