Lewis Hamilton nie poniósł konsekwencji jazdy z kolczykiem w nosie w trzecim treningu, jednak jego ekipa, która nie wiedziała, iż biżuteria nie została ściągnięta, otrzymała grzywnę.

Początkowo sędziowie zdecydowali się wezwać zawodnika, jednak później postanowili porozmawiać jeszcze z przedstawicielem zespołu. Było to spowodowane nieprawidłową deklaracją, jaką przesłała ekipa.

Obecnie składy mają obowiązek same zapewnić FIA o tym, że ich samochody i kierowcy spełniają zapisy regulaminów. Ponieważ dostarczony dokument okazał się niezgodny z prawdą, należało złożyć dodatkowe wyjaśnienia.

Podczas swojego spotkania z arbitrami Hamilton przyznał, że lekarze zalecili mu, by tym razem nie usuwał kolczyka, a Mercedes przedstawił zaświadczenie lekarskie, które potwierdziło te słowa. Następnie skonsultowano się z zastępcą delegata medycznego, dr Ianem Robertsem, który wydał pozytywną opinię. Z tego powodu w odniesieniu do siedmiokrotnego mistrza nie podejmowano żadnych działań.

Inaczej postąpiono w przypadku samej ekipy, która otrzymała grzywnę w wysokości 25 tysięcy euro. Menedżer zespołu wyjaśnił, że nie wiedziano o tym, iż w nosie Lewisa znajdował się kolczyk, ponieważ podczas poprzednich Grand Prix był on zdejmowany przed wejściem do kokpitu. Mercedes z góry założył więc, iż tak samo będzie w Singapurze.

Sędziowie zrozumieli ten błąd i uznali go za niecelowy, lecz jednocześnie stwierdzili, że gdyby tylko zapytano Hamiltona o tę sprawę, deklaracja byłaby zgodna z prawdą. Z tego powodu zdecydowano się na karę finansową.