Kamieniem milowym na drodze do dzisiejszych, zaawansowanych transmisji telewizyjnych z wyścigów F1 było wprowadzenie przekazu na żywo z pokładu bolidów. To dzięki temu kibice mogli doświadczyć prędkości i skali niebezpieczeństwa, towarzyszącym prowadzeniu maszyn. Droga do dzisiejszych standardów była długa i fascynująca.  

Formuła 1 w czerni i bieli

Zanim na bolidach pojawiły się kamery pokładowe, telewizja musiała odkryć potencjał w relacjonowaniu rywalizacji. Kolebką F1 była Wielka Brytania - nie dziwi więc, że to BBC po raz pierwszy zagościła na wyścigu ze swoimi kamerami, przygotowując podsumowanie GP Wielkiej Brytanii w 1953 roku. Program skoncentrowany był na opisie najważniejszych momentów wyścigu, a dodatkowo okraszono go komentarzami i wywiadami z kierowcami.

Przełom lat 50-tych i 60-tych był czasem wielkich sukcesów brytyjskich zespołów i kierowców, a BBC rozszerzyła swoje relacje na kolejne rundy, w tym przede wszystkim GP Wielkiej Brytanii i Monako, a coraz częściej również na pierwszy lub ostatni wyścig sezonu.

Formuła 1 z czasem zaczęła nabierać kolorów - podczas relacji z Grand Prix Niemiec 1967 widzowie w Zachodnich Niemczech mogli po raz pierwszy zobaczyć w telewizji wyścigową zieleń Lotusów i ognistą czerwień Ferrari. Było to bowiem pierwsze Grand Prix nadawane w pełnym kolorze.

Na wielkim ekranie

Rozwój techniki telewizyjnej w początkowych latach istnienia Formuły 1 nie był wysoki. Kamery i oprzyrządowanie do nich były tak duże i ciężkie, że niemożliwe było stosowanie ich podczas wyścigów. Montowane na specjalnych statywach urządzenia nijak miały się jednak do dzisiejszych miniaturowych kamer, ukrytych w takich miejscach, aby nie zaburzać nawet w najmniejszym stopniu przepływu aerodynamicznego w bolidzie.

Pierwsze próby realizacji nagrań z kokpitów na potrzeby sportu podejmowano już w połowie lat 50-tych. Koncentrowano się na pokazowych przejazdach. Słynny brytyjski kierowca Mike Hawthorn zrobił kilka okrążeń przed startem 24-godzinego wyścigu Le Mans 1956 z zamocowanymi do swojego Jaguara D-Type kamerami, a swoje wrażenia przekazywał przez mikrofon przymocowany do kombinezonu.

W 1957 roku urzędujący mistrz świata, Juan Manuel Fangio, wykonał kilka kółek na torze w Modenie za kierownicą Maserati 250F, także rejestrując swój przejazd, a 4 lata później na elektryzującą przejażdżkę po Nordschleife kibiców zabrał Sir Stirling Moss.

Pierwsze dobre ujęcia, ukazujące przejazd z kokpitu, nie były kręcone podczas wyścigów, ale stworzone na potrzeby filmów fabularnych. Pokazane w słynnej produkcji „Grand Prix” z 1966 roku świetnej jakości materiały z wnętrza pędzących bolidów w rzeczywistości pochodziły z kamer umieszczonych na samochodzie mistrza świata, Phila Hilla, podczas sesji nagraniowych na torach w Monako i Spa-Franchochamps. Nie był to jednak bolid Formuły 1, a specjalnie dostosowany Ford GT40. W innym filmie, Mediterranean Holiday z 1962 roku, wykorzystano wysokiej jakości materiał z sesji treningowych przed GP Monako.

W latach 70-tych z kamerami w bolidach jeździli między innymi Graham Hill przed GP Monako 1970, a także Ronnie Peterson przed Grand Prix Włoch na Monzie 1973.

Pierwsze przekazy na żywo

Rozwój techniki telewizyjnej, jej upowszechnienie oraz wzrost zainteresowania kibiców Formułą 1 spowodowały, że postanawiano zorganizować pierwszą relację live z wyścigu. Debiutanckie po tym względem GP Holandii w 1973 roku miało jednak dramatyczny przebieg, bowiem widzowie na własne oczy zobaczyli śmierć w płomieniach kierowcy Rogera Williamsona.

