Nikita Mazepin podczas środowej konferencji prasowej opowiedział, w jaki sposób dowiedział się o zakończeniu współpracy z zespołem Haas, a także zapowiedział założenie specjalnej fundacji, która ma wspomagać rosyjskich sportowców w obecnych czasach.
W środowisku F1 wciąż nie milkną echa obecnej sytuacji w Ukrainie, która doprowadziła nie tylko do całkowitego wymazania Rosji z kalendarza mistrzostw świata, ale również do zerwania przez ekipę Haasa kontraktu ze swoim dotychczasowym zawodnikiem i jego sponsorem.
Ponadto firma Uralkali wydała dziś stosowny komunikat, w którym potwierdzono, iż może wejść na drogę sądową w celu odzyskania od zespołu funduszy sponsorskich wydanych na 2022 rok.
- Sport powinien być zawsze wolny od polityki i wszystkich zewnętrznych nacisków. Uralkali zamierza bronić swoich interesów zgodnie z obowiązującymi procedurami prawnymi i zastrzega sobie prawo do wszczęcia postępowania sądowego, które ma doprowadzić do zwrotu znacznych kwot, jakie Uralkali zapłaciło za sezon 2022 Formuły 1 - czytamy w oświadczeniu.
- Ponieważ większość funduszy sponsorskich została przekazana już Haasowi, a biorąc pod uwagę, że zespół rozwiązał umowę sponsorską przed pierwszym wyścigiem sezonu, oznacza to, że Haas nie wywiązał się ze swoich zobowiązań wobec Uralkali. Firma z tego miejsca będzie domagać się natychmiastowego zwrotu kwot, które trafiły do ekipy Haasa.
W środę odbyło się również wirtualne spotkanie z Nikitą Mazepinem, który podczas rozmów z dziennikarzami omówił ostatnie wydarzenia oraz potwierdził, że potencjalnie zwrócone pieniądze w całości trafią na konto jego nowopowstałej fundacji, We Compete As One.
- Informacja o zakończeniu współpracy została mi przekazana dokładnie w tym samym momencie, w którym ten komunikat trafił do mediów. Jestem bardzo młodym człowiekiem, ponieważ mam dopiero 23 lata. W żadnym stopniu nie byłem gotowy na taki rozwój wydarzeń - przyznał Rosjanin.
- Nie zostałem nawet w żadnym stopniu uprzedzony o takiej możliwości. Zespół nie udzielił mi jakiegokolwiek wsparcia oraz nie dostałem od niego żadnej informacji, iż taka decyzja została podjęta i że zostanie to ogłoszone za kwadrans, co pomogłoby mi przygotować się do tego ogłoszenia. Gdy wszystko było już jasne, otrzymałem sporo wiadomości od wielu różnych osób, aczkolwiek o ostatecznej decyzji dowiedziałem się w tym samym momencie co wszyscy.
- Decyzja Haasa nie była oparta na żadnej dyrektywie organu zarządzającego sportem ani nie była podyktowana żadnymi sankcjami nałożonymi na mnie, mojego ojca lub jego firmę. Oczywiście uważam, że taki ruch ze strony zespołu nie był sprawiedliwy.
- Moim celem była oczywiście dalsza rywalizacja pod szyldem neutralnego sportowca. Otrzymałem stosowną zgodę od FIA i bez jakiegokolwiek problemu byłem gotowy zgodzić się na przedstawione warunki.
- W nocy, która poprzedzała rozwiązanie mojego kontraktu, otrzymałem stosowne pismo, które w tamtym momencie dokładnie analizowałem. W dokumencie zawartych było sporo klauzul, aczkolwiek rano okazało się, że moja umowa została oficjalnie rozwiązana. Tym samym nie dostałem nawet szansy na to, aby zgodzić się na przedstawione warunki. Po prostu zostałem zwolniony.
- Nie rozmawiałem z Guntherem Steinerem od momentu opuszczenia Barcelony po trzecim dniu przedsezonowych testów. Nie dostałem od niego żadnej informacji na temat tego, jaką decyzję zamierza podjąć zespół. To uległo zmianie natomiast 4 marca, gdy zespół skontaktował się z moim menadżerem. Kiedy media otrzymały już informację o moim zwolnieniu, to w tym samym momencie również i ja otrzymałem stosowną wiadomość od zespołu. Osobiście nie rozmawiałem z nikim z ekipy.
