Charles Leclerc zdobył Pole Position przed jutrzejszym wyścigiem o Grand Prix Monako. Kierowca Ferrari był zdecydowanie najszybszym zawodnikiem i nie popełnił żadnego błędu. Rywale z czołówki próbowali walczyć, a ryzyko w decydującym momencie doprowadziło do wypadków Sergio Pereza i Carlosa Sainza.
Monakijczyk zapewnił sobie dogodną pozycję do zwycięstwa w jutrzejszym wyścigu. Wiadomo przecież, jak istotnym czynnikiem w Monte Carlo jest ustawienie na starcie. Zarówno w czołówce jak i środku stawki kierowcy byli bardzo blisko siebie, a w najważniejszych momentach sesji o niektórych wynikach decydowały losowe zdarzenia.
Q1 - ZAKORKOWANE ULICZKI MONTE CARLO
Jednej z najważniejszych i najbardziej spektakularnych sesji kwalifikacyjnych w roku towarzyszyły bajeczne warunki pogodowe. Temperatura powietrza wynosiła 26 stopni Celsjusza, a wyboisty asfalt był rozgrzany do 48 stopni.
Gdy światło w alei serwisowej zmieniło kolor na zielony, kierowcy tłumnie pojawili się na torze aby rozpocząć kręcenie konkurencyjnych rezultatów. O nagłe przerwanie dobrego kółka na ciasnym torze w Monako bowiem nie trudno. Najkrótsza nitka w kalendarzu błyskawicznie się zakorkowała, a kwestią czasu było wzajemne przeszkadzanie sobie kierowcom.
O tym jak loteryjne potrafią być warunki do jazdy w Monako świadczył fakt, iż po pierwszych przejazdach na czele tabeli meldował się Fernando Alonso. Z podium prędko strącili go jednak faworyci kwalifikacji, kierowcy Ferrari i Red Bulla. Hiszpan pozostawał jednak w czołowej piątce, a uwagę przykuwała także chwilowa szósta lokata Pierre'a Gasly'ego. Francuza z tego miejsca strącił jednak Lewis Hamilton, którego Mercedes wciąż wyraźnie podskakiwał na nielicznych prostych odcinkach.
W pewnym momencie pierwszego segmentu sesji identycznym czasem okrążenia popisali się Sergio Perez i Carlos Sainz (1:13,292). Hiszpańskojęzycznym zawodnikom dawał on dwie czołowe pozycje. Chwilę później na P1 wskoczył jednak Charles Leclerc (1:12,569). Wszyscy regularnie nabierali rytmu i systematycznie poprawiali swoje wyniki. Było jasne, że im bliżej końca Q1, tym bardziej zatłoczą się ulice Monte Carlo.
Na mniej niż 3 minuty przed końcem na torze pojawiły się czerwone flagi. Z uwagi na, delikatnie mówiąc, nienajlepszą pracę realizatorów transmisji ciężko było wywnioskować, kto był jej winowajcą. Jak się później okazało Yuki Tsunoda zahaczył o barierę w szykanie po wyjściu z tunelu. Japończyk nie uszkodził jednak poważnie bolidu i zdołał powrócić do swojego garażu.
Pozostałe 2 minuty sesji oznaczały, że kierowcy desperacko będą próbowali poprawić swoje czasy raz jeszcze. W ostatniej sekcji toru zrobiło się jednak tak ciasno, że niektórzy kierowcy nie zdążyli rozpocząć ostatniej próby. Niewiele zmieniło się w czołówce... W porównaniu do dalszej części tabeli. Najmniej szczęścia mieli w końcówce (od końca) Zhou, Latifi, Stroll, Gasly i Albon, którzy pożegnali się z kwalifikacjami. Taki rozwój wydarzeń był szczególnie bolesny dla Francuza, któremu zabrakło sekundy, żeby pojechać jeszcze jedno kółko.
