Ekipa z Brackley przez cały weekend wydawała się nie do ruszenia, przynajmniej czystym tempem. Gdy jednak w niedzielę auta musiały przejechać 71 okrążeń Red Bull Ringu, sytuacja się odmieniła.

Już na samym początku rywalizacji Valtteri Bottas został poproszony o dbanie o swój bolid. Później podobny komunikat otrzymał także Lewis Hamilton.

W dalszej części wyścigu zespół przypominał swoim kierowcom o tym. W pewnym momencie zrobił to nawet sam James Vowles, główny strateg, za pomocą słynnego "it's James".

Po wyścigu Toto Wolff wyjawił, że problemy mogły doprowadzić nawet do bardzo szybkiej usterki, która wykluczyłaby samochody z wyścigu.

- Już od startu sytuacja była dość poważna. Zaczęło się od problemów u Valtteriego. To mogło spowodować natychmiastową awarię. Później to pojawiło się u Lewisa. Nie wiedzieliśmy dokładnie, co to było. Wiedzieliśmy tylko, że to ma związek z wibracjami i wzburzeniem auta. Dlatego tak wcześnie poleciliśmy im unikania tarek. W pewnym momencie wyglądało, że obaj nie dojadą do mety. Próbowaliśmy więc dotoczyć się do końca.

Mercedes już na początku weekendu odkrył problem, który mógł pozbawić go zwycięstwa, a może nawet jakichkolwiek punktów w Austrii.

Ekipa będzie musiała uporać się z nim, bo już za kilka dni oba W11 znowu będą jeździły po wyniszczającym je Red Bull Ringu. Toto Wolff ma nadzieję, że uda się cokolwiek zmienić.

Z tego co rozumiem, są sposoby, którymi możemy przynajmniej poprawić tę sytuację. W Austrii te części są narażone na największy stres w całym sezonie. Jeśli znajdziemy sposób na ochronę samochodów w następny weekend, będzie dobrze. Mamy jakieś pomysły.