Jak na Formułę 1 to zdecydowanie kierowca "starej daty". 41 lat na karku, tytuł mistrzowski, lata spędzone w Ferrari, McLarenie, rywalizacja z największymi mistrzami ostatnich dekad i do tego udane życie prywatne. Czy sezon 2020 powinien być ostatnim rokiem Kimiego Raikkonena w F1 i jak długo Fin może jeszcze czerpać frajdę ze ścigania?

Klasyfikacja generalna: 16. miejsce

Punkty: 4

Najlepsze wyniki: P9 (GP Toskanii i Emilii-Romanii)

Kwalifikacje: 8-9 vs Giovinazzi

Wyścigi: 12-5 vs Giovinazzi

Nasza ocena: 5.09 (P16)

Najgorszy sezon w życiu

Gdyby spojrzeć na historię wszystkich startów Kimiego Raikkonena w seriach wyścigowych z "Formuła" w nazwie, jak np. Formuła 1 czy Formuła Ford, Formuła Renault etc., to niestety, ale trzeba będzie uczciwie powiedzieć, że 2020 był najgorszym rokiem Fina. Nigdy w klasyfikacji generalnej kierowców Raikkonen nie był tak nisko. Nawet debiutując w F1 w 2001 roku, kiedy byłem zajęty odrabianiem lekcji i oglądaniem Tabalugi czy innego Kuby Guzika, Kimi zakończył sezon na 10. miejscu w generalce, zdobywając 2,5x tyle punktów.

Powiem więcej, rok temu prowadziliśmy z drugim Bartkiem dyskusję w tonie "ile to jeszcze może potrwać?", debatując na temat przyszłości kierowcy z Espoo. Jakież zdziwienie ogarnęło mnie dzisiaj, gdy w to deszczowe grudniowe popołudnie, pierwszego dnia kalendarzowej zimy, uświadomiłem sobie, że w ubiegłym roku Kimi zdobył 43 punkty. Ponad 10 razy więcej niż w tym roku. 10 razy! To naprawdę musi boleć.

Kimi wprost mówił w wywiadach o tym, że podpisuje z Alfą Romeo dwuletni kontrakt, bo po prostu chciałby jeszcze trochę się pościgać. To jego hobby, przy okazji sposób na zapewnienie sobie i swoim bliskim jeszcze spokojniejszej przyszłości, a do tego siedziba szwajcarskiej ekipy znajduje się stosunkowo niedaleko domu rodzinny Raikkonenów. Zamiana miejsc z Leclerciem, dwuletni projekt domknięcia kariery i przy okazji ustanowienie nowego rekordu - Kimi brał udział w 1/3 wszystkich rozegranych wyścigach w historii F1, a przecież nie startował w latach 2010/11, bo był zajęty zabawą w rajdy.

Nagle się okazuje, że przez COVID-ową sytuację Alfa Romeo najwyraźniej postanowiła zabezpieczyć się w trudnej sytuacji finansowej i po prostu przeciągnąć jak najwięcej obecnych umów, także na sezon 2021. Tak się składa, że na stosie kartek do prolongowania (dziwnie brzmiący wyraz) leżał także kontrakt Kimiego, który najprawdopodobniej po krótkiej rozmowie z najbliższymi uznał, że w sumie to może jeszcze rok pojeździć w F1.

Raikkonen vs Giovinazzi

Do tego wszystkiego dokładam jeszcze przegraną bitwę kwalifikacyjną z Antonio Giovinazzim (8-9) i wszechobecną obojętność. Mam takie wrażenie, że w tym roku najmniej obojętną rzeczą były chwile spędzone na kręceniu reklam dla Orlenu, bo na nich się chociaż uśmiecha. Jak to jest, że ktoś tak z pozoru "obojętny", nadal jeździ w Formule 1? Cały problem z Kimim jest taki, że on nadal dowozi. W bezpośrednim porównaniu Tonio owszem wygrał z Kimim w kwalifikacjach, ale przy nieparzystej liczbie wyścigów zrobił to tylko jedną, jedyną sesją. Jeśli więc mamy brać pod uwagę statystykę, to w tym roku średnia pozycja startowa Raikkonena wynosiła 16,35 a Giovinazziego 16,76. Do tego dołóżmy sobie identyczną liczbę zdobytych punktów, ale i średnią pozycję na mecie - Kimi 13,00, Antonio 13,86 i nagle suche dane powoli przechylają się na korzyść kierowcy, który jeszcze chwile wyżej był dla nas "obojętny".

