Po zakończeniu Grand Prix Belgii kilku kierowców podzieliło się swoimi wrażeniami odnośnie decyzji o wręczeniu czołowej dziesiątce połowy punktów.
W niedzielę mieliśmy do czynienia z najkrótszym w historii Formuły 1 "wyścigiem", który w rzeczywistości nigdy nie zaczął się na poważnie. Sędziowie nie dopuścili zawodników do startu na skutek fatalnych warunków pogodowych, które uniemożliwiały przeprowadzenie Grand Prix Belgii w bezpieczny i pozbawiony ryzyka sposób.
Kierowcy spędzili kilka okrążeń wyłącznie za samochodem bezpieczeństwa i nie dostali szansy na prawdziwe ściganie. Decyzją dyrekcji wyścigu pokonano jednak wystarczający dystans do przyznania połowy punktów, co spotkało się z niezadowoleniem kilku z nich.
Do całej sprawy odniósł się m.in. Sebastian Vettel, który zajął piąte miejsce w kwalifikacjach i na tej pozycji został ostatecznie sklasyfikowany. Niemiec uważa, że rozdanie jakichkolwiek punktów za niedzielne "widowisko" nie było właściwą decyzją.
- To jakiś żart. Co dzisiaj zrobiliśmy [aby zdobyć punkty]? Nie wiem. Myślałem, że musisz przejechać 25 procent wyścigu, aby zdobyć punkty - stwierdził w rozmowie z dziennikarzami.
Kierowca Astona Martina stanął także po stronie sędziów, którzy nie podjęli ryzyka związanego z rozpoczęciem wyścigu w strugach deszczu oraz przy ograniczonej widoczności.
- Nikt nie chce, by ktoś został zraniony. Nie chcemy doświadczyć tego w samochodzie i nie chcemy, aby widzowie zostali ranni. Jest to [bezpieczeństwo] zatem zawsze priorytet numer jeden. Prawdopodobnie nie jest to łatwa decyzja, ale jest słuszna w takich warunkach.
Fernando Alonso również stwierdził, że dyrekcja wyścigu, zatrzymując rywalizację czerwoną flagą, postąpiła w odpowiedni sposób, lecz nie zgodził się z decyzją o przyznaniu połowy punktów.
- Cóż, dla niektórych były to prawdopodobnie wczesne Święta Bożego Narodzenia, ponieważ dostali dzisiaj [w niedzielę] prezenty. Nie ścigaliśmy się, a oni utrzymali pozycje i zdobyli punkty. To trochę szokujące, ponieważ byłem na P11, o krok od punktów. Nigdy nie pozwolono mi na walkę o te punkty, a mimo to je rozdano - powiedział zawodnik Alpine.
- Nie było mowy, abyśmy mogli się ścigać. To była tylko sytuacja z czerwoną flagą lub samochodem bezpieczeństwa. Jak więc przyznawać punkty za coś, co nie było wyścigiem?
Podobnego zdania w tej sprawie był także Carlos Sainz, który przyznał, że żaden z kierowców nie zasłużył na jakąkolwiek zdobycz punktową.
- Jeśli w rzeczywistości nie było [wyścigowych] okrążeń wyścigu, nie było zawodów, dlaczego należy przyznawać punkty lub jakikolwiek wynik? W zasadzie nie było wyścigu, nie ścigałem się, więc nie zasłużyłem na pół punktu. Nie wiem, dlaczego to dostałem.
- Jeśli zrobiono to z zamiarem przyznania punktów, myślę, że jest to absolutny nonsens. Nie sądzę, że powinniśmy pokonywać jakiekolwiek okrążenia, aby modyfikować wyniki wyścigu.
- Nie sądzę, że należało dzisiaj [w niedzielę] przyznawać punkty - dodał Lando Norris, który uplasował się na czternastym miejscu. - Zrobiliśmy mało okrążeń wyścigowych za samochodem bezpieczeństwa po to, aby ludzie zdobywali punkty...
- Może powiedziałbym coś innego, gdybym był pierwszy i zdobył dużą ilość punktów, nie wiem. Nie czuję - chociaż nam przyniosło to korzyści, bo Daniel zdobył sporo w porównaniu do Ferrari - że jest to zasłużony wyścig na jakiekolwiek oczka, ponieważ ostatecznie to nie jest wyścig.
Swoją opinię nt. niedzielnych wydarzeń wyjawił również Zak Brown, który opublikował nagranie na Twitterze. Dyrektor generalny McLarena zakwestionował decyzję sędziów o rozdaniu połowy punktów, twierdząc, iż ten zapis regulaminu powinien zostać dokładnie przeanalizowany przez władze Formuły 1.
- Przepisy mówią, że po przejechaniu kilku okrążeń można nazwać to wyścigiem. Myślę, że należy to zweryfikować. Nie sądzę, aby ktokolwiek twierdził, że pogoda była bezpieczna do ścigania, ale jako sport potrzebujemy lepszego rozwiązania. Kiedy zdarzy się taka sytuacja, wynikiem nie powinien być wyścig zakończony po trzech okrążeniach za samochodem bezpieczeństwa - brzmi część jego oświadczenia.
- Myślę, że teraz to musi zostać zrewidowane przez nas wszystkich, aby wyciągnąć wnioski i zdać sobie sprawę, co moglibyśmy zrobić inaczej, jeśli mamy taką sytuację. Harmonogram jest dość skomplikowany, ale nie sądzę, by ktokolwiek powiedział dzisiaj, że nazwanie tego wyścigiem jest właściwe. Zaczniemy więc nad tym pracować i mamy nadzieję, że coś takiego się nie powtórzy.
Zupełnie inaczej niedzielny "wyścig" na torze Spa-Francorchamps oraz kwestię punktów postrzega George Russell, który zajął drugie miejsce po imponującej postawie w kwalifikacjach i po raz pierwszy w Formule 1 stanął na podium, zasilając dorobek Williamsa kolejną solidną zdobyczą.
- Warunki były niesamowicie trudne i nawet na drugim miejscu, mając tylko jeden samochód z przodu, czasami nie widziałem Maxa [Verstappena] przed sobą. Bardzo mi przykro z powodu wszystkich na torze i tych, którzy patrzą z całego świata, że nie mogliśmy się ścigać, ale bezpieczeństwo musi być na pierwszym miejscu.
- To dziwne uczucie, ponieważ nigdy w mojej karierze nie miałem takiej końcówki wyścigu, ale podium to podium i weźmiemy je bez względu na wszystko. Zostaliśmy nagrodzeni za ciężką pracę, którą wykonaliśmy wczoraj [w sobotę] jako zespół. Oczywiście, gdyby wyścig odbył się dzisiaj [w niedzielę], byłoby nam niezwykle trudno utrzymać naszą pozycję, ale musisz wykorzystać okazję, jeśli taka jest - powiedział Brytyjczyk.