Lance Stroll był fatalny w 2019 roku. Co do tego chyba nikt nie ma wątpliwości. W tym sezonie musiało być lepiej, na co składało się kilka czynników. I faktycznie, było. Czy to już szczyt jego możliwości, a może nadal nie widzieliśmy limitu umiejętności Kanadyjczyka?

Klasyfikacja generalna: 11. miejsce

Punkty: 75

Najlepszy wynik: P3 (GP Włoch, GP Sakhiru)

Kwalifikacje: 4-10 vs Perez, 1-1 vs Hulkenberg

Wyścigi: 4-4 vs Perez, 1-0 vs Hulkenberg

Nasza ocena: 5.97 (P12)

Sinusoidalne tendencje

Trzeba powiedzieć sobie otwarcie - walka w zespole z Sergio Perezem nie należy do najłatwiejszych. Pewnym udogodnieniem z pewnością jest fakt, że team należy do Twojego ojca. Mimo tego Stroll przegrał wewnętrzną rywalizację i to z kretesem. Meksykanin był lepszy praktycznie w każdym aspekcie, a jedyna rzecz, w której Lance górował, to kwalifikacje w Turcji. Niewątpliwie nie można zapomnieć o tym pole position, nieważne w jak szalonych okolicznościach. Stroll potrafił pojechać dwa świetne wyścigi, żeby potem dwa kolejne zepsuć. Najlepszym przykładem była ta feralna seria od straconego podium na Mugello. 

Natomiast najgorszą historią tego sezonu dla Kanadyjczyka wcale nie jest przegrana z Sergio Perezem. To w sumie żaden wstyd, szczególnie biorąc pod uwagę status Checo oraz jego obycie z zespołem. Bardziej problematyczne jest, kiedy do samochodu wsiada facet będący poza treningiem i jadący tym autem pierwszy raz, po czym łoi Ci tyłek! Umówmy się, Grand Prix Wielkiej Brytanii nie liczę Hulkowi jako pełnego weekendu. Dostał kilka kółek na zapoznanie się z bolidem, co pomogło mu tydzień później na Silverstone, jasne. Po trzech treningach Niemiec pokazał Strollowi miejsce w szeregu, zajmując trzecią pozycję przed Maxem. Lance tymczasem skończył… szósty ze stratą 0,4 sekundy.

Powiecie, że finalnie to Kanadyjczyk ukończył wyścig jako szybszy Racing Point. Oczywiście! To jednak ani trochę nie zmienia faktu, że to była prawdopodobnie najboleśniejsza weryfikacja.

Lance jest szybkim kierowcą, jasne. Udowadniał to w seriach juniorskich i nie da mu się tego odmówić. Natomiast jak świadczy o kierowcy, kiedy do drugiego bolidu wsiada facet, który jest wyszydzany za bezpodiowość i robi z Ciebie tatar w kwalifikacjach? W Twoim zespole i Twoim samochodzie? To mocno daje do myślenia, a zwolnienie Pereza, kiedy już wrócił do zespołu, udowadnia, że jeżeli Lance chce, to Lance będzie jeździć.

How many tiiiiiiimes!

Tylko Jerzy Janowicz może to dobrze podsumować. Lance jest chimerycznym, bardzo szybkim kierowcą. Na ten moment realnie jest w połowie stawki, jeżeli chodzi o pakiet z autem. Zdecydowanie wolałbym zobaczyć w przyszłym roku duet Perez - Vettel w różowo-zielonych maszynach (czy jakiekolwiek one w końcu będą), bo dawałoby to zdecydowanie większe emocje za plecami liderów. 

Ile jeszcze razy mamy dawać kolejne szanse Strollowi? Z jednej strony potrafił zachwycić fantastyczną dyspozycją w Turcji, ale też trzeba pamiętać wątpliwe zachowanie jego, jak i zespołu, przy okazji jego zakażenia się COVIDem. Wydaje mi się, że czas przyzwyczaić się do tego stanu rzeczy, a przyszły sezon będzie bardziej próbą Vettela niż Strolla.

Umacniam się w przekonaniu, że takie okazjonalne wybryki to może być sufit dla Kanadyjczyka. Szybki kierowca, który ma jeszcze problemy z racecraftem (przypomnę chociażby zakręty ścinane do wierzchołka, bo po co sprawdzać lusterka), ale bez tego pierwiastka boskiego, który potrzebny jest do walki o najwyższe cele.