Charles Leclerc poparł swoją ekipą, która zdecydowała się odpuścić walkę o pole position, by mieć lepsze karty na wyścig.
Po pierwszych przejazdach w Q3 Monakijczyk był jedynie 0.1 sekundy za Maxem Verstappenem, ale ku zaskoczeniu obserwujących nie wyjechał na ostatnią fazę rywalizacji, ponieważ jego zespół chciał zaoszczędzić opony na niedzielę. Kamery pokazały go w sposób, który nie przypominał zadowolenia, jednakże sobotniej konferencji przyznał, że nie miał o to pretensji.
- Musimy być realistami - ocenił 25-latek. - Astony wydają się bardzo, naprawdę bardzo szybkie w tempie wyścigowym. Myślę, że właśnie dlatego dokonaliśmy takiego wyboru w Q3. Byliśmy gotowi stracić jedno czy dwa miejsca na starcie, ale w zamian mieć świeże opony i wszystkie szanse po swojej stronie. Jestem pewien, że to dobra decyzja, ale zobaczymy jutro.
- Aston pokazał bardzo obiecujące tempo wyścigowe w FP2, ale trudno oceniać tamtą sesję, bo nie wiemy, z jakim obciążeniem paliwem jeździli. Prawdopodobnie będą szybsi niż dzisiaj, chociaż i tak byli już blisko.
Pytany o to, czy był w stanie pokonać Red Bulle, gdyby nie sprytny plan Ferrari, odparł: - Nie lubię mówić, że coś byłoby możliwe. Poza tym trudno powiedzieć. Patrząc na stratę po pierwszej próbie, wiem, że mogłem się jeszcze poprawić, więc byłoby ciasno.
Model SF-23 podczas kwalifikacji był zaskakująco szybki, przez co Sergio Perez nie podarował sobie żartobliwego zarzucenia rywalom ukrywania potencjału maszyny. Leclerc stwierdził, że to nieprawda, ale wyjawił, iż liczył się z gorszym wynikiem.
- Nie widziałem worka z piaskiem! Znaleźliśmy dużo tempa w czasówce. Mam na myśli, że byliśmy w walce, a to coś, czego nie oczekiwałem. Miła niespodzianka, ale nie jestem pewien, jak do tego doszło. Musimy to zrozumieć. Należy analizować złe dni, ale również te dobre, bo tylko w ten sposób możemy się poprawić.
- Obyśmy również jutro doświadczyli miłej niespodzianki. Teraz nie wiemy, w jakich warunkach [Red Bull] robił symulację wyścigu, ale patrząc na FP2, są mocni.
Mediom nie umknęła również sytuacja z początku Q1, kiedy to Ferrari sypało nie piaskiem, ale swoimi częściami. Charles wyjawił jednak, że nie była to poważna sprawa.
- Usłyszałem przez radio, że wszystko było w porządku. Nie wiem, co to za część, bo nie widziałem żadnych obrazków. Zblokowane koło to pewnie wina mojego zbyt dużego optymizmu podczas hamowania do zakrętu nr 1. Nie odczułem niczego szczególnie dziwnego.