Sytuacja, w której Logan Sargeant znalazł się w Formule 1, przypomina serię memów, gdzie dziecko pyta się mamy, czy może coś mieć, a ta odpowiada, że mamy to już w domu. Co prawda wszystko się zgadza, bo zgodnie z prośbą Sargeant jest młodym, zdolnym i szybkim Amerykaninem. Nawet wiek się zgadza! Jednak jest w tym wszystkim jeden haczyk. Logan nie nazywa się Colton Herta, nie jest choćby w połowie tak mocno pompowany jak jego rodak, a jego wejście do F1 grzeje niewiele osób.
Aczkolwiek to, że hype na Logana jest iluzoryczny, wcale nie oznacza, że Sargeant w królowej motorsportu będzie skazany na podobny los co swego czasu Scott Speed czy nawet Alexander Rossi, którzy w tej serii okazali się ciekawostkami.
Wręcz przeciwnie, wychowanek akademii Williamsa wchodzi do głównego składu jako doświadczony zawodnik z solidnymi papierami może nie na wielką, ale przynajmniej solidną jazdę na poziomie Formuły 1.
Przede wszystkim kariera Amerykanina broni się wynikami i to właśnie dzięki nim dostał szansę od stajni z Grove. Nie jest to przypadek pay drivera, który odbijał się z pieniędzmi od drzwi do drzwi, aż w końcu jak Nikita Mazepin czy Nicholas Latifi odpalił na jeden sezon i zakradł się od tyłu na sam szczyt.
W tej chwili z perspektywy Williamsa największą wartością dodaną, którą sportowo może wnieść Sargeant, jest to, jak w niższych seriach pokazywał się w słabszych maszynach. Tutaj największą uwagę przykuwają lata 2019 i 2021. W sezonie 2019 w Formule 3 razem z Felipe Drugovichem ciągnęli za uszy najsłabszego w stawce Carlina, a Loganowi udało się zdobyć punkty w czterech różnych wyścigach, czym przykuł uwagę dominującej w tamtej kampanii Premy.
Następnie po epickiej walce o mistrzostwo w 2020 roku pomiędzy nim, Piastrim i Pourchairem zakończył sezon na 3. miejscu, ale wyłącznie ze względów finansowych jako jedyny z TOP 3 nie awansował do Formuły 2. Co więcej, przez brak pieniędzy był bliski porzucenia dalszej kariery, ale rękę wyciągnął do niego Charouz, czyli najsłabszy zespół pandemicznego sezonu.
W czeskiej formacji Amerykanin ponownie pokazał, jak wiele potrafi zdziałać w słabszym środowisku, zdobywając 102 ze 127 oczek ekipy i kończąc rok na wysokim 7. miejscu w klasyfikacji generalnej. Logan w Charouzie ani razu nie przegrał w kwalifikacjach z zespołowym kolegą, a jego plecy w generalce oglądali między innymi Caldwell i Leclerc z Premy czy David Schumacher z mistrzowskiego Tridenta.
Nawiązując do rekordu kwalifikacyjnego, 22-latek przez całą juniorską karierę dał się poznać jako zawodnik bardzo szybki w czasówce. Od 2019 roku nie przegrał bezpośredniej rywalizacji z żadnym ze swoich kolegów, a na jego rozkładzie znajduje się kilku mocnych z dużymi sukcesami w seriach juniorskich, np. Drugovich, Vesti czy Lawson. Ale największe wrażenie robi przekreślone nazwisko "Piastri".
Tak. Mocne 8-1 w walce z kozakiem, który wygrał trzy ważne serie rok po roku i który kilka miesięcy temu potrafił przebierać w dużych ekipach środka stawki F1, grając wielkiemu koncernowi na nosie. Takie statystyki mocno boostują Logana, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że ten sam Piastri sezon po wspomnianej kwalifikacyjnej przegranej rozstawiał stawkę F2 po kątach, zdobywając rekordowe w tej serii pięć pole position z rzędu.
Jednak żeby nie uprawiać prosargeantowskiej propagandy, trzeba także zastanowić się nad tym, dlaczego nie jest pompowany przez media choćby w promilu tak mocno jak Colton Herta. Cóż, poza brakiem wsparcia finansowego, przez które Logan nie mógł szybciej wybić się do F1, czysto sportowo najbardziej brakuje mu okrzesania wyścigowego.
Amerykanin pomimo tego, że jest bardzo szybkim zawodnikiem, wciąż popełnia dużo prostych, wręcz niewymuszonych błędów w wyścigach. Pierwsze z brzegu przykłady to pomyłki w sprincie w Belgii i głównych zawodach w Holandii, które kosztowały go dojechanie do mety.
Co więcej, wychowanek Williamsa w tym sezonie miał spore problemy z przebijaniem się przez stawkę w krótszych zmaganiach i wielokrotnie popełniał takie błędy jak blokowanie opon czy zbyt szerokie wyjazdy. W tej kwestii jest wiele do podciągnięcia i Sargeant wyścigowo wciąż jest juniorem z dużymi rezerwami. W Grove będą musieli przepracować sporo godzin i uzbroić się w cierpliwość wobec człowieka z Florydy, zanim ten zacznie pokazywać pełnię swego talentu.
Nawiązując do pytania w tytule artykułu: Czy Logan Sargeant jest gotowy na F1? Niby tak, ale nie do końca. Po wejściu Amerykanina do królowej motorsportu należy spodziewać się tego, że dość szybko powinien złapać odpowiednie tempo i pokazywać się z niezłej strony w kwalifikacjach. Właśnie ten element był jego najmocniejszą stroną w poprzednich latach i czymś, co go wyróżniało nawet na tle najlepszych juniorów.
Dość dużym ułatwieniem w jego odbiorze powinna być również bardzo nisko zawieszona poprzeczka. W końcu trafia do zespołu z końca stawki, który w ostatnich latach pokazał, że potrafi rozwijać czy wyprowadzać na prostą kariery swoich kierowców, a w porównaniu do Nicholasa Latifiego żaden wchodzący do Formuły 1 zawodnik nie ma prawa źle wypaść.
Samą charakterystyką może być natomiast bardzo podobnym debiutantem do Micka Schumachera i Yukiego Tsunody. Należy spodziewać się, że będzie to pierwszoroczniak zarówno w najlepszym, jak i najgorszym tego słowa znaczeniu. O ile można być spokojnym, że tempem i umiejętnościami dojedzie na poziom Williamsa - na pewno nie mniej niż poprzednik - tak równie często jak Schumacher czy Tsunoda może irytować prostymi kiksami czy wahaniami formy.
W końcu Sargeant ma za sobą dopiero jeden sezon w Formule 2 i niewielkie doświadczenie w jeżdżeniu maszynami Formuły 1, więc tym bardziej do jego początków w Grove trzeba podchodzić z dystansem. Sufit Logana jest wysoko, pytanie tylko, ile z tego będzie w stanie wydobyć zarówno sam były kierowca Carlina, jak i zespół.