Najnowszy projekt Mercedesa pokonał dziś pierwsze kilometry, jednakże zespół napotkał pewne przeciwności losu.
Ekipa zarządzana przez Toto Wolffa zaprezentowała dziś model W14 na torze Silverstone, gdzie miała odbyć tradycyjny shakedown. Zespół oficjalnie zapowiadał również, iż około godziny 14:00 udostępnione zostaną pierwsze realistyczne fotografie nowego samochodu, jednakże o wyznaczonej porze próżno było szukać tych materiałów. Pragnienia wszystkich kibiców zostały zaspokojone dopiero po około godzinnym oczekiwaniu, kiedy otrzymaliśmy... jeden obrazek nowej konstrukcji.
W międzyczasie w internecie zaczęły pojawiać się niepotwierdzone doniesienia, według których opóźnienia w publikacjach miały wynikać z rzekomego problemu na płaszczyźnie jednostki napędowej. Pochodziły one jednak z wątpliwej jakości źródła.
Wieczorem natomiast dobrze poinformowany w środowisku dziennikarz, Chris Medland, przekazał, iż świeży bolid Mercedes zaliczył dziś dystans jedynie 15 kilometrów. Wygląda na to, że drużyna skróciła test, by zakwalifikować go jako jazdę demonstracyjną. Właściwy dzień filmowy ma odbyć się w dniu jutrzejszym.
W opublikowanej notce znalazła się także krótka wzmianka o zaistniałym problemie, który według drużyny jest czymś normalnym na tym etapie testowania. Również George Russell, który stawił się dziś na zdalnej konferencji, wypowiadał się w pozytywnym tonie. - Póki co wszystko jest w porządku. Poszło gładko i dobrze było wrócić do samochodu - rzekł Brytyjczyk, który pytany o dobijanie, odparł z uśmiechem, że zobaczy w przyszłym tygodniu.
Postępowanie ekipy sugerowało jednak, iż mogła to być dobra mina do złej gry, a coś faktycznie poszło nie tak. Mercedes od lat słynie bowiem ze świetnej współpracy z mediami oraz kibicami w dzień prezentacji i dostarczania dużej liczby treści. Tym razem jednak wyglądało to zupełnie inaczej, bardzo nietypowo, co potwierdza skromna i zamieszczona poniżej galeria.
Na Silverstone pojawił się dziś również nowy Aston Martin (pierwsze zdjęcia z toru TUTAJ). Mimo początkowo kiepskiej pogody bolid AMR23 pokonał 100 kilometrów, z czego 17 kółek przypadło Lance'owi Strollowi, a 16 Fernando Alonso.
- Cieszymy się z tego, jak poszedł nasz dzień filmowy, bo każdego roku dojście do tego momentu wymaga ogromnej pracy - powiedział Tom McCullough, dyrektor ds. osiągów. - Zaczęliśmy przy bardzo niskiej temperaturze i wilgotnej nawierzchni, ale dzień w większości był pozytywny. Nasz samochód różni się od zeszłorocznego w 95%, więc świetnie, że wyjechał na tor i wszystko poszło gładko. W zespole czuć dobrą energię.