Kontrowersyjne ukaranie Oscara Piastriego w Brazylii na nowo otworzyło dyskusję o sędziowaniu w F1. Kierowcy zaczynają wskazywać na to, że wytyczne nie są traktowane zgodnie ze swoim przeznaczeniem i doprowadzają do sytuacji, w których ktoś zawsze musi być winny. Wkrótce, w Katarze, mają odbyć się ważne rozmowy na ten temat.

Sędziowanie to jedna z bardziej zdumiewających historii sezonu 2025. W tym roku kibice pierwszy raz dostali dostęp do wytycznych, które zresztą miały zostać poprawione po tym, jak 12 miesięcy temu ich dziurawość dobitnie obnażył Max Verstappen. Mimo tego liczba kar i dziwnych decyzji, niezrozumiałych i irytujących dla samych zawodników, jest obecnie zatrważająca.

Kara Piastriego z Brazylii była tematem, który dotarł aż do Makau w zeszłym tygodniu. To tam usłyszeliśmy, co zdaniem ważnych osób pokazała ta sytuacja - kompletne zatracenie się w tym, czym naprawdę są wytyczne, stosowane obecnie jako twarde przepisy. Padok F1 ma domagać się, aby sędziowie przestali tak postępować, a szersze rozmowy o tym zaplanowano na GP Kataru - dokładnie jak w zeszłym roku.

F1 trochę się pogubiła?

W Makau można było usłyszeć, że ktoś po prostu zgubił wyczucie, a niektóre kary - jak ta z Brazylii - na „wyścigowy rozum” nigdy by się nie wydarzyły. Zaznaczano, że tylko poprzez obecne wytyczne można sprowadzić dynamiczny proces do jednego momentu, kompletnie rozgrzeszając tego kierowcę, który wcześniej faktycznie zrobił coś nieodpowiednio. To złe ukierunkowanie winy, a do tego ciągle promujące taktykę „na Verstappena”, gdzie odważne wbicie się na wewnętrzną może i narobiłoby większych szkód, ale jednocześnie pozwoliłoby Piastriemu mieć czyste ręce. Nic dziwnego, że nazywano to zwykłym absurdem. 

I tak jest to jednak nieco niezrozumiałe. Wytyczne wielkimi literami zaznaczają, że są tylko wytycznymi, a nie przepisami - taki stan rzeczy w teorii pozwala arbitrom na dodatkową swobodę przy wydawaniu werdyktów. Poza tym wytyczne posiadają zbiór rzeczy, które mają usprawnić precyzyjne ocenianie incydentów, aczkolwiek to nie wydaje się być stosowane. Zamiast tego w tej chwili wykorzystywane są w zasadzie dwa podpunkty z liczącego pięć stron dokumentu.

Brak wyczucia co do tego, że wytyczne są jedynie pomocą i narzędziem, jest określany mianem głównego problemu. Nie wiadomo natomiast, co doprowadziło do takiego stanu rzeczy, bo sędziowie zachowują się tak, jakby dosłownie nie mogli spojrzeć na starcia nie przez pryzmat tych paru linijek tekstu. To tworzy poczucie zatracenia i zagubienia się F1 w tym wszystkim, choć nie brakuje też komentarzy o tym, że problem jest z samymi ludźmi - ktoś w końcu pod decyzjami się podpisuje i najwyraźniej słabo radzi sobie z narzędziami do pomocy.

Spotkanie w Katarze ma być pierwszym krokiem i wybadać, co czują kierowcy, ale i tu istnieje poważna przeszkoda - zbyt różne opinie. Jeszcze na Guia Circuit dało się usłyszeć, że konsultowanie tych spraw z samymi zawodnikami to arcytrudne zadanie, ponieważ istnieje przeróżna liczba punktów widzenia. Przypuszcza się więc, że zawężenie sędziowania do wytycznych miało wreszcie ustanowić jakiś wspólny grunt - tyle tylko, że ceną tego okazało się pożegnanie wyścigowej logiki.

- Nie wiem, czy widzieliście nasze briefingi, ale one potrafią ciągnąć się w nieskończoność - powiedział Alex Albon w Las Vegas. - Kierowcy mają różne opinie na wiele tematów. Nie jestem pewny, czy znajdziemy rozwiązanie, ale zawsze może się tak stać. Chyba dlatego nie jestem optymistą i wolę skupiać się na tym, jak sam się ścigam. I też dlatego nie chciałbym być Georgem czy Carlosem, stojąc na czele GPDA!

Czego nie rozumieją sędziowie?

W Las Vegas niektórzy kierowcy bardzo ciekawie opowiedzieli o tym, co z ich punktu widzenia umyka arbitrom. Najciekawiej wypowiedzieli się George Russell i Carlos Sainz, dyrektorzy Stowarzyszenia Kierowców Grand Prix. Wskazali m.in. na to, że zero-jedynkowe traktowanie spraw nie dotyczy tylko pozycji na wierzchołku, ale też zblokowanych kół.

