Felipe Massa potwierdził, że nie zamierza odpuszczać swojej zakulisowej batalii o mistrzowską koronę.
Początek bieżącego roku przyniósł nam dość niespodziewaną nowinę grubego kalibru, gdyż na jaw wyszła informacja o tym, iż Brazylijczyk zamierza na poważnie zająć się końcową klasyfikacją generalną z 2008 roku. Cała ta sprawa zyskała drugie życie po słowach Berniego Ecclestone’a, który w jednym z wywiadów wyjawił, że wraz z ówczesnym prezydentem FIA, Maxem Mosleyem, wiedział o aferze crashgate, ale dla reputacji całego sportu opisywana dwójka postanowiła zataić ten fakt przed wyścigowym światkiem.
Taki rozwój sytuacji doprowadził do tego, że formalne dochodzenie przeprowadzono dopiero rok później, a co za tym idzie, wszystkie tabele i wyniki były już definitywnie zamknięte. Słowa byłego zarządcy F1 okazały się jednak mocnym argumentem dla Massy, który w ostatnich miesiącach postanowił podjąć się próby odzyskania tytułu z pamiętnych mistrzostw.
Sam zainteresowany podczas swojego domowego Grand Prix na Interlagos ujawnił, że jego zespół prawny dał FIA i FOM czas do 15 listopada na zajęcie oficjalnego stanowiska. Były zawodnik Ferrari czeka na nie od sierpnia, kiedy to na biurka Mohammeda Ben Sulayema oraz Stefano Domenicaliego trafiło przedsądowe pismo. Deadline na ustosunkowanie się do niego przekładano już kilka razy, ale wygląda na to, że kolejnego nie będzie.
- Wszystko jest w tym przypadku jasne - powiedział 42-latek, cytowany przez portal AutoWeek. - Wysłaliśmy list do FIA oraz FOM i obecnie czekamy na odpowiednią reakcję. Jeśli nie otrzymamy żadnej satysfakcjonującej odpowiedzi, to będziemy zmuszeni pójść do sądu. Moją motywacją jest w tym przypadku walka o sprawiedliwość w sporcie i dlatego tu jestem. Wierzę, że podjąłem właściwą decyzję i do samego końca będę walczył o zwycięstwo.
Massa odniósł się również do wielu sugestii ze środowiska, według których jego działania są z góry skazane na porażkę, gdyż od opisywanego cyklu mistrzostw świata minęło już 15 lat.
- Dopiero po takim okresie dowiedzieliśmy się, że Bernie Ecclestone, Max Mosley i reszta osób wiedziała o tej sprawie, a mimo to nie podjęto żadnych działań, co podyktowane było ratowaniem wizerunku Formuły 1. Ten fakt zmienił jednak moje podejście do tego wątku i zamierzam walczyć o sprawiedliwość. Cały czas mówimy o tym jednym zmanipulowanym wyścigu. Wszystkie inne Grand Prix miały normalny przebieg, ale w przypadku Singapuru tak nie było.