Ekipa z Brackley poinformowała o skorzystaniu ze swojego prawa do rewizji ws. manewru Maxa Verstappena z 48. okrążenia GP Sao Paulo.

Twarda obrona kierowcy Red Bulla nadal jest głośno komentowana w mediach, ponieważ Formuła 1 wypuściła dziś niedostępny wcześniej materiał z kamery pokładowej samochodu Holendra.

Na tej podstawie Mercedes postanowił złożyć wniosek o ponowne rozpatrzenie sytuacji z zakrętu nr 4 pomiędzy dwoma walczącymi o tytuł mistrzowski zawodnikami. Jest to normalna i zapisana w przepisach praktyka, z której korzystają te ekipy, które chcą zmienić pierwotny werdykt sędziów.

By przedstawiciele FIA w ogóle pochylili się drugi raz nad daną kwestią, potrzebny jest nowy, niedostępny w trakcie pierwotnej analizy oraz istotny dowód. Oczywiście ze względu na to, iż w niedzielę onboard Verstappena nie był dostępny, spełnia on wymagania Międzynarodowego Kodeksu Sportowego, co sprytnie wykorzystał zespół Toto Wolffa.

Ewentualne powodzenie operacji - które jest historycznie niezbyt prawdopodobnie, co pokazały chociażby nieudane próby Red Bulla z GP Wielkiej Brytanii oraz Astona Martina z GP Węgier - i przyznanie choćby najmniejszej kary czasowej dla Maxa doprowadziłoby do spadku na P3 w wynikach GP Sao Paulo i odebrania mu 3 punktów, co zmniejszyłoby stratę Lewisa Hamiltona.

Jest to jednak o tyle kłopotliwa kwestia, że sędziowie nie rozpoczęli nawet śledztwa w sprawie kontrowersyjnej obrony lidera mistrzostw, przez co w oficjalnych dokumentach wyścigu manewr ten nie jest nawet odnotowany.

Dodatkowo Red Bull zapewne będzie bronił się za pomocą twierdzeń o tym, iż kara ta będzie miała dużo większy skutek, niż miałoby to miejsce w trakcie wyścigu, ponieważ po nałożeniu jej, wiedząc o braku konsekwencji, Verstappen znacznie zwolnił, a jego przewaga nad trzecim Bottasem stopniała z bezpiecznych prawie 10 sekund na tylko 3 sekundy.