Q2 - CIASNO W CZOŁÓWCE, ZACIĘTA RYWALIZACJA W ŚRODKU STAWKI
Po pierwszych przejazdach w czołówce ponownie zrobiło się bardzo ciasno. Pierwszy Perez (1:12,059) odstawił Sainza na 0,015, a Leclerca na 0,033 sekundy. Więcej tracił Max Verstappen, który do swojego zespołowego kolegi tracił prawie pół sekundy. Mistrz świata poprawił po chwili swój wynik, ale chwilę później z czwartego miejsca zrzucił go Lando Norris.
Hamilton w międzyczasie narzekał przez radio na przegrzewające się tylne opony w swoim bolidzie. Po kolejnym niezadowalającym okrążeniu siódmy w tabeli Brytyjczyk ponowił komunikat do swojego zespołu. Kierowca z numerem 44 zjechał do garażu po świeży komplet miękkich opon, ale i następne pomiarowe okrążenie go nie zadowoliło, więc on porzucił swoją próbę.
Leclerc z kolei pojechał na tyle dobrze, że wyprzedził Pereza o 0,090 sekundy (1:11,894). Lokalny bohater miał jednak drobne problemy podczas zjazdu na obowiązkowe ważenie. Monakijczyk przestrzelił wagę i jego mechanicy musieli pomóc mu w powrocie na wyznaczone miejsce.
Kierowcy w środku stawki poprawiali swoje czasy w końcówce, a w zaciętej walce polegli ostatecznie Schumacher, Ricciardo, Magnussen, Bottas i Tsunoda. Świetne wrażenie zrobił Sebastian Vettel, któremu udało się awansować do finałowego segmentu kwalifikacji po raz drugi w tym sezonie.
Q3 - PODWÓJNY DZWON W DECYDUJĄCYM FRAGMENCIE
W trzeciej części czasówki emocje sięgały zenitu. Kierowcy mieli przed sobą bowiem najważniejsze momenty całego weekendu na Lazurowym Wybrzeżu, gdyż każdy awans w kolejności startowej oznaczałby większe szanse na dobry wynik w jutrzejszym wyścigu.
Bolidy błyskawicznie wyjechały na tor, a jako pierwszy pomiarowe kółko rozpoczął Leclerc. Monakijczyk dosłownie frunął pomiędzy barierami, a przy jego nazwisku od razu pojawiały się fioletowe paski. Trzy najszybsze czasy sektorów złożyły się na prowizoryczne Pole Position (1:11,376). Za jego plecami meldowali się Sainz (+0,225), Perez (+0,253) oraz Verstappen (+0,290).
Świetną próbą popisał się również Alonso, który wskoczył na piątą pozycję, wyprzedzając Norrisa i duet "Srebrnych Strzał".
Gdy czołowa trójka pozostawała w garażu przed decydującymi fragmentami, Verstappen pokonywał kolejne okrążenia, próbując poprawić swój rezultat. Przejazdy na używanym ogumieniu spaliły jednak na panewce, a Holender nie poprawił swojej pozycji w tabeli. Wszystko miało się zatem rozstrzygnąć w ostatnich sekundach.
Finałowe przejazdy ponownie rozpoczął Leclerc. Monakijczyk notował kolejny rekord w pierwszym sektorze, lecz jego próbę przerwała czerwona flaga. Na torze zapanował prawdziwy chaos gdy Perez stracił przyczepność tylnej części auta i uderzył w barierę w zakręcie Portier. Chwilę później w jego Red Bulla wpakował się zaskoczony sytuacją Carlos Sainz. Hiszpan wyjeżdżał bowiem ze ślepego zakrętu, a późno ogłoszona neutralizacja nie dała mu sygnału do zwolnienia i zachowania uwagi. Kwestia ta wzbudziła więc kontrowersje.
W międzyczasie drobny kontakt z barierą zaliczył także Alonso, który przestrzelił hamowanie na zjeździe z Mirabeau. Hiszpan nie uszkodził jednak bolidu.
Pole Position trafiło w ten sposób, ku uciesze lokalnych fanów, do Charlesa Leclerca. Czołową trójkę uzupełnili sprawcy końcowego zamieszania, Carlos Sainz i Sergio Perez.
Ładowanie danych