Kilku kierowców otwarcie skrytykowało Michaela Masiego za opóźnioną reakcję w sprawie wyjazdu samochodu bezpieczeństwa na tor po wypadku Maxa Versteppna 

Wczorajszy incydent z udziałem Holendra ma swoje drugie dno, bowiem dyrekcja wyścigu na tym etapie zmagań zadziałała bardzo opieszale w kwestii wprowadzenia żółtych flag, a następnie okresu neutralizacji, w wyniku czego zawodnicy z dużą prędkością wymijali zarówno rozbity bolid, jak i jego szczątki, które zalegały na prostej startowej, co z automatu groziło powtórką z rozrywki. 

Stosowne flagi w tym fragmencie toru pojawiły się dopiero po 20 sekundach od wypadku, natomiast safety car został aktywowany po upływie 90 sekund, aczkolwiek Michael Masi zaznacza, że przez cały czas należycie kontrolował całą sytuację. 

Leclerc

Swojego zdziwienia takim przebiegiem wydarzeń nie ukrywał Charles Leclerc, który przez radio dosadnie skomentował brak szybkich decyzji ze strony komisarzy FIA. 

- To jakiś żart, to żart! Samochód bezpieczeństwa powinien pojawić się od razu. Na co oni czekają? - przyznał na gorąco Monakijczyk. 

Reprezentant stajni z Maranello po opuszczeniu kokpitu nadal nie mógł zrozumieć, dlaczego kontrola wyścigu potrzebowała aż tyle czasu, aby wdrożyć okres neutralizacji. 

- Byłem po prostu zaskoczony tym, że na torze nie było jeszcze SC, dlatego też zgłosiłem swoje obawy przez radio. Było to dla mnie jasne, że należy zwolnić przy takim wypadku. To było bardzo ryzykowne, ponieważ incydent miał miejsce na prostej, czyli w dość niebezpiecznym miejscu. Jednakże cała procedura trwała dłużej, niż się spodziewałem. Myślę, że pozostali zawodnicy byli zaskoczeni w ten sam sposób - powiedział Leclerc w rozmowie z serwisem Autorsport. 

- Jest to sprawa, którą na pewno poruszę na następnej odprawie przed GP Francji. Chcę zrozumieć, dlaczego zajęło to trochę więcej czasu niż zwykle. 

Sainz

Podobnymi spostrzeżeniami na ten temat podzielił się jego partner z ekipy, Carlos Sainz.  

- Normalnie, gdy dochodzi do tak dużego wypadku, to od razu pojawia się podwójna żółta flaga, a chwilę później dochodzi do neutralizacji. W tym przypadku zajęło to jakieś pół minuty, czy nawet całą minutę. Musieliśmy więc przejeżdżać obok tak dużego wypadku przy zwykłej żółtej fladze - dodał Hiszpan. 

Vettel

Prezes Stowarzyszenia Kierowców Grand Prix, Sebastian Vettel, potwierdził natomiast, że będzie chciał wyjaśnić ten incydent z dyrektorem wyścigu na najbliższym zebraniu. 

- Trochę się zastanawiałem, dlaczego po wypadku Maxa tak długo musieliśmy czekać na pojawienie się samochodu bezpieczeństwa. Stał on przecież na samym środku toru, a reakcja zajęła trochę czasu, ale na pewno dowiemy się, dlaczego tak się stało. 

Czerwona flaga i wznowienie akcji 

Podczas gdy całą stawkę prowadził Bernd Mayländer, dyrektor sportowy Red Bulla, Jonathan Wheatley - w obawie o kolejne tego typu incydenty - zasugerował Michaelowi Masiemu, aby ten zastopował wyścig czerwoną flagą, co miało umożliwić zespołom wymianę opon. 

red flag

Sam zainteresowany wyjawił, że już wcześniej wpadł na taki pomysł.

- Właściwie to już o tym myślałem. Z perspektywy tego, co komunikujemy, każdego traktujemy, w taki sam sposób. Biorąc pod uwagę liczbę okrążeń, jaka pozostała do końca, rozpoczętą procedurę usuwania wraku i fakt, że na głównej prostej wciąż było mnóstwo odłamków, uważam, że decyzja o przerwaniu ścigania była najlepszą, jaką mogliśmy podjąć - stwierdził Masi. 

GP Baku

Po parunastu minutach, gdy sytuacja na torze została już opanowana i wszystkie bolidy znajdowały się w alei serwisowej, wówczas w grę wchodziły dwa rozwiązania - przedwczesny koniec zmagań lub restart z pól startowych. Finalnie zdecydowano się na wdrożenie drugiej koncepcji, powołując się w tym przypadku na aspekty sportowej rywalizacji.  

- Na szczęście od kilku lat mamy jasne przepisy dotyczące zawieszenia wyścigu. Gdy dochodzi do wstrzymania zawodów pod czerwoną flagą, to po przejechaniu określonego dystansu można cofnąć się do stanu klasyfikacji sprzed dwóch okrążeń. Oczywiście to tylko jedna z opcji w takiej sytuacji. Jest również możliwość, aby pod określonymi warunkami czasowymi dokonać restartu. W tym przypadku nie mieliśmy żadnych przeciwwskazań, by tego nie zrobić. 

Brak czerwonej flagi po wypadku Strolla 

Na etapie 31. okrążenia swój bolid przed prostą startową - w identycznych okolicznościach co Verstappen - rozbił Lance Stroll. Jednakże pomimo wielu rozrzuconych elementów, w tym przypadku nie zdecydowano się na wprowadzenie okresu czerwonej flagi. Masi argumentuje swoją decyzję tym, iż posprzątanie resztek z wypadku Kanadyjczyka nie wymagało wprowadzania aż tak radykalnych kroków. 

- W połowie dystansu mieliśmy sporo czasu, a ponadto po prawej stronie toru była dostępna spora przestrzeń. Dlatego też byliśmy przekonani, że w taki sposób sobie poradzimy. W przypadku auta Versteppna tej pewności już nie mieliśmy. Nie wiedzieliśmy, czy uda nam się szybko uprzątnąć wszystkie zalegające na torze odłamki. W związku z tym stwierdziliśmy, że najlepszym rozwiązaniem dla ducha sportu będzie zawieszenie wyścigu, a następnie restart ścigania - kontynuował Australijczyk.

Stroll

Wszyscy powinni zostać ukarani

Kierownik McLarena, Paul James, zwrócił uwagę na fakt, że Yuki Tsunoda  dwukrotnie  nie zachował należytej ostrożności podczas podwójnych żółtych flag, co natychmiast zostało przekazane do Michaela Masiego, który jednak finalnie nie wyciągnął żadnych konsekwencji względem Japończyka.

Yuki

- Sprawa jest bardzo prosta. Moim zdaniem należałoby ukarać wszystkich kierowców, gdyż nikt nie zwolnił pod podwójną żółtą flagą. Minimalne zwolnienie nie załatwia tutaj sprawy. Wyjaśnię to ze wszystkimi zawodnikami podczas najbliższego spotkania.