Dyrektor generalny stajni z Enstone, Laurent Rossi, ponownie zabrał głos na temat obecnej dyspozycji swojego składu. 

Po wywalczeniu czwartego miejsca wśród konstruktorów w sezonie 2022 ekipa Alpine z dużymi nadziejami przystępowała do kolejnego cyklu mistrzostw świata, podczas którego miała znacząco zbliżyć się do trzech najlepszych zespołów ostatnich lat. Rzeczywistość okazała się jednak nieco inna i po pięciu tegorocznych rundach Francuzi są dalecy od realizacji swojego planu, gdyż na ten moment są szóstą siłą w stawce, a na ich koncie znajduje się zaledwie czternaście punktów. 

Na pierwsze mocniejsze komentarze ze strony kierownictwa zespołu nie musieliśmy czekać zbyt długo, gdyż podczas minionego weekendu w Miami do całej sprawy odniósł się CEO Alpine, który jasno dał do zrozumienia, iż nie jest zadowolony z obecnej formy drużyny. W sobotę w internecie pojawił się mocny wywiad, udzielony Canal+ po francusku, w którym postawa składu została nazwana amatorską, słabą i rozczarowującą do tego stopnia, iż Rossi podważył sens wydawania pieniędzy. Gromy spadły także na podejście do rywalizacji, które ma być gorsze od tego, jakie prezentowano w przeszłości.

Po zakończeniu zmagań na Florydzie ukazała się natomiast kolejna porcja wypowiedzi Laurenta, tym razem już po angielsku, na oficjalnej stronie serii, a także w mniej agresywnym - choć nadal krytycznym - tonie.

- Nie spełniliśmy naszych celów rozwojowych i tak zaczęliśmy sezon - przyznał Rossi dla F1.com. - Obecnie brakuje nam wydajności względem miejsca, w którym chcielibyśmy być. W ciągu dotychczasowych weekendów popełniliśmy wiele błędów, zbyt wiele. Kiedy połączymy w całość słabe wyniki i wpadki operacyjne, to tworzy się bardzo trudna sytuacja. 

- To sprawia, że czeka nas trudny rok, choć jesteśmy na wczesnym etapie sezonu. Nie zamierzamy się poddawać, ale kilka rzeczy musi się zmienić. Musimy kontynuować wzmacnianie zespołu, aby odzyskać naszą wydajność. Jedną z rzeczy, która musi się zmienić, jest mentalność drużyny. To jest właśnie coś, co musi ulec zmianie wśród obecnych i nowych ludzi, których zamierzamy pozyskać.

- Wszystko zaczyna się od przyznania się do swoich błędów, aby ich nie powtarzać i mieć lekcję na przyszłość. Dobrze jest popełniać błędy, aczkolwiek powtarzalność w tej dziedzinie nie jest dobra, ponieważ jest to równoznaczne z tym, iż niewyciągnięte zostały odpowiednie wnioski. W tym roku zmagamy się z wieloma wymówkami, które w efekcie prowadzą do słabych wyników i braku doskonałości operacyjnej. 

- Muszę się z tym zmierzyć, dlatego też potrzebuję odpowiednich ludzi, którzy się tym zajmą. Potrzebuję, aby zespół był w pełni świadomy swoich obowiązków, gdyż pewne rzeczy nie zależą ode mnie, tylko od nich. Na tym polega właśnie odpowiedzialność. Mam nadzieję, że postawią taką samą diagnozę. Dam im jasno do zrozumienia, gdzie tkwi problem i będą musieli to naprawić. 

Kolejny mocny wywiad CEO Alpine: Albo wyniki, albo konsekwencje

Otmar Szafnauer, szef Alpine (fot. Parcfer.me)

Francuz zapytany, czy to Otmar Szafnauer jest w pełni odpowiedzialny za słaby start kampanii, odparł: - On jest odpowiedzialny za wyniki zespołu. To jego zadanie. Otmar został sprowadzony, aby pokierować ekipą, przez ten sezon i kolejne lata, jednocześnie podążając w stronę wyznaczonych celów, które zakładają dokonywanie znaczących postępów, jak robiliśmy to w ostatnim czasie. Dlatego też powierzyliśmy w jego ręce misję, która ma doprowadzić nas do wyznaczonych wyników. 

