Portal ESPN przedstawił kulisy zwolnienia Nycka de Vriesa, do którego doszło wczoraj. Okazało się, że Helmut Marko nie potrzebował za wiele, by pociągnąć za spust.

Wtorkowe testy opon Pirelli, w których udział wziął Daniel Ricciardo, miały być głównym sprawdzianem tempa Australijczyka przed potencjalnym powrotem do Formuły 1. Chociaż na początku sezonu pojawiły się informacje o tym, że Honey Badger był daleko od starej wersji samego siebie w symulatorze, to w kolejnych miesiącach donoszono już, że sytuacja zaczynała ulegać sporej poprawie.

Właśnie dlatego Byki chciały zobaczyć, czy po teście w prawdziwym bolidzie uśmiech zawodnika z Perth pozostanie tak wielki jak zwykle. Przez długi czas zakładano, iż dobra postawa może zapewnić mu szansę powrotu w kolejnej kampanii i właśnie to komunikowano jeszcze podczas weekendu w Austrii.

- Gdy dołączył do nas w zeszłym roku, byliśmy zaskoczeni, ponieważ nie przypominał kierowcy, który odszedł z naszego zespołu kilka lat wcześniej - mówił niedawno Christian Horner. - Pokonał całkiem sporo kilometrów. Jeśli więc chodzi o praktycznie każdy wyścig, na który nie pojechał, to wspierał wtedy ekipę swoją pracą w fabryce.

- Wygląda na to, że odnalazł swój czar. Ciężko pracuje w symulatorze i jest niezwykle sprawny w tym wirtualnym świecie. Bardzo się w to zaangażował i daje nam cenne informacje zwrotne. [Ricciardo] jest oczywiście kierowcą światowej klasy. W swojej dotychczasowej karierze wygrał osiem Grand Prix. W pierwszej kolejności należy więc sprawdzić, jak sobie radzi i jaka jest jego motywacja. A potem to już pytanie do AlphaTauri, bo wybór kierowców na przyszły sezon leży w ich rękach.

- Zobaczymy więc, czy [praca w symulatorze] przełoży się na rzeczywiste warunki. Choć to jedynie test opon, będziemy mogli ocenić, jak się spisze. W każdym razie, na pewno widać, że odzyskuje siły.

Memory, find

Rzeczywistość okazała się jednak zupełnie inna, gdyż Red Bull postanowił w mocnym stylu rozpocząć tegoroczny sezon ogórkowy, a testy opon okazały się w tym przypadku znakomitym pretekstem do odpalenia medialnej bomby.

Cała ta sytuacja od kulis miała wyglądać dość groteskowo, ponieważ według źródeł ESPN Christian Horner po około 60 minutach jazd zadzwonił do swojej prawej ręki, a mianowicie Helmuta Marko, aby przekazać mu pozytywne wieści na temat tempa Daniela Ricciardo. Popularny doktor w odpowiedzi niezwłocznie uruchomił wewnętrzny proces i w telefonie zwrotnym potwierdził błyskawiczne zwolnienie Nycka de Vriesa.

Następnie cała karuzela zaczęła nabierać konkretnego rozpędu, bowiem menadżer kierowcy po rozmowie z 80-latkiem poinformował o zaistniałym fakcie kilku holenderskich dziennikarzy, którzy bardzo szybko podgrzali atmosferę w mediach społecznościowych. To z kolei sprawiło, że RB i AT zostały zmuszone do wczesnego wydania stosownego komunikatu, który pierwotnie miał zostać opublikowany w późniejszej części bieżącego tygodnia. Właśnie dlatego na około dwie godziny przed tzw. oficjalką cały internet wiedział, co nadchodziło.

Marko zdążył już skomentować zwolnienie de Vriesa na łamach holenderskiego De Telegraaf, ujawniając powody tak szybkiej decyzji i nieczekania na przerwę wakacyjną.

- Zakontraktowaliśmy Nycka, ponieważ świetnie spisał się na Monzy w zeszłym roku - stwierdził Austriak. - Oczekiwaliśmy, że w tym sezonie będzie co najmniej dorównywał swojemu koledze z zespołu, Yukiemu Tsunodzie, ale tak się nie stało. W rzeczywistości zawsze był o trzy dziesiąte sekundy wolniejszy. Nie widzieliśmy u niego żadnej poprawy. 

- Ma 28 lat i duże doświadczenie, ponieważ był w stanie zdobyć dużą wiedzę jako kierowca testowy w różnych samochodach Formuły 1. Moim zdaniem nie można porównywać go do młodego debiutanta. Pod koniec kwietnia w Baku dobrze rozpoczął weekend i myślałem, że poradzi sobie lepiej, ale potem znowu się rozbił. Niestety, ale nie wykonał ani jednego super okrążenia, którym bylibyśmy zachwyceni.

- Musieliśmy coś zrobić. Dlaczego mielibyśmy czekać i jakie znaczenie mają dwa kolejne wyścigi, jeśli nie widać żadnej poprawy? Nyck jest bardzo miłym gościem, ale po prostu nie miał prędkości.

Marko zwolnił de Vriesa po godzinie testów Ricciardo

fot. Red Bull

- Czasy Daniela były bardzo konkurencyjne na trzech różnych kompletach opon. Jeśli nie miałby prędkości, musielibyśmy pomyśleć o innym rozwiązaniu. AlphaTauri nie jest w dobrym położeniu i znajduje się na ostatnim miejscu klasyfikacji konstruktorów, więc musieliśmy postąpić tak, by coś się ruszyło. Często takie zjawisko występuje po zmianie kierowcy, a Ricciardo wniesie nową energię do zespołu.

Ciekawym elementem tej historii jest fakt, że przy okazji wczorajszych jazd sam Red Bull bardzo mocno podkreślał, że fizyczne tempo Australijczyka było naprawdę imponujące. Ponadto według medialnego przedstawiciela F1, Lawrence’a Barretto, jego najlepszy czas pozwoliłby mu zająć pierwszy rząd w trakcie sobotniej czasówki do Grand Prix Wielkiej Brytanii.

Źródła ESPN zaznaczają natomiast, że takie zestawienie nie ma żadnego sensu, gdyż sam zainteresowany nabijał kilometry w różnych warunkach pogodowych i przy zmiennej ilości paliwa. Ważnym aspektem jest również to, że w samochodzie zamontowane były wyłącznie prototypowe opony na 2024 rok. Nie zmienia to jednak faktu, że Byki muszą mieć jakiś interes w podkreślaniu prędkości Honey Badgera.

Jedną z najpopularniejszych interpretacji nie tylko kwestii tempa, ale całego wątku tak szybkiej zmiany, jest próba nałożenia większej presji na barki Sergio Pereza, który w ostatnich tygodniach nie może pochwalić się zbyt dobrymi wynikami, zwłaszcza w kontekście kwalifikacji. Nie brakuje więc głosów, według których taki ruch jest swoistym straszakiem na Checo, gdyż w innym przypadku osoby decyzyjne mogłyby wsadzić do AT04 Liama Lawsona, który w większym stopniu wpisywałby się w charakterystykę opisywanego teamu.