Honda wycofuje się całkowicie z Formuły 1 wraz z końcem sezonu 2021. To oznacza, że Red Bull oraz AlphaTauri pozostaną, przynajmniej na tę chwilę, bez dostawcy jednostek napędowych na sezon 2022. To także oznacza, że przyszłość japońskich kierowców w programie szkolenia młodych kierowców Red Bulla może być mocno zagrożona, a kontrakt samego Maxa Verstappena wisi na włosku. Podobno jednym z warunków holenderskiego kierowcy jest przedłużenie współpracy z Hondą.
Dziesiątki znaków zapytania, setki możliwych scenariuszy i miliony memów - tak od 10:00 polskiego czasu wyglądały wszystkie treści w sieci oznaczane #F1. Honda kolejny raz wyjęła wtyczkę i kolejny raz nikt się tego nie spodziewał. No może poza Red Bullem, który podobno słyszał już o tym w sierpniu, a także dziennikarzami pewnej zagranicznej redakcji, którym dokładnie sekundę po dziesiątej wygasło embargo.
Co będzie dalej? Czy to oznacza początek końca Formuły 1 jaką znamy? Co zrobi Red Bull? Nie gwarantujemy, że otrzymacie odpowiedź na jakiekolwiek pytanie, ale gwarantujemy, że przynajmniej będziecie wiedzieli... jakie jest nasze zdanie.
A co, jeśli Red Bull ma plan?
Wszyscy krzyczymy, że Byki mają ogromny problem. Może się jednak okazać, że brytyjska ekipa była przygotowana na tę ewentualność i faktycznie już w sierpniu zaczęła rozważać wszystkie możliwe scenariusze i przyglądać się różnym opcjom. Spośród kilku z nich, obejmujących zlecenie produkcji silników firmie zewnętrznej, wyłącznie na potrzeby ekip RBR, mnie najbardziej interesuje pojawienie się nowego gracza. Jest już ktoś taki, kto podobno ma gotową jednostkę napędową, tylko z różnych względów nie chciał zamontować do niej MGU-H. Mowa oczywiście o Porsche, czyli moim i Budnika mokrym śnie.
Ekipę z Zuffenhausen mogłoby łączyć z Red Bullem więcej, niż możemy zakładać. Po pierwsze, zespół z Milton Keynes traci sponsora tytularnego - doskonała okazja. Idąc dalej, Tag Heuer, jeden z najbardziej charakterystycznych sponsorów RBR, także współpracuje z Porsche. Do tego, wreszcie, wspólna egzystencja w CV Marka Webbera. Byłby to układ idealny, a gdyby do tańca dołączył jeszcze Williams (Porsche dostawało od nich mechaniczny KERS), a Martini miało wspólne projekty... i tutaj się chyba rozmarzyłem. Moim zdaniem nic takiego nie będzie miało miejsca.
Teraz proszę o uwagę! Jeżeli po sezonie 2021 którykolwiek z zespołów, np. Mercedes, dojdzie do wniosku, że nie jest pewien swojej obecności w F1, to królowa sportów motorowych powinna ponownie bardzo poważnie przemyśleć swoją przyszłość. Poza cięciem kosztów, maksymalna unifikacja bolidów, na wzór Formuły E i co najwyżej pozwolenie na rozwijanie własnych pakietów aero i kupowanie jednostek napędowych od jednego z trzech producentów. Honda miała być - i z perspektywy Red Bulla była - pewnym urozmaiceniem, współtworzeniem czwartej niezależnej siły w F1. Honda dała złudzenie istnienia niezależnego Red Bulla. Jeżeli ta wizja upadnie i zespół dowodzony przez Hornera wróci do Renault, to jeszcze jeden mały krok, jeszcze drobne potknięcie i zacznie się robić nieciekawie, tak jak było w 2008 i 2009.
