Ściganie w Księstwie wzbudza coraz więcej wątpliwości. Możliwy rozbrat F1 z legendarnymi ulicami Monako krytykują kierowcy, którzy stanowczo bronią pozycji legendarnego wyścigu w kalendarzu. Charles Leclerc stwierdził ponadto, że bez wyścigu w jego ojczyźnie sport nie będzie taki sam jak przedtem.
Kontrakt na organizację wyścigu w Monako wygasa po obecnym sezonie. W dobie ciągłego i nieuniknionego rozrostu harmonogramu wiele torów nie jest pewnych swojej przyszłości. Atrakcyjne medialnie i pieniężnie lokalizacje dołączają bowiem do serii kosztem mniej spektakularnych obiektów.
W przyszłym roku F1 powróci po latach do Las Vegas, a kierowcy zjawią się w Katarze po rocznej przerwie. W kolejce czekają również inne tory. CEO Formuły 1, Stefano Domenicali, przyznał ostatnio, że zgłosiło się do niego co najmniej dziesięciu chętnych do ugoszczenia wyścigu promotorów.
Oznacza to, że w najbliższym czasie pożegnamy się z którąś z obecnych rund. Wśród potencjalnych pechowców wymienia się właśnie Grand Prix Monako. Perła w koronie F1 niesie ze sobą niesamowicie bogatą historię, a także wielki prestiż. Wiele osób traktuje to wydarzenie jako symbol królowej motorsportu.
Dla obecnej generacji bolidów, a także dla żądnych widowiska władz sportu nie jest to jednak atrakcyjne miejsce. Zawody na ulicach Monte Carlo od kilku lat nie obfitują w akcję, a najważniejsza dla losów wyścigu jest sobotnia sesja kwalifikacyjna.
Temat rozgrzewał padok od samego początku tegorocznego weekendu wyścigowego. Głos w kwestii niepewnej przyszłości Monako zabrało wielu kierowców, a przodował im lokalny bohater, Charles Leclerc:
- Nie znałem Monako bez Formuły 1, poza wyjątkami spowodowanymi przez COVID w 2020 roku. Dla mnie F1 bez Monako to nie jest F1 - stwierdził Monakijczyk, dodając: - F1 ma kilka historycznych torów jak Silverstone czy Monza, Monako również. One powinny pozostać w kalendarzu.
Kierowca Scuderii zwracał również uwagę na wyzwanie, jakie niesie ze sobą jazda po ikonicznym obiekcie:
- Wciąż możesz odczuwać niebezpieczeństwo, ponieważ naprawdę masz to poczucie prędkości. A w kwestii kwalifikacji, są one prawdopodobnie najbardziej ekscytujące w roku.
- Zgadzam się, że w wyścigach są pewne rzeczy, które moglibyśmy zmienić tu i tam, aby pomóc w wyprzedzaniu. Jeśli jednak chodzi o wyzwanie dla kierowców, to jest to dla nich jedno z najtrudniejszych w roku - tłumaczył Leclerc, który ani razu w swojej karierze na najwyższym szczeblu nie zdołał dotrzeć do mety wyścigu.
- […] To nie był do tej pory najszczęśliwszy tor dla mnie, ale takie jest życie. Zdarza się. To część motorsportu. Czasami rzeczy nie idą po twojej myśli. Mam jednak nadzieję, że w tym roku będzie lepiej.
- Nie czuję dodatkowej presji. Wiem, że osiągi w naszym samochodzie pozwalają nam na dobry rezultat w ten weekend. Muszę tylko wsiąść do bolidu i wykonać robotę. Mam nadzieję, że pod koniec weekendu przyjdą wyniki - zakończył lokalny bohater.
W kwestii przyszłości zawodów na Lazurowym Wybrzeżu wypowiedzieli się także inni kierowcy:
- Myślę, że Monako zasługuje na bycie w kalendarzu. Gdy pomyślisz o Formule 1, bardzo dużo osób wskazuje właśnie Monako - twierdził Carlos Sainz. Hiszpan zwracał jednak uwagę, na problem wyprzedzania na torze.
- Nie będę kłamał, widowisko w niedzielę mogłoby być lepsze. Ale nawet jeśli tak nie jest, to każdy wie, że podczas tego weekendu wszystko obraca się wokół kwalifikacji, wokół postojów w boksach. Każdy się tego spodziewa, więc to nie jest tak, że brakuje nam tego [akcji] tak bardzo - dodał kierowca Ferrari.
Fernando Alonso stwierdził z kolei, że problem wyprzedzania nie jest zjawiskiem pojawiającym się jedynie przy okazji zmagań na krętych i ciasnych uliczkach Księstwa:
- Myślę, że Monako musi być w kalendarzu. Nie widzę żadnego powodu, dla którego miałoby go w nim nie być. Wyprzedzanie jest trudne, ale jest to wyzwanie także w Singapurze. Wyprzedzanie jest trudne w Barcelonie czy w Budapeszcie. Zanim pojawił się system DRS, w 2011 roku, nie było wyprzedzeń na żadnym z tych torów. Nie było wtedy rozmów, na temat usunięcia ich z harmomogramu. Teraz jest ich pełno - mówił dwukrotny zwycięzca wyścigu w Monako.
Triumfator ubiegłorocznej edycji, Max Verstappen, zwracał uwagę na historyczną wartość rundy w Monte Carlo:
- Powiedzmy to tak. Jeśli teraz ktoś zaproponowałby plan ścigania z taką nitką, jaką mamy [w Monako], to tych zawodów prawdopodobnie nie byłoby w kalendarzu. Myślę jednak, że ze względu na wartość historyczną i na to, jakie wspaniałe weekendy mieliśmy tu na przestrzeni lat, ten tor przynależy do kalendarza.
- Oczywiście teraźniejsze bolidy mogą być trochę za duże, za długie i za ciężkie na tę trasę. Mimo wszystko ten tor to coś specjalnego i myślę, że powinniśmy kontynuować [organizację wyścigów w Monako] - skwitował mistrz świata.