George Russell przyznał, że Mercedes w końcu może zająć się szukaniem osiągów, a nie błądzeniem z powodu nadmiernego podskakiwania bolidu.
Tuż po wyjściu z samochodu młody Brytyjczyk stawił się na rozmowach z mediami. Mimo świetnego wyniku i wyraźnej poprawy zachowania modelu W13 nie był szczególnie zadowolony, ponieważ czuł, że nie wszystko poszło po myśli ekipy. Były to jednak zupełnie inne problemy niż do tej pory.
- To nasz najlepszy zespołowy wynik, ale mimo optymizmu nie mieliśmy opon w optymalnym oknie. Zawsze byliśmy najszybsi w 1. sektorze, ale traciliśmy w ostatnim. Nie mogliśmy znaleźć odpowiedniego balansu. Ferrari wygląda niezwykle mocno, ale my mamy lepszy samochód na wyścig niż na czasówkę. Jestem dumny z zespołu, bo mamy teraz pakiet, który może być fundamentem do rozbudowy.
- Nie byliśmy zadowoleni z pracy opon. Mimo tempa w 1. sektorze tam, gdzie jest wiele zakrętów, czyli w 3. sektorze, nie byliśmy tacy szybcy. Tutaj zawsze tak jest i wiedzieliśmy o tym. Nadal jest to jednak optymistyczne. Była szansa na 3. miejsce, ale nie na więcej.
- Wyścig będzie chaotyczny i będzie wiele pit stopów. Max wygląda na znacznie szybszego, ale o ile Ferrari nie znalazło czegoś po piątku, mamy realną możliwość atakowania ich i będziemy się z nimi bić o podium. Degradacja opon jest tu gigantyczna, nawet gorsza od tej z Bahrajnu. To może być jeden z najtrudniejszych wyścigów w sezonie w tym aspekcie.
Pytany o to, czy dzień filmowy, zorganizowany tuż przed przyjazdem do Barcelony, pomógł uporać się z problemami, Russell wyjaśnił, że już dwa tygodnie temu ekipa zrozumiała, co utrudniało jej życie.
- Niezbyt. Czuliśmy już w Miami, że mieliśmy rozwiązanie w rękach. Wiemy, gdzie trzeba iść, ale znalezienie [sedna] problemu i stworzenie narzędzi do rozwiązania go, jak i przywiezienie ich na tor, wymagało czasu. Do pewnego stopnia już to zrobiliśmy, więc możemy w końcu skupiać się na przyśpieszaniu auta, a nie rozwiązywaniu problemów.
- W zakrętach nie było szczególnie inaczej niż wcześniej, ale mamy po prostu więcej przyczepności, bo auto może być bliżej asfaltu. Wiedzieliśmy, że po okiełznaniu podskakiwania tak się stanie, ale jednocześnie straciliśmy sporo ogólnego docisku, osiągając to. Samochód nie jest więc tak szybki, jakbyśmy chcieli, by móc walczyć z czołówką, ale wiemy przynajmniej, że to jest nasza baza i możemy się rozwijać, znajdować więcej osiągów.
- Jestem pewien, że będziemy w grze - dodał, pytany nie tylko o Hiszpanię, ale i nadchodzące GP Monako, gdzie pewność w kokpicie będzie kluczowa. - Dziś nie było optymalnie, ale i tak był to nasz najlepszy dzień. Jesteśmy więc podekscytowani na myśl o kolejnych wyścigach, jednak i tak kilka kolejnych rund zajmie nam znalezienie jeszcze lepszego tempa.