12 lat temu nikt nie mówił o wpisowym w wysokości kilkuset milionów funtów, samochody hybrydowe dopiero przecierały szlaki na rynku motoryzacyjnym, a o autach z napędem elektrycznym jeszcze nie marzyliśmy. Im mniej producentów, tym mniejsza atrakcyjność Formuły 1. Pozostaję optymistą, ale będę bacznie przyglądał się sprawie. Czego i Państwu życzę.
Psikus dla wielu
"Szkoda" i "ale po co?" - to mam w głowie przez cały dzień. Jasne, rozumiem sytuację na świecie, nie tylko pandemię, ale wychodzenie w momencie, gdy w końcu coś zaczęło działać, po prostu mi nie pasuje. Chociaż... ta firma już raz pożegnała się z F1, budując coś fajnego. Dziś wiemy, że bardzo fajnego, chyba bardziej, niż teraz. Nawet jeśli Red Bull (i pewnie same władze serii) wiedział już wcześniej, to i tak uważam to za psikusa zrobionego prawie wszystkim. Zamiast dostać nowego producenta przed rewolucją techniczną - okej, nie będzie silnikowa, ale to i tak rewolucja - będziemy mieć jednego mniej. To w głównej mierze pokazuje, że coś tu jest nie tak. To jedna sprawa, bo postanowiłem poskakać po tematach.
Oprócz tego pomyślałem sobie, że to może być zła wiadomość dla... George'a Russella. Tak, teraz to jest wróżenie z fusów, ale Horner nieprzypadkowo mówił ostatnio o tym, że Verstappen zostaje do 2021. A przecież kontrakt ma dłuższy. Jeśli wiedział - nie jest pewny, co się stanie. Klauzula ponoć jest. A dla takiego kierowcy jest tylko jedno zadowalające miejsce gdzieś indziej. Czy Mercedes zagra Hamiltonowi na nosie, dając mu Holendra do zespołu? Niby nie wierzę, ale gdyby Lewis sam zagrał ostrzej lub dziwnie z kontraktem, to kto wie. W tym zespole też mogą być zmiany, różne, pewnie też te wielkie, ale ludzie w środku nadal pozostaną bardzo mocni. Nieźle byłoby więc obstawić kogoś, kto już udowodnił, że nie spudłuje osobistych na koniec 4. kwarty. Nawet kosztem chwilowej destabilizacji.
Pstryczka w nos dostał też Yuki Tsunoda, który w przypadku dalszego zaangażowania swoich rodaków byłby pewniakiem na miejsce w AlphaTauri za Daniiła Kwiata. A tak? W grze może być wielu zawodników. Jeśli nie - można zdegradować Albona i ściągnąć np. Pereza. Nawet życzyłbym sobie tego, bo wolę taki ruch od, nie wiem, kolejnego syna miliardera, który materiałem na mistrza świata nie jest. Czyli jakiś plus znalazłem.
To może być też zła wiadomość dla kibiców, bo jeśli Red Bull dał się zaskoczyć i nie jest z nikim dogadany, to zrobi krok lub kilka kroków w tył. Musieliby wiedzieć dużo wcześniej, by przygotować jakiś masterplan. Jeśli Ferrari znowu zawiedzie, nadal w tym sporcie będzie brakowało najważniejszego - walki o tytuł. Z drugiej strony, silnik Renault, który w przypadku niedogadania się z dwoma innymi producentami po prostu trafi znów do Milton Keynes, nie jest taki zły. Pytanie jednak, jak wyglądałaby taka współpraca po niezbyt przyjemnym rozstaniu obu firm. A jeśli nie oni? Bartki liczą na Porsche, ja w sumie też byłbym za, bo wydaje się godne zaufania. Mimo tego i tak zastanawia mnie, jak mocny byłby ktoś nowy na samym początku. Jeśli Red Bull wyjdzie z tego chociażby na zero, to będę bił brawo.