Pamiętacie jak było z kierowcami Haasa? No trudno cokolwiek powiedzieć, bo zespół taki i taki, bo Ferrari miało problemy. Identycznie sytuacja ma się w przypadku Kimiego Raikkonena i Antonio Giovinazziego. Ten drugi zaliczył chociaż wzrost osiągów, zwłaszcza względem kolegi z zespołu, jednak forma tegorocznej Alfy, spowodowana katastrofą silnikową w Ferrari, była tak okrutnie niewymierna, że o formie Kimiego nie możemy powiedzieć absolutnie nic nowego.

Przecież tak naprawdę mógłbym opisać zeszłoroczny sezon i nikt by nawet nie zauważył, no może poza odrobinę lepszymi wynikami kolegi z ekipy. Zacząłem szukać lepszych danych, starając się odkryć jakąś anomalię. Nie ma nic. Nawet jeśli zsumować czasy wszystkich sektorów w bitwie kwalifikacyjnej, to Kimi przegrał 24 do 27, czyli dokładnie o 3 sektory, więc dokładnie o jedną rundę. Książkowy przykład idealnie wyrównanej rywalizacji, w której wyjątkiem potwierdzającym regułę są średnie pozycje startowe.

Jaki był Kimi w 2020?

Przeciętny? To byłoby chyba najgorsze określenie jakie mogłoby się tutaj pojawić. Może i to był najgorszy sezon pod względem statystyki i prawdą jest, ze Tonio dogonił Kimiego osiągami, a nawet punktował od niego częściej i nie ukończył 3x tyle wyścigów co Kimi, ale to Raikkonen miał w tym roku przebłyski. Chyba bardziej cenimy tych, którzy mają przebłyski, chwile lepsze i gorsze, niż tych, którzy po prostu jadą, przeciętnie. Fin nie dojechał do mety jedynie w GP Austrii, pierwszym wyścigu sezonu, gdzie jechał po punkty, kiedy doszło do awarii i z jego Alfy odpadło prawe przednie koło. Później, aż do samego końca sezonu, Raikkonen za każdym razem dojeżdżał do mety. 

Można powiedzieć więc, że w tym roku Kimi był skuteczny - prowadził tak, że udawało mu się dowieźć wynik, tylko to wynik był byle jaki, bo bolid był gorzej niż byle jaki. Pojawiały się błędy, ale na ogół kończyło się na wymianie przedniego skrzydła. Pojawiały się też przebłyski i chciałbym pozwolić sobie na wyróżnienie jednego z nich. Grand Prix Portugalii, trudne warunki pogodowe, Kimi rusza na miękkich oponach. Szalony start, ślizgające się bolidy na pośrednim ogumieniu i niemal 20 lat doświadczenia. Z P16 na P6 na pierwszym okrążeniu, bez ryzykownych manewrów, bez grama emocji i karkołomnych ataków. Po prostu stoicki spokój i jeden z najciekawszych onboardów sezonu, który chętnie bym tutaj umieścił, ale F1 nie pozwala na embedowanie swoich materiałów - proszę wpisać na YouTube "Raikkonen Portuguese Start".

To jedno okrążenie jest tym, co nadal ma w sobie Kimi, trochę jak stary mistrz boksu, który potrafi zaskoczyć. Jestem niemal pewien, że Antonio nie potrafiłby zrobić tego tak spokojnie, tak sprawnie i jednocześnie tak pewnie. Tam aż się prosiło o kilka bardziej agresywnych ataków, o dziką szarżę, która w najlepszym przypadku mogłaby się skończyć na uszkodzeniu przedniego skrzydła. To był bardzo trudny rok dla fińskiego kierowcy i wydaje mi się, że mimo tego wszystkiego, Raikkonen był w nim po prostu sobą. Nie zmienił nic, nie pogorszył się ani trochę w stosunku do dwóch poprzednich lat.

On po prostu robi to samo co kiedyś, tak samo jak kiedyś, tylko w innej części stawki. Mam tylko nadzieję, że wiosną Ferrari pokaże nową jednostkę napędową, która pozwoli Raikkonenowi realnie walczyć nawet o Q3 w kwalifikacjach i zdobyć 10x tyle punktów. Was odsyłam do onboardu startu z GP Portugalii, a sam nucę pod nosem piosenkę z Kuby Guzika, bo od godziny, kiedy zacząłem pisać ten artykuł, wkręciła mi się niemiłosiernie.