Max Verstappen pewnie wygrał wyścig F1 w Japonii i powrócił na 1. miejsce, z którego zszedł przez awarię w Australii. Podium uzupełnili Sergio Perez i Carlos Sainz, a na P4 dzięki dobrej strategii dojechał Charles Leclerc.

 

Oceny kierowców są już OTWARTE.

 

Dzień rozpoczął się od dużej kraksy Ricciardo i Albona w zakręcie nr 3, gdzie Australijczyk zapomniał o istnieniu prawego lusterka i nie miał świadomości obecności Alexa. Z uwagi na uszkodzenie bariery potrzebna była czerwona flaga.

Start padł łupem Verstappena, a pierwsza część stawki zachowała się dość grzecznie. Restart również przebiegł podobnie i Holender bez żadnego zagrożenia rozpoczął ucieczkę, którą mimo strategicznych przetasowań zakończył pewnym zwycięstwem i zgarnięciem najszybszego okrążenia.

Na P2 dojechał Perez, który zaczyna przypominać swoją lepszą wersję, a na pewno nie taką, jaką oglądaliśmy na Suzuce pół roku temu. Checo na żadnym etapie nie zagroził Maxowi w wyścigu, ale zaliczył solidny weekend.

Najniższy stopień podium zajął Sainz, który jechał dziś na innej strategii niż 4. Leclerc. Dwa pit stopy dały mu przewagę opon i tempa w końcówce, na co oszczędzający ogumienie przez całe zawody Monakijczyk nie miał nawet szans odpowiedzieć. Ogólnie jednak taktyka obrana przez Ferrari i Charlesa pozwoliła odrobić dużą część strat po słabej czasówce.

Zeszłorocznego wyniku z Japonii nie powtórzył McLaren, który musi zadowolić się dopiero 6. pozycją ogranego dziś przez Włochów Norrisa. 

Dalej do mety dojechali Alonso i Russell. Tym razem też nie zabrakło gierek w końcówce, ale już bez konsekwencji. W ostatnich minutach to Piastri jechał przed Georgem, ale Brytyjczyk wykorzystał drobną pomyłkę Oscara i przebił się do przodu. Jak zwykle sprytny Fernando starał się natomiast dać Australijczykowi DRS, aby utrudnić życie Russellowi.

Top 10 zamknęli Hamilton i Tsunoda. Szczególnie Japończyk może być zadowolony z tej drobnej zdobyczy, bowiem był to jego kolejny więcej niż solidny występ. Yukiemu udało się wyprzedzić kilku zawodników w eskach, po zewnętrznej. Gdyby to były skoki narciarskie, zgarnąłby więcej punktów za styl. 

Smakiem obszedł się za to 11. Hulkenberg. Stroll (P12) także miał dziś kilka ładnych ataków. Niżej było już mniej spektakularnie. Bottas wyjątkowo nie utknął na wieczność w alei serwisowej, a kierowcy Alpine na starcie igrali z ogniem i zaliczyli nawet mały kontakt, na szczęście bez konsekwencji.

Ostatni na mecie Sargeant był bliski odpadnięcia z wyścigu po błędzie w sekcji Degner i wypadnięciu na żwir. Udało mu się jednak wycofać i powrócić do jazdy, a przede wszystkim nie dołożyć wykonującym heroiczną pracę mechanikom Williamsa kolejnych zadań.

Na finiszu, poza Ricciardo i Albonem, zabrakło też Zhou, u którego posłuszeństwa odmówiła skrzynia biegów.

Ładowanie danych