Silnik Hondy da się uratować... poniekąd
Honda po raz czwarty żegna się z F1. Sytuacja jest w sumie bliźniacza do tego, co stało się w 2008 roku. Świat pogrąża się w kryzysie ekonomicznym, chyba mniejszym niż się spodziewaliśmy, więc Japończycy mówią "sayonara". To był ten producent, o którego obawiałem się najbardziej i jak widać słusznie. Cios dla Red Bulla jest tym większy, że ta współpraca układała się świetnie. Po nieudanym ponownym małżeństwie Hondy z McLarenem ekipa z Milton Keynes była cudowną odmianą. Zresztą kontrakt zostanie dopełniony, więc może w przyszłym sezonie Red Bull pójdzie śladem Brawn GP?
Mniejsza już o to, bardziej istotny jest rok 2022 i kolejne. Hipotez jest kilka, od tych bardziej absurdalnych, jak Mercedes dający silnik RBR po odejściu swojej fabrycznej ekipy, po te bardziej przyziemne i powrót syna marnotrawnego do Cyryla. Prawda pewnie jest taka, że Renault to absolutna ostateczność dla zespołu Hornera. Jeżeli nie znajdą rozwiązania, to w świetle przepisów Francuzi i tak muszą dać im jednostkę napędową. Przypominam, że Concorde Agreement podpisane, także rodzinka Red Bulla ma obowiązki do 2025 roku.
Ja widzę dwie szalone opcje, które mogą się wydarzyć. Tag Heuer to legendarny sponsor w F1 i ogólnie w motorsporcie. Współpraca Red Bulla z nimi sięga bardzo daleko, a w latach 2016-2018 przez zatargi z Renault nawet jednostka napędowa widniała pod nazwą tego producenta zegarków. Ten sam Tag Heuer jest też związany z Porsche. Co prawda mniej bezpośrednio, bo TAG Group wywodzi się ze szwajcarskiej firmy, ale obecnie ich drogi zupełnie się rozeszły. Nie zmienia to faktu, że McLaren w latach 80-tych ścigał się z silnikami Porsche, brandowanymi właśnie jako TAG. W Formule E mamy Tag Heuer Porsche... Ja wiem, to jest takie życzeniowe łączenie kropek. Natomiast pamiętajmy, oni mają gotowy silnik V6 1.6 w specyfikacji F1. Problemem było dla nich MGU-H, a to można wyciągnąć od Hondy, z czym Red Bull nie powinien mieć problemu.
Drugim ciekawym tropem, za przypomnienie którego dziękuję Pociskowi, jest firma Ilmor. Firma ta współpracowała kiedyś ściśle z Mercedesem, do tego stopnia, że z czasem producent ze Stuttgartu wykupił pewną fabrykę w Brixworth... Potem Ilmor współpracował... z Red Bullem oraz Renault przy poprawianiu silnika hybrydowego w 2015 roku. Szef tej firmy, Mario Illien, wspominał nawet w 2017 roku (kiedy jeszcze myśleliśmy, że rewolucja 2021 w F1 poniesie za sobą zmianę jednostek napędowych), że są gotowi wejść do F1 jako producent silnika. Uzależniał to od obcięcia kosztów (tu na myśli mając skomplikowaną hybrydę) i bazy, którą najlepiej gdyby wykonał jakiś zespół fabryczny.
Nie wiem, jak wygląda na ten moment chęć Ilmora na powrót do Formuły 1, ale w teorii Red Bull może dać im wszystko, czego potrzebują. Odkupienie wszystkiego od Hondy i danie w ręce Ilmora, będącego w UK, nie brzmi jak plan niewykonalny. Dodatkowo firma Illiena ściśle współpracowała kiedyś z Hondą w IndyCar w latach 2003-2011 przy produkcji i tunowaniu silników. Jakkolwiek dziwnie to nie zabrzmi, nie jestem w stanie tego wykluczyć i to może być trop, o którym niewiele osób będzie pamiętać. To pozostawia Red Bullowi niezależność, a w takim układzie pozostają praktycznie fabrycznym zespołem.
Najbliższe tygodnie będą bardzo ciekawe, więc pozostaje nam zaczekać. Hipotezy z Porsche i Ilmorem wyglądają smakowicie, a pewnie dostaniemy zakalca w postaci uśmiechniętego Cyrila.