Wydarzenie to wywołało dyskusję nad brutalnością sportów motorowych i zasadnością ich pokazywania na antenie telewizyjnej. Jednocześnie surowe piękno wyścigów i związane z nimi ryzyko działały na wyobraźnię kibiców. Niezapomniany sezon 1976, zdominowany przez walkę na śmierć i życie między Nikim Laudą a Jamesem Huntem, zbiegł się w czasie z narodzinami innej legendy, komentatora telewizyjnego Murraya Walkera, który swoją energią i charyzmą przyciągał widzów przed telewizor nie mniej niż sama rywalizacja na torze.

Przyszłość Formuły 1 bezsprzecznie związana była więc z telewizją. Od początku lat 80-tych dążono do urozmaicenia i uatrakcyjnienia transmisji, a za jeden z lepszych pomysłów do realizacji tego celu uważano wprowadzenie relacji na żywo z pokładów bolidów.

Przełom w tej materii był u bram, ale nadszedł z bardzo daleka.

Australijskia rewolucja

Pierwszy udany system przekazu z wnętrza bolidów na żywo przyniosła technika RaceCam, opracowana przez australijską sieć telewizyjną Channel Seven, która po raz pierwszy wykorzystała ją podczas transmisji wyścigu długodystansowego Hardie-Ferodo 1000 w Nowej Południowej Walii w 1979 roku. Dzięki systemowi kamer wideo, nadajników radiowych oraz przekaźników umieszczonych w helikopterach latających nad torem, umożliwiono przekaz obrazów na żywo z wnętrza samochodów wyścigowych zarówno do załóg w garażach jak i do widzów telewizyjnych.

Technika została wkrótce eksportowana do USA, gdzie wprowadzono system RaceCam podczas wyścigu NASCAR Daytona 500 w 1979 roku, a w usprawnionej przez stacje ABC wersji w 1983 roku podczas Indianapolis 500.

Początkowo nie wszystkie samochody były wyposażone w to rozwiązanie, ale technika rozwijała się szybko. Pierwszym zwycięstwem, które można było zobaczyć na żywo z bolidu, było sukces Ricka Mearsa w Indy 500 w 1991 roku.

Tajemnica przejazdu przez tunel w Monako

W połowie lat 80-tych nieco spóźniona wobec serii z USA Formuła 1 zaczęła pracować nad własną wersją systemu, dostosowując go specyfiki jednomiejscowych, otwartych bolidów.

Pierwszy raz kamery pokładowej użyto podczas GP Niemiec na torze Nürburgring w 1985 roku. Urządzenie zamontowano tylko na jednym samochodzie – Renault Francois'a Hesnault'a, który zakwalifikował się na odległym 23. miejscu i już na 8. okrążeniu odpadł po problemach ze sprzęgłem.

Zanim auto Francuza odmówiło posłuszeństwa, kamera przekazała na żywo ziarnisty, lecz fascynujący obraz pogoni za Zakspeedem Jonathana Palmera i w końcu jego efektowne wyprzedzenie.

Podczas Grand Prix Australii w Adelajdzie w 1986 roku zdjęcia z bolidu Johnny'ego Dumfries’a pokazały, jak trudnym fizycznie zajęciem było prowadzenie potężnego samochodu F1 turbo z manualną skrzynią biegów na wyboistym torze ulicznym.

Orientując się, jak wielkie znaczenie mają onboardy w popularyzacji wyścigów, w latach 1987-1988 seria intensywnie pracowała nad upowszechnieniem tej formy przekazu na wszystkich obiektach i autach.

Początkowa technika oparta była na dostarczaniu obrazów do centrum radiowego na torze za pomocą analogowego sygnału z helikoptera. Technologia miała swoje ograniczenia - sygnał zanikał na przykład podczas przekazu z tunelu na torze w Monako. Z tego powodu słynny przejazd Ayrtona Senny podczas kwalifikacji w Monte Carlo w 1988 roku, kiedy Brazylijczyk, wiedziony siłą instynktu, przekraczał kolejne limity i poczuł obecność Boga, na zawsze owiany będzie pewną dozą tajemnicy.

Przewaga dzięki miniaturyzacji

W pierwszej połowie lat 90-tych, starając się rozwiązać problemy z zanikaniem sygnału analogowego w niedostępnych miejscach toru oraz dążąc do szerszego zastosowania przekazu z pokładów bolidów, usprawniono technologię, montując na obiektach sieć naziemnych odbiorników, co pozwoliło na rezygnację z przekazu realizowanego za pomocą helikoptera. Opracowano również zaawansowane systemy antywibracyjne dla stabilność przekazu, zwiększano rozdzielczość obrazu, zmniejszono ciężar i wielkość kamer oraz wprowadzono rozwiązanie pozwalające na oczyszczanie obiektywów w trakcie wyścigu.

