Charles Leclerc nie wyraził się optymistycznie na temat bolidu Ferrari na sezon F1 2026, który został przez niego przetestowany w ostatnich dniach w symulatorze. Zawodnik ma jednak nadzieję, że wraz z rozwojem projektu w najbliższych miesiącach sytuacja ulegnie diametralnej poprawie. 

Choć zespoły Formuły 1 wciąż przywożą poprawki do swoich obecnych konstrukcji, to za kulisami od kilku miesięcy trwa już intensywny wyścig zbrojeń przed kolejnymi mistrzostwami. To właśnie w przyszłym roku czeka nas wielka rewolucja, która dotknie silników oraz samych aut.  

Ekipy stoją więc aktualnie przed sporym wyzwaniem i muszą koncentrować się na pracach przy dwóch projektach. Sugeruje się, że bieżący cykl wdrażania modyfikacji do aut zamknie się już za tydzień podczas Grand Prix Wielkiej Brytanii. Tym samym po tej rundzie wszystkie zespoły powinny skupić się już na przyszłości.

Najbardziej ofensywnym podejściem może się tu poszczycić Williams, który zdecydował się postawić wszystko na jedną kartę i już od początku stycznia jest w pełni skupiony na nowej erze. Jeżeli dodamy do tego optymistyczne zapewnienia ws. nowej jednostki napędowej Mercedesa, to stajnia z Grove wygląda na takiego gracza, który już za kilka miesięcy może być całkiem mocny.

W innych zespołach działania również naturalnie postępują, przez co temat sezonu 2026 pojawił się podczas czwartkowej sesji dla mediów w Austrii z udziałem Leclerca, gdy zapytano go, ile czasu spędza w fabryce na doskonaleniu następnej konstrukcji. To właśnie przy tym wątku Charles wspomniał, że nowy czerwony pojazd w tej chwili nie jest najmilszym samochodem wyścigowym, za sterami którego zasiadał.

- Następny rok będzie bardzo ważny - powiedział Monakijczyk. - W tym sezonie mamy za to jeszcze kilka rzeczy do wykonania, które sobie zaplanowaliśmy. W przyszłej kampanii wszystko będzie dosłownie nowe, więc trzeba o tym intensywnie myśleć i tak też robimy. Kluczowe będzie, aby wejść w przyszły rok z odpowiednią bazą startową. W fabryce cały czas pracujemy nad tym. 

- Nie jest to najprzyjemniejszy samochód wyścigowy, jakim do tej pory miałem okazję jeździć, ale należy pamiętać, że wciąż jesteśmy na bardzo wczesnym etapie ewolucji tych pojazdów. 

- Moja nadzieja opiera się na fakcie, że ten projekt będzie ewoluował w ciągu najbliższych kilku miesięcy. Nie jest też tajemnicą, że według mnie przepisy na przyszły sezon będą prawdopodobnie mniej komfortowe dla kierowców.

- Teraz nie jestem wielkim fanem nowych regulacji, ale muszę to po prostu to zaakceptować. Jest to dla mnie spore wyzwanie i chcę się tego podjąć. Moim celem jest oczywiście zmaksymalizowanie możliwości nowego samochodu, który będzie zupełnie inny od tego, czym ścigam się obecnie. Czy mi się to podoba? Jeżeli mam być szczery, to nie bardzo.

Leclerc dodał, że brak przyjemności z jazdy wynika z ograniczonej siły docisku (spadek o około 30%) oraz kwestii zbierania energii elektrycznej.

- Uważam, że oba te czynniki sprawiają, że jazda nie jest komfortowa. Jeżeli mam doprecyzować, to ten drugi powód odgrywa większą rolę. To po prostu jest dziwne. Na ten moment nie mogę sobie wyobrazić, jak będą wyglądać wyścigi oraz kwestia wyprzedzania w przyszłym roku, gdy zaczną obowiązywać nowe przepisy.

- Wiem jednak, że Federacja oraz zespoły są świadome, iż należy nad tym jeszcze popracować. Nie wiem natomiast, jak bardzo sytuacja ulegnie zmianie.