Kierowcy Ferrari będą musieli wyjaśnić sobie kilka rzeczy. Po wyścigu F1 w Las Vegas Charles Leclerc totalnie wściekł się na Carlosa Sainza i puścił mocną wiązankę przez radio.
Monakijczyk miał pretensje do swojego kolegi o brak współpracy. Zdenerwowała go sytuacja po drugim pit stopie, na który zjechał po nim.
To była bardzo dziwna sekwencja wydarzeń. Najpierw Sainz prosił o zjazd do alei, ale nie mógł się go doczekać. Później na polecenie zespołu puścił Leclerca i wydawało się, że wraz z Lewisem Hamiltonem skieruje się do pit lane. Tak się nie stało, bo nietypowo ściął zjazd i pojechał dalej.
Wizytę u mechaników złożył okrążenie później, a Charles pozostał na torze dłużej. Gdy już wyjechał, to ekipa powiedziała Hiszpanowi, aby nie atakował drugiego czerwonego bolidu. Miał bowiem lepiej dogrzane ogumienie, co w chłodnym Las Vegas dawało sporą przewagę.
Inżynier (Bryan Bozzi): Carlos został poinformowany, aby nie wyprzedzać, ale będzie blisko. Możesz być tuż przed nim.
Inżynier: Powiedziano mu, aby nie nakładać na ciebie presji. Zajmuj się więc swoimi oponami.
Sainz nie posłuchał, co spotkało się z mocnym komentarzem.
Inżynier: Skup się na oponach.
Leclerc: Może spróbujecie po hiszpańsku?
Ta sytuacja praktycznie rozstrzygnęła losy najniższego stopnia podium. Po przekroczeniu linii mety Leclerc ciągle był więc wściekły i pozwolił sobie na dużo w komunikacji z Bozzim.
Inżynier: Zbieraj [gumę], proszę.
Leclerc: Tak, czego tylko sobie życzysz, jak zawsze.
Inżynier: Charles, zrobiłeś swoją robotę. Okej? Dziękuję.
Leclerc: Tak, tak... Zrobiłem swoją robotę, ale jestem j****y za bycie miłym za każdym p*********m razem, za każdym p*********m razem... Tu nie chodzi nawet o bycie miłym, ale o wyrażanie szacunku. Wiem, że powinienem się zamknąć...
W tym momencie do rozmowy włączył się inny członek zespołu i spróbował przerwać słowami „Charles, Charles!”. Zdaniem niektórych mediów był to Fred Vasseur, ale na podstawie nagrania trudno stwierdzić to ze stuprocentowym przekonaniem. Nie udało mu się zastopować wybuchu kierowcy.
Leclerc: ...ale na pewnym etapie zawsze jest tak samo. O Boże, o ja p******ę.
Inżynier: Okej. Niezależnie od tego zrobiłeś coś dobrego dla zespołu.
Inżynier: I proszę, zbieraj [resztki gumy].
Leclerc: Zbieranie, k***a, mogę zbierać, czego tam sobie, k***a, chcesz.
Leclerc rzucił jeszcze coś niezrozumiałego pod nosem, po czym dodał: - Radio jest włączone, przepraszam.
W rozmowie z dziennikarzami piszącymi Charles nie powiedział niczego szczególnego na ten temat. Podkreślił jedynie, że wcześniej nie trzeba było go nawet prosić o to, aby puścił Carlosa.
Nie są to pierwsze tego typu pretensje Monakijczyka do Hiszpana. W tym sezonie głośno było po rundzie w Barcelonie, gdzie Leclerc wytknął mu zignorowanie ustalonej taktyki, a Sainz z kolei odgryzł się zaczepką o zbyt częstym narzekaniu.