Technika miniaturyzowania umożliwiała wprowadzenie kolejnych rodzajów kamer – patrzących w tył, montowanych na nosie, na kasku kierowcy (Visor Cam) lub członka załogi boksów (CrewCam).

Od sezonu 1998 każdy bolid w stawce wyposażony został w trzy kamery pokładowe wbudowane w przednie skrzydło lub osłonę silnika, wewnętrzną część lusterek wstecznych oraz osłonę wlotu powietrza do silnika nad głową kierowcy. To właśnie dzięki nim mogliśmy zobaczyć spektakularny manewr wyprzedzania Michaela Schumachera przez Mikę Hakkinena, który wykorzystał cień aerodynamiczny za samochodem Ricardo Zonty podczas GP Belgii w 2000 roku.

Wejście w świat techniki cyfrowej otworzyło nowe pola możliwości.

W 2015 roku wprowadzono kamery mogące nagrywać z prędkością 400 klatek na sekundę, czyli 16 razy szybciej od dotychczasowego standardu, a obraz zaczął być pokazywany w rozdzielczości 1080p. Od 2018 roku do użycia weszły kamery, znajdujące się na przednim nosie bolidu i pozwalające na obraz w 360 stopniach. Zastąpiono także kamery w lusterkach rejestratorami skierowanymi na kask kierowcy.

Przyszłość

Ostatnie działania realizatorów telewizyjnych zmierzają przede wszystkim do oddania jak największego poczucia prędkości między innymi poprzez zmienianie kąta obrazu oraz wykorzystywania elementów bolidu do wyświetlania większej ilości informacji. Świetnie do tego celu nadaje się między innymi system Halo, który z jednej strony ograniczył nieco pole widzenia, ale z drugiej posłużył do nanoszenia na niego danych dotyczących prędkości lub obrazu z kamery umieszczonej z tyłu bolidu.

Inną drogą rozwoju jest osiągnięcie jeszcze większego realizmu przy ujęciach z wnętrza aut. W 2018 roku podczas okrążeń instalacyjnych przed GP Monako i GP Kanady odpowiednio Pierre Gasly oraz Romain Grosjean testowali nową technologię - ubierane pod kaskiem specjalne okulary z mikrokamerami, które mają w jeszcze większym stopniu zobrazować perspektywę kierowcy oraz ukazać pełen zakres doświadczeń, jakim są oni poddawani, przede wszystkim w zakresie wibracji i ruchów głowy w zakrętach.

Kierowcy entuzjastycznie podeszli do tej nowiki, nazywając przekazywany obraz niesamowitym i bardzo zbliżonym do realnych przeżyć zza kierownicy.

Rozwój tej techniki został jednak chwilowo wstrzymany, bowiem zawodnicy narzekali jednocześnie na niewygodę okularów, które nie były dopasowane odpowiednio i powodowały dyskomfort. FIA pracuje jednak równolegle nad nową budową kasków, w których możliwe byłoby zamontowanie rejestratorów na wysokości nosa kierowcy.

Miniaturyzacja systemu kamer prowadzić też może do rewolucji w samej konstrukcji bolidów - niewykluczone, że wzorem niektórych nowych aut drogowych, takich jak Lexus czy Mercedes, bolidy F1 nie będą wyposażone w tradycyjne lusterka, które zastąpione zostaną miniaturowymi wstecznymi kamerami i wyświetlaczami w bolidach, co ma polepszyć widoczność do tyłu.

Pomysł znajduje zwolenników nie tylko w FIA, ale również wśród kierowców. Valtteri Bottas stwierdził, że skoro F1 to sport nowych technologii, to miło byłoby zobaczyć takie rozwiązanie.

Rola onboardów w F1

Wprowadzenie telewizyjnego przekazu na żywo z pokładu bolidów było punktem zwrotnym dla popularyzacji Formuły 1.

Dzięki onboardom można było podpatrzyć technikę jazdy poszczególnych kierowców oraz docenić ich umiejętności i odwagę. Kamery pozwoliły odkryć niektóre tajemnice słynnych torów - możliwe stało się zobaczenie jak blisko są bariery w Monako, jakie wrażenie sprawia pokonywanie Eau Rouge/Raidillon i jak ślepe są zakręty w zielonym piekle na Nürburgringu.

Rozwój technologii sprawia, że Formuła 1 nie powiedziała ostatniego słowa w tej kwestii.