Williams wyjawił, że w bolidzie Nicholasa Latifiego doszło do problemu z silnikiem, który uniemożliwił mu walkę o Q2.
Kanadyjczyk zakończył czasówkę na ostatnim, 20. miejscu, tracąc sekundę do 19. Sebastiana Vettela, jak i 1,6 sekundy do zespołowego kolegi w pierwszym segmencie zmagań. Nie było to jednak spowodowane jego słabą postawą na torze.
- Mieliśmy problem, któremu nadal się przyglądamy - ocenił zawodnik. - Podczas pierwszego przejazdu na wyświetlaczu pokazały mi się komunikaty o utracie mocy, a na drugim problem powrócił, więc musiałem odpuścić.
Jak wyjawił później Dave Robson, szef działu osiągów, gdyby nie usterka, Latifi mógł być w grze nawet o awans do kolejnej części kwalifikacji.
- Jak wiemy, [Nicholas] ma tendencję do zaczynania z nieco gorszym tempem, a potem idzie do przodu. Miał natomiast mniej mocy, bo silnik [automatycznie] częściowo ją ograniczył, by nie doprowadzić do poważniejszej awarii.
- Podwójnie irytujące było to, że gdy wyjechał na drugi przejazd, zrobił fantastyczny pierwszy sektor i był nawet odrobinę szybszy od Alexa aż do zakrętu nr 7, gdy powiedzieliśmy mu, że musiał odpuścić. Co prawda od zakrętu nr 7 do końca jest jeszcze daleka droga, a my nie wiemy, jak bardzo zniszczył swoje opony na początku próby, ale będąc uczciwym wobec niego, miał dobry przejazd i mógł awansować do Q2.
- Wiem tyle, że to nadal jest analizowane przez Mercedesa - opisywał awarię. - Widzieliśmy, że pojawił się problem, ale nie sądzę, że dotyczyło to elementów konstrukcji. System wodny nie działał tak, jak oczekiwaliśmy. Liczę, że naprawią to dziś wieczorem. Frustrująca sytuacja dla Nicky'ego, ale wydaje mi się, że uniknęliśmy większych uszkodzeń.
Pytany przez nas o postawę Alexa Albona, który notował dobre czasy, ale ostatecznie skończył na 15. pozycji, inżynier stwierdził, że istniała szansa na lepszy wynik, ale jedynie w idealnym scenariuszu.
- Gdyby przejechał perfekcyjne okrążenie w końcówce, byłby na P11 lub P12. Q3 było poza zasięgiem, szczerze mówiąc, ale i tak musiałby być perfekcyjny. Osiągnięcie tego tutaj nie jest łatwe, bo trudno ocenia się, na ile można naciskać na początku przejazdu, by opony wytrzymały do końca. O tym, czy się przesadziło, wiadomo dopiero w 3. sektorze, więc to wymagałoby pewnego rodzaju perfekcji, która jest niemalże niemożliwa.
- Niespecjalnie, szczerze mówiąc - dodał, proszony o ocenienie, czy wywołana racą czerwona flaga utrudniła życie Tajowi. - To po prostu frustrujące, bo tworzy się plany, wysyła kierowcę, a tu nagle trzeba zjechać i wszystko się chłodzi. Na szczęście mieliśmy dwa nowe komplety opon, a do tego byliśmy wtedy na używanym.
- Nie straciliśmy dużo, a okrążenie, które przejechał na starym zestawie, było naprawdę znakomite, bo był jakieś 0.4 sekundy za Ferrari, które również miało używane ogumienie. To dało mu szansę na walkę o awans już na nowych oponach. Niestety później spadliśmy w tabeli, ale czerwona flaga nie wpłynęła na niego.