Orlen na swojej piątkowej konferencji prasowej oficjalnie potwierdził przyszłość spółki i Roberta Kubicy w F1.
Jak można było się spodziewać, Polacy pozostaną z Alfą Romeo na kolejny sezon, co oznajmił prezes Daniel Obajtek.
- Zostajemy w Alfie. Nadal inwestujemy w budowę marki, bo nam się to po prostu opłaca. Sam ekwiwalent reklamowy wyniósł 400 milionów złotych. Bardzo dobrze pasuje to do naszych planów. To przekłada się również tu na sprzedaż detaliczną. Inwestowanie w sport się opłaca. Robert, z którym wiążemy nadzieje i który spełnia nasze oczekiwania, jest bardzo dobrze odbierany w Polsce i poza nią. Mimo pandemii, inwestowanie w sport się opłaca, bo budowa rozpoznawalności marki wiąże się mocno z biznesem.
Koncern naftowy znów będzie pojawiał się na bolidzie stajni z siedzibą w szwajcarskim Hinwil oraz pozostanie sponsorem tytularnym. Jest to pierwszy raz, licząc z 2020 rokiem, gdy polska firma wchodzi z tak dużym rozmachem do królowej motorsportu i pompuje tyle pieniędzy w promowanie marki akurat w F1.
Dodatkowo, rezerwowym w Alfie Romeo nadal będzie Robert Kubica, który taką rolę pełnił już w tym roku, a oprócz posezonowych testów młodych kierowców, występował też w wielu akcjach promocyjnych i aż pięć razy zastępował jednego z etatowych zawodników w FP1.
Zapewne umowa nie ulegnie dużej zmianie i 36-latka znów zobaczymy w kilku sesjach w nadchodzącym sezonie. Krakowianin zaznaczył jednak, iż planuje starty w innej serii w sezonie 2021.
- Cieszę się, że będziemy mogli razem kontynuować tę współpracę. Nie ukrywam, że jestem kierowcą wyścigowym i chcę się ścigać. Możliwe jednak, że będę się ścigał na innych arenach, czymś innym - wspomniał Kubica.