- W zeszłym roku nasz zespół spisywał się w miarę dobrze, ponieważ zdobyliśmy czwarte miejsce na koniec sezonu, co jest znaczącym progresem względem poprzednich lat. Wraz z tym postawiliśmy sobie kolejne cele. Obecnie w naszych szeregach pracują praktyczni ci sami ludzie co w poprzednim sezonie, więc nie akceptuję tego, że nie jesteśmy w stanie przełożyć naszej wydajności. Mam tu na myśli Otmara i resztę składu, gdyż Szafnauer nie odpowiada za wszystkie operacje. Ostatecznie pełna odpowiedzialność spoczywa jednak na jego barkach.

- Zaufanie wzrasta wraz z dobrymi wynikami i ulega erozji w przypadku złych wyników. Każdy zaczyna z odpowiednim kapitałem zaufania, a potem trzeba nim zarządzać. W sporcie, który jest pełny rywalizacji, możesz znieść tylko określoną liczbę niepowodzeń. Bardzo łatwo jest więc szybko określić, czy zmierzasz w odpowiednim kierunku. Uważam, że Otmar jest bardzo zdolny, ale ma na swoich barkach bardzo trudne zadanie. Wiem, że możemy zrealizować nasz plan i dostać się do miejsca docelowego, ale wymaga to solidnego przyłożenia się do pracy. Ludzie muszą zdać sobie sprawę, że nie jesteśmy tam, gdzie powinniśmy być.

- Z tego, co wiem, Aston Martin ma mniej inżynierów niż my. Nie mają jeszcze własnego tunelu aerodynamicznego, a także własnej fabryki. Swój rozwój zawdzięczają przede wszystkim temu, że dołączyli do nich odpowiedni ludzie. To pokazuje, że wszystko sprowadza się do kreatywności i wydajności. Na tym polega ta gra i jesteśmy tego świadomi. Dlatego też z przykrością nie kupuję wymówki o braku odpowiednich zasobów. 

Rossi w trakcie rozmowy podkreślił również, iż w przypadku braku dalszego progresu nie ma ryzyka tego, że Grupa Renault zdecyduje się zamknąć swój niedawno wznowiony projekt w F1. 

- Zero ryzyka. Ryzyko takiego ruchu jest wręcz zerowe. Zaangażowanie koncernu jest niezwykle silne. Wiedzieliśmy, że po drodze czekać nas będą gorsze momenty. Mówiłem to już wtedy, gdy przeżywaliśmy dobre chwile, jak na przykład zwycięstwo na Węgrzech i zdobycie czwartego miejsca w klasyfikacji generalnej w zeszłym roku. 

Alpine F1 parcfer.me

Bolid Gasly'ego w drodze na grid (fot. Parcfer.me)

- Tak jak mówiłem, wiedzieliśmy, że napotkamy na swojej drodze wyboje. Wiemy też, że to nie koniec i pojawi się jeszcze wiele innych problemów. Szczerze mówiąc, taki jest już los zespołów wyścigowych. W Mercedesie i Ferrari w ostatnich dwóch latach doznali wzlotów i upadków. W jeden weekend potrafili być bohaterami, a w następnym GP byli zerami. My działamy na nieco niższym poziomie, co oczywiście mnie denerwuje, ale również doświadczamy wzlotów i upadków. 

- Musimy po prostu ustabilizować kurs. Nie mam żadnych wątpliwości, że będziemy tutaj nadal za dziesięć lat. Zespół w międzyczasie będzie się zmieniał, jak każda inna drużyna, ale chodzi o to, aby szukać wzmocnień i móc się stawać coraz lepszym składem.

Sam zainteresowany na sam koniec zaznaczył, iż nie zawaha się dokonać zmian personalnych w przypadku, gdy trend słabych wyników będzie kontynuowany. 

- Teraz jest na to zbyt wcześnie, ale też nie chcę wzbudzać w ludziach poczucia komfortowej sytuacji. Nie biorę udziału w rywalizacji i nie zmieniam moich celów, bo tak jest łatwiej. Zespół zdołał zająć czwarte miejsce w zeszłym roku. Mamy odpowiednie środki, by powtórzyć ten wynik. Chcę, żeby zespół uplasował się na czwartym miejscu. Jeśli jednak do tego nie dojdzie, to będzie porażka. 

- Jeżeli jednak zespół zawiedzie, a ludzie dadzą z siebie 500% talentu i zdołają choć trochę ruszyć ten statek, oczywiście będzie to okoliczność łagodzącą i dobry prognostyk na przyszłość. Jeśli będzie inaczej, to wtedy trzeba będzie zastosować złotą zasadę biznesu, która zakłada wyciągnięcie odpowiednich konsekwencji. Nie zamierzam czekać do końca roku. Trajektoria nie jest dobra. Musimy jak najszybciej naprawić mentalność zespołu.