Ostatnie dwa wyścigi F1 nie były wybitnymi występami Mercedesa. Zespół w obu z nich zdobył najmniej punktów od GP Monako, czyli od momentu odwrócenia losów swojego sezonu i zaliczenia sporego progresu. W związku z tym rozpoczęto poszukiwania spadku formy bolidu W15.
Cztery rundy, które poprzedzały przerwę wakacyjną, przyniosły aż trzy zwycięstwa Mercedesa. Choć prawdą jest, że w Austrii triumf powinien przypaść McLarenowi lub Red Bullowi, to postawa na Silverstone i na Spa była imponująca, a patrząc na początek sezonu 2024, wręcz nie do pomyślenia.
Wizyta w Belgii zbiegła się z wdrożeniem nowej podłogi, ale ze względu na niepewność co do tempa i specyficzne warunki postanowiono wykorzystać starszy komponent. Decyzja popłaciła, bo wyścig skończył się wygraną i to nawet pomimo dyskwalifikacji George'a Russella.
Działanie poprawek miało więc potwierdzić się na Zandvoort i Monzy, ale tam pojawiły się jedynie kolejne znaki zapytania, bo wyniki nie były tak dobre jak w lipcu. W związku z tym w Azerbejdżanie zespół ponownie postawi na starsze części.
- Zobaczymy w ten weekend - tłumaczył Russell. - Poprawka nie dawała ogromnego zysku, a czasem trzeba spojrzeć obiektywnie - wdrożyliśmy przecież nową podłogę i straciliśmy osiągi. To była główna zmiana. Wiedzieliśmy, że szału przez tę podłogę nie będzie, ale to był kolejny krok w kierunku, w którym idziemy.
- Powrót do podłogi sprzed Spa, gdyby wszystko inne na papierze było w porządku, oznacza więc małą różnicę. Ale uważam, że lepsze jest to, co już znamy. Wiemy, co oferuje [starsza] podłoga. Wiemy dokładnie, jakie muszą być ustawienia. Za to nowe części czasem wymagają przejechania kilku wyścigów, aby wszystkiego się nauczyć.
- Wątpię natomiast, że po weekendzie wspólnie uznamy, iż to podłoga była lub nie była problemem, niezależnie od osiągów. Przejdziemy przez weekend i zobaczymy. Ale też nie zostało dużo czasu, aż wdrożymy kolejne poprawki, które znów coś zmienią.
Lewis Hamilton zwrócił uwagę na konieczność rozwiązania zagadki w kontekście długoterminowym, choć sam oczywiście będzie wtedy gdzieś indziej - w Ferrari.
- Jest tu wiele znaków zapytania - mówił siedmiokrotny mistrz. - Próbujemy to po prostu zrozumieć, ale przyczyn może być wiele, na przykład specyfika toru czy sama poprawka. Moje przeczucie jest takie, że to poprawki [ze Spa], ale trudno zauważyć różnice pomiędzy pakietami. Popróbujemy więc w ten weekend, wycofując pewne rzeczy. W ten sposób ocenimy, czy możemy to zauważyć. Mnóstwo pracy poszło na analizę tego, bo ona może powiedzieć zespołowi dużo w kwestii rozwoju. I nie chodzi tylko o ten rok, ale o przyszły.
W trakcie dzisiejszego spotkania z mediami Russell dodatkowo podkreślił, że w tej chwili każde zyski i straty mają natychmiastowe przełożenie na klasyfikację. Między byciem czwartym a najlepszym zespołem nie ma wielkich różnic, co sprawia, że każda pomyłka jest kosztowna.
- Obecna Formuła 1 jest najbardziej zacięta w ostatnich 10 latach, patrząc na to, ile zespołów i kierowców walczy o dobry wynik. W zeszłym roku jazda o dwie dziesiąte wolniej dawała to samo miejsce. Pojechanie nadspodziewanie dobrze, o jedną czy dwie dziesiąte, dawało ten sam rezultat. I tak samo było z Red Bullem. Mogli być trzy dziesiąte z tyłu, a i tak wygraliby wyścig. Taka postawa przeszłaby pod radarem. Teraz za nami weekend, w trakcie którego nasza forma nieco spadła, bo być może nie dopracowaliśmy paru rzeczy, ale to łatwo mogło się odwrócić.