Kevin Magnussen wykonał kolejny krok w stronę zostania zawieszonym na wyścig F1. Duńczyk podpadł wczoraj sędziom tylko dwa razy, a punkty karne naliczono mu raz.
Kierowca Haasa starł się z Loganem Sargeantem w sekcji 1-3 w połowie wyścigu w Miami. Jeszcze w trakcie trwania zawodów nałożono na niego 10 sekund kary, co sugerowało, że zdaniem sędziów jego wina mogła być dość klarowna.
Kluczem w tym przypadku okazały się wytyczne ws. ścigania, które stawiają wymóg bycia przynajmniej na równi z przednią osią rywala, aby mieć prawo do przestrzeni. Tak się jednak nie stało, a arbitrzy ocenili, że sprawcą w stu procentach był jadący z tyłu Magnussen. Dodali ponadto, że gdyby interpretować zajście jako próbę wyprzedzania w T3, to Kevin i tak nie miałby prawa do miejsca.
Kilka godzin po wyścigu podano, że na jego superlicencji znalazły się właśnie 2 kolejne punkty karne, których teraz ma już 10 z 12, niebezpiecznie zbliżając się do zawieszenia.
Ono mogło przyjść nawet wczoraj, gdyż Magnussen został dodatkowo wezwany z powodu wjazdu do alei w trakcie neutralizacji i niezmienienia opon. Choć może wydawać się to dziwne, Regulamin Sportowy w artykule 55.11 zabrania takiej praktyki.
Co prawda do błędu przyznał się zespół, lecz to nie uchroniło Kevina przed karą czasową (+20 sekund), a jedynie pozwoliło nie naliczać mu punktów karnych. Co ciekawe, sędziowie nie dysponowali precedensem w takiej sprawie, więc po prostu sięgnęli po rozwiązanie, które ma być zgodne z tym, jak wcześniej reagowano na naruszanie art. 55.11.
Sainz vs Piastri
Podczas wyścigu pokazano komunikat o tym, że kolizja Sainza i Piastriego zostanie przeanalizowana po sesji. Dotyczyło to drugiego starcia, w którym Carlosem rzuciło, co doprowadziło do uszkodzenia przedniego skrzydła w bolidzie Oscara.
Arbitrzy nie mieli wątpliwości co do tego, kto ponosił winę. Powodem było właśnie rzucenie tyłem auta Ferrari, co uznano za utratę kontroli nad pojazdem. W przypadku kolizji taki czynnik niemalże zawsze obciąża zawodnika i doprowadza do ukarania.
Tu jednak zastosowano nieco inne podejście. Delikatne rzucenie, choć kluczowe dla samej kary, określono jako okoliczność łagodzącą i postanowiono odejść od obecnie standardowej sankcji, czyli 10 sekund i 2 punktów karnych. Zamiast tego przyznano 5 sekund i 1 punkt karny.
Sainz nie musi martwić się o swój stan konta, bowiem to jego pierwsze oczko, ale tego samego nie może powiedzieć o wynikach GP Miami. Doliczenie 5 sekund zrzuciło go z P4 na P5, na czym skorzystał Sergio Perez.