Pierwsze kwalifikacje w sezonie 2022 dostarczyły wielu emocji. Problemy Mercedesa okazały się prawdziwe, a Ferrari w końcu pozbyło się piasku.
Q1 - Silniki Ferrari odpaliły!
Po pierwszej rundzie przejazdów na szczycie tabeli uplasowały się dwa Ferrari z przewagą 0,3 sekundy nad Verstappenem i 0,4 nad… Bottasem! Nieźle prezentowały się również Haasy, szczególnie Magnussen, który plasował się na P6 zaledwie jedną tysięczną za piątym Hamiltonem.
Wyraźne problemy kierowcom sprawiał zaś zakręt 15., który wyrzucał zawodników na zewnętrzną, o czym przekonał się chociażby Sergio Perez.
Za to żadnych nieprzyjemności nie dostarczały limity toru, o których można było niemalże zapomnieć. Wygląda na to, że nowe rozwiązania z nimi związane działają jak należy.
I o ile białe linie sensacji nie sprawiały, o tyle zestaw kierowców, którzy pożegnali się z czasówką po Q1 już tak, ponieważ w antytop 5 znalazły się oba Astony, Tsunoda, Latifi i Ricciardo. Albon włożył koledze z Kanady 0.9 sekundy, a Hulk mimo braku testów pokonał Strolla.
Czołówka pozostała prawie bez zmian, ale na wyróżnienie zasługuje Alfa Romeo, za kierownicą której debiutant, Zhou Guanyu, zanotował zdecydowanie zadowalające 13. miejsce. Być może dobra waga robi różnicę.
Q2 - Co zawodzi McLarenie?
Pierwsza seria okrążeń znów przyniosła sporo zaskoczeń, z których największym chyba powinien być Magnussen przed oboma Mercedesami! Nie chcę się czepiać, ale chyba słowa Norrisa o Haasie jako głównym rywalu McLarena były delikatnym przecenieniem możliwości zespołu z Woking.
Ale niestety na tym skończyły się pozytywy w garażu zawodnika z numerem 20, który doznał problemów z hydrauliką odpowiedzialną za wspomaganie kierownicy. Spowodowało to, że Duńczyk nie powrócił już na tor w tym segmencie kwalifikacji, ale wystarczyło mu to na awans do Q3.
Z pozostałych zaskoczeń shoot-out opuścić musiał Lando Norris. W zeszłym sezonie taka sytuacja byłaby nie do pomyślenia, dziś stała się rzeczywistością. Nie wygląda to dobrze dla ekipy Zaka Browna…
Razem z Brytyjczykiem dzisiejszą aktywność na torze zakończyli Zhou, który zadarł z limitami toru, Albon, Schumacher (pokonany przez zakręt nr 11). Walka pomiędzy nimi zakończyła się dla Micka tylko uślizgiem, kosztującym jednak finalny przejazd.
Odpadł także Ocon. Francuz został rzutem na taśmę wypchnięty przez swojego rodaka Pierre’a Gasly’ego, kończącego Q2 na P9, które daje jeszcze nadzieję zespołowi z Faenzy na dobry sobotni rezultat.
Na szczycie tabeli znalazł się Max Verstappen z Sainzem i Leclerciem za plecami. Zapowiadał się emocjonujący pojedynek pomiędzy tymi kierowcami. Wątpliwe było, aby dołączył do nich duet Srebrnych Strzał, osiągający czasy o ponad 0,8 sekundy gorsze.
Q3 - Ferrari is back!
Od razu po rozpoczęciu Q3 na ustach chyba większości widzów zawodów w Bahrajnie było tylko jedno, jeszcze niedawno szalenie kontrowersyjne zdanie - Mercedesy nie są w walce o pole position. Do prowadzącego po kilku minutach Sainza Hamilton i Russell tracili około półtorej sekundy! A więc wygląda na to, że ten jeden raz Mercedes nie kłamał.
Z pierwszego przejazdu zrezygnowali Alnoso, Magnussen (powracający po naprawie hydrauliki), a także Bottas. Jednakże na niespełna trzy minuty do flagi w szachownicę cała dziesiątka pojawiła się na torze. Emocje przez ostatnich kilkadziesiąt sekund sięgały zenitu, do samego końca Verstappen i Leclerc nie pozwalali przewidzieć, który z nich sięgnie po pierwsze pole startowe.
Pierwszy z czasem 1:30.558 na finiszu pojawił się Monakijczyk. Wszystko leżało w rękach Holendra. Ten jednak nie podołał zadaniu i ukończył kółko po bahrańskim obiekcie o 0,123 sekundy wolniej. Wtedy ostatecznie definitywnie stało się jasne, że Scuderia wróciła na stare, dobre, zwycięskie tory. Nie ma jednak wątpliwości, że Red Bull, przynajmniej ten z jedynką na nosie, jest i będzie tuż za nimi.
"Podium" uzupełnił Carlos Sainz, który nie poprawił się na ostatnim okrążeniu, a za nim znalazł się Sergio Perez, odstający od top 3 aż o 0.2 sekundy. Meksykanin będzie musiał się zatem mocno wytężyć, jeśli zamierza skosztować jutro szampana na podium.
Swojej kariery w Mercedesie nie rozpoczął zbyt dobrze George Russell, który w jutrzejszym wyścigu wystartuje dopiero z P9! Były podwładny Josta Capito miał poważne problemy w drugim sektorze, które skreśliły jego szanse na ostateczny triumf, podobnie jak morświnowanie, które nie do końca opuściło W13.
Jutrzejszy wyścig zapowiada się więc niezwykle emocjonująco. Leclercowi wystarczy tylko życzyć, aby nie było powtórki z 2019, kiedy po starcie z pole position i prowadzeniu przez większość wyścigu jego niezmącony niczym marsz po zwycięstwo przerwał problem z silnikiem. Pozostaje jednak powiedzieć jedno, jakże piękne zdanie: FORZA FERRARI!
Ładowanie danych