- W tym wszystkim nasuwa się coś ważniejszego. Należy zadać sobie pytanie, czy w sporcie nie ma w ogóle miejsca na neutralność? Czy sportowiec ma prawo nie tylko do wyrażania opinii, ale także do trzymania swojego zdania poza przestrzenią publiczną? Czy sportowiec powinien być za to karany? Czy chcemy, aby sport stał się kolejnym publicznym placem do protestów i debat politycznych?
- Wszyscy znamy przypadki, w których jeden kraj odmawia konkurowania z innym na igrzyskach olimpijskich z powodu wzajemnych nieporozumień politycznych. Widzieliśmy w latach osiemdziesiątych, że pokolenie sportowców straciło swoje marzenia i szansę na rywalizację na najwyższym poziomie, gdy kraje zaczęły się wzajemnie bojkotować.
- Czy tak ma wyglądać sport? Czy może sport ma być sposobem na zbliżenie do siebie ludzi nawet w najtrudniejszych momentach, a zwłaszcza w tych najcięższych? Moje doświadczenia z kilku ostatnich dni w znacznym stopniu wpłynęły na moje myślenie w tych kwestiach.
23-latek wyjaśnił również, iż jego fundacja będzie zapewniać nie tylko wsparcie finansowe wykluczonym sportowcom, ale też będzie im pomagać m.in. na płaszczyźnie zdrowia psychicznego.
- Wszyscy doskonale wiemy, że kariera sportowca jest dość krótka, a osiąganie wyników na najwyższym poziomie wymaga wielu lat intensywnych wyrzeczeń. Odebranie tej nagrody jest oczywiście druzgocące. Nikt nie zastanawia się, co dzieje się z tymi sportowcami. Zamierzam jednak się tym zająć.
Podczas dzisiejszego spotkania nie mogło oczywiście zabraknąć pytań o przyszłość zawodnika z Moskwy, który na ten moment wciąż wierzy w powrót do F1 w najbliższym czasie.
- Absolutnie nie postrzegam F1 jako zamkniętego dla mnie rozdziału. Zamierzam cały czas pozostać w wyścigowej kondycji. Będę w pełni gotowy, gdy na horyzoncie pojawi się jakaś okazja - dodał.
- Na ten moment mam na oku wyłącznie F1 i dlatego też żadne inne serie wyścigowe nie są brane przeze mnie pod uwagę. Nie planuje żadnych pobocznych startów. Obecnie skupiam całą swoją uwagę i czas na pracy związanej z fundacją, którą założyłem.
- Dobrze jest mieć kilka opcji na stole. Nie chce jednak jeździć dla zespołu, który mnie nie chce. Formuła 1 to niebezpieczny sport. Trzeba mieć zaufanie do drużyny, z którą pracujesz. Z przykrością muszę stwierdzić, że nie mam już do nich zaufania - wyznał kierowca w odniesieniu do potencjalnego powrotu do stajni z Kannapolis.
Na sam koniec konferencji Mazepin - dość niechętnie - odniósł się do obecnej sytuacji w zaatakowanej Ukrainie.
- Chcę powiedzieć przede wszystkim, że w pełni rozumiem to, że świat nie jest obecnie taki sam, jak dwa tygodnie temu. Dla mnie, podobnie jak dla wszystkich tu obecnych, jest to z całą pewnością bardzo bolesny czas.
- Osoby, które nie mieszkają w tej części świata albo nie urodziły się tutaj, zobaczą tylko część tego wszystkiego. Ci z nas, którzy są mieszkańcami Rosji lub Ukrainy, widzą dokładnie to, co się dzieje na wielu innych płaszczyznach.
- Jak każdy z nas mam przyjaciół i krewnych, którzy zrządzeniem losu znaleźli się po obu stronach tego konfliktu. To, o czym dziś rozmawiamy, jest na swój sposób ważne, ale jest niczym w porównaniu z tym, co dzieje się w szerszej perspektywie.