Kevin Magnussen zabrał głos w sprawie karambolu, który miał miejsce na początku GP Monako.
Kręte i ciasne uliczki Księstwa kolejny raz dały o sobie znać na starcie dzisiejszego wyścigu, kiedy to doszło do bardzo dużego wypadku, w którym udział wzięły aż trzy bolidy.
W tym gronie znalazł się oczywiście największy rozrabiaka obecnego sezonu, czyli K-Mag, który swoim optymistycznym manewrem wyeliminował z dalszej rywalizacji nie tylko siebie, ale również Sergio Pereza oraz swojego kompana z drużyny, Nico Hulkenberga.
W tamtym momencie wszystko wskazywało na to, że Duńczyk otrzyma wkrótce na swoje konto kolejne punkty karne, co w jego przypadku wiązałoby się z zawieszeniem na Grand Prix Kanady. Finalnie nic takiego nie będzie miało miejsca, gdyż sędziowie postanowili nawet nie przeprowadzać dochodzenia w tej sprawie, co wydaje się być bardzo dziwnym zagraniem - nie pierwszy raz tym roku. Dla porównania za incydent z pierwszego okrążenia Esteban Ocon otrzymał +5 miejsc na weekend w Montrealu i dwa punkty karne.
Co ciekawe, podczas spotkań z mediami reprezentant Haasa nie chciał posypać głowy popiołem i otwarcie zrzucił winę na zawodnika z Guadalajary, który w jego opinii nie zostawił mu odpowiedniej przestrzeni.
- On nie zamierzał zostawić miejsca, na które ja liczyłem - powiedział Magnussen. - Duża część mojego przodu była przed jego tylnym kołem, w zasadzie moje przednie koło już tam było. Oczekiwałem więc, że zostawi miejsce po prawej, szczególnie że po lewej nie miał nikogo, tylko czysty tor. Jednakże on wcisnął mnie w ścianę. Niedobrze jest widzieć, jak oba auta [jednego zespołu] tak odpadają. Gówniana sytuacja.
- On pojechał trochę w stronę ściany, a potem odbił bardziej w drugim kierunku. Nie miałem gdzie uciec. Nie wiem, czy mnie nie widział, ale przecież nie zniknę. Miałem więc jednoczesny kontakt i z nim, i ze ścianą, a potem się rozbiliśmy. To bardzo frustrujące, bo zespół poniesie wielki koszt z uwagi na części zapasowe i budowę nowych komponentów.
Swoimi spostrzeżeniami podzielił się także inny uczestnik opisywanej przygody, a więc Nico Hulkenberg, który swoje pretensje kierował w obie strony.
- To zajście między Kevinem i Checo było głupie. Nie wiem, czy on widział Kevina, ale mógł zostawić mu miejsce. Z drugiej strony Kevin był wielkim optymistą, gdy pozostał tam, gdzie tor się zwęża i nie idzie idealnie prosto do zakrętu nr 3.
- Nie byłem bezpośrednio zaangażowany w walkę, więc taki skutek to najbardziej gówniana opcja. Zabrakło mi jakoś dwóch dziesiątych sekundy, aby ich minąć. Gdybym był o tyle dalej, po prostu by mnie nie zgarnęli.