Po sprincie w Austin kilku kierowców postanowiło naświetlić temat kar sportowych, które ich zdaniem nie działają i są na tyle małe, że zachęcają do popełniania pewnych wykroczeń.

Podczas wczorajszej rywalizacji na dystansie 100 kilometrów limity toru ponownie były ważnym tematem, ale nie ze względu na usuwanie czasów, tylko wyprzedzanie z wykorzystaniem pobocza. Najczęściej omawiany był manewr George'a Russella, który objechał Oscara Piastriego poza białą linią i nie oglądał się za siebie. Mimo otrzymania kary +5 sekund wiele osób było zdania, że Brytyjczykowi opłacało się zrobić z regulaminu papierowy samolocik.

Nie jest to pierwszy raz w tym sezonie, kiedy ta kwestia znalazła się na świeczniku. Sam Russell był już zamieszany w podobny incydent w GP Włoch, kiedy wolał wykonać nieprzepisowy manewr i dostać karę, zamiast tracić czas za Estebanem Oconem. Kierowca Mercedesa nie ukrywał nawet, jaki był jego zamiar, nazywając to kartą wolnego wyjścia z więzienia. Uwagę kierował jednak na układ toru, a nie swoje intencje.

Trudno więc dziwić się temu, że po kolejnej takiej sytuacji zawodnicy zdecydowali się na publiczne rozmowy, sugerując zwiększenie sankcji. Jasne jest bowiem, że najlepsi sportowcy to również spryciarze, którzy będą naginać reguły i procedury do granic możliwości tak długo, jak tylko będzie to dla nich korzystne.

- George pokazał, że ta kara nie jest wystarczająco surowa - ocenił krótko Alex Albon. - Jest głupia i karci jedynie słabszy samochód. Jestem przekonany, że wyjechał poza tor i pomyślał, iż może sobie pozwolić na te +5 sekund zamiast jechania za kimś. Tak to działa.

Sporo do powiedzenia mieli również kierowcy McLarena. Oscar Piastri, który był wczoraj poszkodowany, miał mniej radykalne spojrzenie niż jego zespołowy kolega.

- Nie patrzyłem na [Russella], bo był za mną - mówił Australijczyk, cytowany przez The Race. - Powtórka jasno pokazuje, że po prostu przyspieszył poza torem i mnie wyprzedził. Nie sądzę, że można się kłócić, czy to było 50/50. Te 5 sekund zrobiło różnicę w jego wyścigu, ale nie jakąś wielką. Taki manewr można wykonać, gdy jest się szybszym. Wątpię, że to dobre dla kogokolwiek. 

- W przypadku George'a jego przednie skrzydło nie było nawet na wysokości mojego tylnego koła, natomiast z Alexem jechaliśmy obok siebie - tłumaczył, podpierając się innym pojedynkiem. - Miał więc prawo zostać na zewnętrznej, bo ja wypchnąłem go tak bardzo, jak mogłem. Był jednak w stanie się utrzymać, więc nie widzę tu żadnego problemu. Sprawa Russella była jasna i sędziowie dali mu karę. Pytanie dotyczy tego, czy była ona odpowiednia i czy nie stworzyła precedensu na przyszłość.

Proszony o stwierdzenie, czy rywale robią to specjalnie, odparł: - Nie wiem, czy poszedłbym z tym aż tak daleko. Ta sytuacja była ewidentna, a zamiana pozycji nie powinna być szczególnie trudna. Jeśli kara będzie wynosiła tylko 5 sekund, szczególnie w długim wyścigu, to takie zachowanie w celu ominięcia wolniejszych bolidów na pewno okaże się korzystne. Być może niektórzy zrobią to z premedytacją, ale to z pewnością ustanowi precedens tego, jaką karę będziemy dostawać za takie postępowanie. Jeśli będziesz szybszy, to tylko cię zachęci - zakończył Piastri.

Lando Norris przytoczył nie tylko sprytne wyprzedzanie, ale i blokowanie. W tym roku dyskutowano też o karach za drobne kolizje, które potrafią rujnować wyścigi ofiarom, a winowajcom nie robić szczególnej krzywdy. Po GP Singapuru pretensje miał Alex Albon, którego punktów po z góry skazanej na porażkę próbie pozbawił Sergio Perez. Podobnie wypowiadał się Valtteri Bottas, wykluczony z GP Japonii po ataku Logana Sargeanta, domagając się przyznawania stop-and-go za wjeżdżanie w inne samochody.

- Za głupie uważam to, że już tyle razy omawialiśmy te rzeczy na spotkaniach kierowców - powiedział Norris. - To coś, co podnoszone jest za każdym razem. George zrobił to w Barcelonie, gdzie można było pojechać po zewnętrznej pierwszej sekcji i po prostu obejść to, objechać dwa auta poprzez wyjazd z toru, trochę jak w Rosji w zakrętach 1-2. Taki zabieg można sobie łatwo przygotować. Jestem przekonany, że doszliśmy wtedy do wniosku, iż to celowe działanie.

- Dyskutowaliśmy dokładnie o tym. Mówiliśmy, jak łatwo można to zrobić. Jeśli jesteś szybszy i możesz tak wyprzedzić, to bez problemu wyrobisz sobie 5 sekund przewagi. W Monako można na przykład ściąć szykanę i już. FIA powiedziała, że trzeba będzie oddawać pozycje, ale teraz ustanowili precedens, który tego nie wymusza. Ponownie brakuje więc konsekwencji, czym jestem zaskoczony. Instrukcja co do postępowania w takiej sytuacji była dość jasna. Albo i nie...

- Jeśli to twoja wina, oddaj pozycję. Podjąłeś ryzyko, postanowiłeś tak zaatakować, więc natychmiast oddaj miejsce. Kary muszą być ogólnie ostrzejsze. Ludziom na sucho uchodzi zbyt wiele. Wiemy, że za blokowanie w kwalifikacjach są 3 pozycje, ale nikt się tym szczególnie nie przejmuje. Jeśli masz szybszy bolid, to nie obchodzą cię te 3 miejsca. Kary ogólnie powinny być ostrzejsze, aby przestano tak robić. Jeśli dostajesz +3 miejsca lub +5 sekund, to nie przestaniesz. 

Zachowawczy jak zwykle Andrea Stella, szef McLarena, poparł swoich podopiecznych, ale zaznaczył, że nie wolno podejmować nieprzemyślanych decyzji: - Te drzwi należy zamknąć - stwierdził Włoch. - Nie możemy mieć wyjątków, które będą taktycznie wykorzystywane do zyskiwania trwałej przewagi.

- Chciałbym być jednak pragmatyczny w kwestii tego, że zazwyczaj bywa to bardziej skomplikowane, niż się wydaje. Każdy sądzi, że można zrobić tak czy tak, ale gdy zacznie się myśleć nad rozwiązaniem, to okazuje się, iż ono wiąże się jeszcze z innymi rzeczami. Kierowcy muszą się wypowiedzieć, bo to oni wiedzą, jak się ścigają. Należy więc skoordynować to wszystko, włączając FIA i innych akcjonariuszy. Wygląda natomiast na to, że mamy okazję zamknąć takie luki.