- To bardzo trudna rzecz - mówił Russell. - Wytyczne muszą być wytycznymi. Jest taka wzmianka, czy też przyjmuje się, że jeżeli zblokujemy oponę, to ocenia się nas tak, jakbyśmy stracili kontrolę. Tyle tylko, że ten zakręt w Brazylii jest pochylony. Wewnętrzne koło zawsze będzie mniej dociążone, bo opona nie dotyka nawet podłoża. Może dojść więc do zblokowania opony, lecz nadal ma się całkowitą kontrolę. Właśnie dlatego wytyczne powinny być wytycznymi. Trzeba oceniać każdy zakręt, każdy tor i każdy incydent inaczej. 

- Wracamy tu do tego samego punktu. Gdybyśmy mieli stałych sędziów na każdym wyścigu, to moglibyśmy wyjaśnić im te wyjątkowe aspekty jazdy bolidem F1 po takim torze jak w Brazylii, jak w zakręcie nr 1, gdzie koło i tak się zblokuje, ale nie będzie to oznaczało utraty kontroli. To bardzo trudna rzecz dla sędziów. Oni dają z siebie wszystko i w większości przypadków oceniają prawidłowo. Zawsze znajdą się ludzie, którzy powiedzą, że było źle, lecz to nie jest łatwe.

Carlos Sainz dodał na swojej sesji: - Inna rzecz, z którą mam problem, to te zblokowane koła. Gdy tylko dochodzi do przyblokowania koła, sędziowie natychmiast biorą to za utratę kontroli. Zblokowanie koła nie zawsze oznacza utratę kontroli. Można to zrobić i nadal dojechać do wierzchołka. W Austin ja zblokowałem koło w reakcji na to, co zrobił Kimi. Ostatnio Oscar zrobił tak samo. To nie tak, że nie mieliśmy kontroli i zaraz czekało nas nietrafienie w wierzchołek oraz wielki wypadek. Sposób, w jaki interpretowane są te przyblokowane koła, pokazuje, że także tutaj trzeba coś przeanalizować. 

Reprezentant Williamsa był najbardziej rozgadanym zawodnikiem ws. sędziowania. Odpowiadał długo, obficie i momentami sam się hamował. Czuł, że chyba idzie już za daleko, m.in. gdy miękko sugerował, iż bez wytycznych sędziowanie mogłoby być łatwiejsze. 

- Moim zdaniem musimy szybko porozmawiać i spróbować rozwiązać problem. To, że Oscar dostał karę w Brazylii, jest nie do przyjęcia. Szczerze, patrząc na to, w jakiej kategorii jesteśmy, w królowej motorsportu... Nie będę wyjaśniał, dlaczego tak jest. Widzieliście, co się stało. 

- Każdy, kto ogląda wyścigi, wie, że to w ogóle nie była wina Oscara. Każdy, kto naprawdę ścigał się samochodem, wie, że Oscar nie mógł zrobić nic, aby uniknąć incydentu. Mimo tego dostał 10 sekund kary. Ja tego nie rozumiem. Nie rozumiem mojej kary z Zandvoort, nie rozumiem kary Olliego [Bearmana] po naszej kolizji z Monzy. Nie zasłużył na nią i powiedziałem mu to zaraz po wyścigu. Nie rozumiem też, czemu sam dostałem 10 sekund w Austin. I teraz dochodzi do tego Brazylia.

- To nie jest jeden, ale wiele incydentów na przestrzeni tego roku, które oceniono w sposób daleki od tego, jak powinien wyglądać ten sport. Pewnie, że trudno to zrobić, bo niektóre sprawy mogą pójść w obie strony. Możemy sobie krytykować to, jak zapisane są wytyczne, a jednocześnie prosimy sędziów o to, aby aplikowali je tak dokładnie, jak to możliwe. Poza tym sędziowie wykonują jedynie swoją pracę.

- Być może jednak wytyczne to tylko wytyczne i sędziowie nie powinni traktować ich jak coś, co jest czarno-białe. Nie wiem, jakie jest rozwiązanie. Musimy sobie porozmawiać o tym wspólnie. Po Brazylii jasne jest za to, że coś tu nie działa.

Są wytyczne, więc musi być kara

Hiszpan wskazywał również, że innym problemem jest brak sięgania po werdykt w postaci incydentu wyścigowego. Stać za tym ma zbyt bezpośrednie skupianie się na scenariuszach z wytycznych. To kolejna sytuacja, w której widoczne jest zapominanie, że wytyczne powinny być narzędziem, pomocą. 

- Myślę, że przepisy zapisano w taki sposób, który sprawia, że ktoś zawsze będzie winny. W tym sezonie dużo mniej prawdopodobne jest, że coś będzie incydentem wyścigowym, skoro tak zapisano te rzeczy. Zawsze jest jakiś scenariusz, który zależy od tego, gdzie będzie dany bolid - kontynuował Sainz.

- Gdybyśmy złożyli grupę sędziów, która będzie stała i rozumie ściganie, to myślę, że sami wytworzylibyśmy sobie wspólne zrozumienie tego, kto jest winny. Wiedzielibyśmy, kiedy to ma miejsce, choć może to tylko moje spojrzenie na tę sprawę. Natomiast myślę, że przy trzech stałych sędziach, tak jak stały jest dyrektor, znając sposób nakładania kar, po latach zwyczajnie pamiętalibyśmy już, za co są kary, a za co nie. Zresztą nawet bez wytycznych my i tak to wiemy. Widzimy, gdy ktoś popełnia prosty wyścigowy błąd.