Jako Polacy jesteśmy przyzwyczajeni do wyciągania kalkulatorów i liczenia matematycznych szans. Aby nabrać praktyki przed tegorocznym Katarem, czas policzyć, co musi zrobić Max, aby do Japonii jechać jako podwójny mistrz świata. Łatwo nie będzie, ale Singapur nie tak szalone wyniki już widział.

To, że sprawa tytułu jest już praktycznie rozstrzygnięta, jest jasne. Pytaniem nie jest już, czy Verstappen wygra, a raczej kiedy. Holender w ostatnich kilku wyścigach znajduje się kompletnie poza zasięgiem konkurencji. W większości jest to zasługa jego znakomitej formy, jak i fenomenalnej konstrukcji Red Bulla. Czasami też ekipa z Maranello postanawia wyrzucić z rąk pewnie zwycięstwo.

Zeszły rok zapewnił nam walkę o tytuł do ostatniego okrążenia. Batalia Hamiltona z Verstappenem rozgrzewała nas cały rok, czego niestety nie można powiedzieć o tym sezonie. Tym razem mogliśmy spokojnie zastanawiać się, czy Max zdoła wyrównać rekord Schumachera z 2002 roku i zapewnić sobie mistrzostwo na sześć wyścigów przed końcem. Tutaj jednak zabrakło punktów z Bahrajnu, Australii czy Silverstone.

Nie zmienia to faktu, że nadal możemy być świadkami historycznego wydarzenia. Jeżeli Holender zostanie mistrzem świata w Mieście Lwa, wyrówna osiągniecie Nigela Mansella z 1992 roku. Brytyjczyk to jedyny kierowca, któremu udała się sztuka triumfowania na pięć rund przed finiszem kampanii.

Co jednak musi się stać, aby w garażu Red Bulla wystrzeliły korki od szampana? Już śpieszę z wytłumaczeniem. Jedna rzecz jest niezmienna - Verstappen musi wygrać na ulicach Singapuru. Jeżeli zajmie jakiekolwiek niższe miejsce, nie wystarczy mu punktów. Jedynie zdobycz dwudziestu pięciu lub dwudziestu sześciu punktów jest w stanie zapewnić mu obronę trofeum już teraz. A jak musi się ułożyć sytuacja dla dwóch konkurentów?

Scenariusz 1 - Max wygrywa (25 punktów)

- Leclerc zajmuje 9. miejsce (2 punkty) lub niższe

- Perez zajmuje albo 4. miejsce (12 punktów) bez najszybszego okrążenia lub niższe

Scenariusz 2 - Max wygrywa z najszybszym okrążeniem (26 punktów)

- Leclerc zajmuje 8. miejsce (4 punkty) lub niższe

- Perez zajmuje 4. miejsce (12 punktów) lub niższe

Tak, jasne. Perez to tylko teoretyczny rywal, ale wpisany być musi. Warunki do spełnienia nie należą do najprostszych, ale obiekt w Singapurze potrafi zaskoczyć. Samochody bezpieczeństwa, czerwone flagi. Na brak wydarzeń nie powinniśmy narzekać, a dodatkowo to dużo dodatkowych okazji do złych decyzji strategicznych. Prawda, Tifosi? 

Każdy inny układ przedłuży nam walkę przynajmniej do Grand Prix Japonii. Z wiadomych względów byłaby to pewnie lepsza wizerunkowo opcja dla Red Bulla, ale mimo wszystko na takie rzeczy patrzeć nie można. Tutaj, jeżeli jest możliwość podniesienia trofeum wcześniej, to starasz się tego dokonać, aby nie narażać się na ewentualne czynniki losowe. Pozostaje nam zaczekać, a jeśli Leclerc obroni się w Singapurze - widzimy się w takim tekście przed wizytą w Kraju Kwitnącej Wiśni.