Na starcie weekendu w Brazylii Lewis Hamilton zabrał głos na temat Roberta Kubicy, który do tegorocznego zwycięstwa w 24-godzinnym wyścigu Le Mans może wkrótce dołożyć triumf w Długodystansowych Mistrzostwach Świata. Najbardziej utytułowany kierowca F1 dał jasno do zrozumienia, że gdyby nie feralny wypadek, to jego stary rywal także zdobyłby najważniejsze trofeum w bolidach.
Dla Roberta Kubicy sezon 2025 będzie szczególnym okresem w karierze, gdyż to właśnie w tym roku, przy wsparciu swoich kolegów z AF Corse, udało mu się wygrać najbardziej prestiżowe wydarzenie w globalnym motorsporcie. Mowa tu oczywiście o 24-godzinnym wyścigu Le Mans, rozgrywanym na słynnej pętli Circuit de la Sarthe.
W ten weekend, obok GP Sao Paulo w F1, w Bahrajnie odbywa się również ostatnia runda sezonu WEC. Będzie to kluczowe wydarzenie dla tegorocznych losów tej serii, a Kubica i partnerzy, Phil Hanson oraz Ye Yifei, przystąpią do tego startu jako wiceliderzy w klasie Hypercarów, tracąc 13 punktów do fabrycznego Ferrari.
Choć Robert może się już pochwalić wygraniem WEC w klasie LMP2, co uczynił w 2023 roku, to finał długodystansowych zmagań i szansa na tytuł w klasyfikacji ogólnej nie przeszły bez echa w padoku toru Interlagos. Podczas spotkania z Lewisem Hamiltonem wątek polskiego kierowcy dość niespodziewanie poruszył jeden z brytyjskich weteranów dziennikarstwa, który naturalnie pamięta go z królowej motorsportu. Odnosząc się do krakowianina, Lewis wystawił mu bardzo ładną laurkę i zaznaczył, że kariera Polaka w F1 miała spory potencjał.
- Zdecydowanie mógł zostać mistrzem świata - powiedział Hamilton. - Był jednym z najlepszych kierowców, jakich widzieliśmy w Formule 1. Ścigałem się z nim w kartingu we Włoszech pod koniec lat 90. Już wtedy był fenomenalnym zawodnikiem.
- To niesamowite, jaką drogę przebył, wracając do F1 pomimo tak wielkich obrażeń, których doznał podczas wypadku. Takie talenty jednak zawsze powracają na szczyt. Cieszę się z jego sukcesów.

