Ferrari potwierdziło, że skrzynia biegów Charlesa Leclerca przetrwała wypadek, do którego doszło w końcówce kwalifikacji. Tuż przed wyścigiem okazało się jednak, że element nie jest sprawny.

Monakijczyk w czasówce wykręcił najlepszy czas, jednak podczas ostatniej próby, próbując się poprawić, rozbił samochód w sekcji 15-16.

Chociaż większą część uderzenia przyjął przód, tył również został naruszony. Z tego powodu istniały obawy o skrzynię biegów i nawet cały monokok. Wymiana przekładni kosztowałaby zawodnika 5 pozycji, a poważniejsze naprawy - przy zmianie specyfikacji - nawet start z pit lane.

Charles Leclerc, Ferrari

W sobotni wieczór Scuderia podała, iż pierwsze analizy nie wykazały zniszczeń, ale zespół planował przyjrzeć się elementowi dokładniej i podjąć decyzję w niedzielny poranek. Mattia Binotto deklarował, że jeśli będzie istniało jakiekolwiek zagrożenie, zespół zdecyduje się na wymianę i przyjęcie kary.

Po godzinie 12:15 Włosi przekazali, że wszystko jest w porządku. Oznacza to, że samochód z numerem 16 ustawi się na pole position do wyścigu w Monako, mając ogromną szansę na zwycięstwo.

- Po porannej szczegółowej kontroli nie odnaleziono żadnych widocznych defektów w skrzyni biegów Charlesa Leclerca. Monakijski kierowca wystartuje więc do dzisiejszego wyścigu z pole position, zgodnie z wynikami kwalifikacji - poinformowało Ferrari.

Aktualizacja:

Mimo tego, co wczoraj mówił Mattia Binotto, ekipa najwyraźniej podjęła ryzyko. Charles Leclerc nie zdołał wyjechać na pola startowe, mając problemy ze skrzynią biegów już na pierwszym okrążeniu zapoznawczym przed startem.

Zawodnika czekałby start z alei serwisowej, o ile zespołowi udałoby się okiełznać jego maszynę.

Niestety o 14:40 potwierdziło się, że Monakijczyka zabraknie w wyścigu. Ferrari przekazało, iż doszło do usterki lewej półosi napędowej.