Lando Norris był bardzo zawiedziony swoim błędem na ostatnim przejeździe w Q3, który mógł mu dać trzecie pole startowe. Na jego nieszczęście limity toru pokrzyżowały marzenia o starcie z drugiego rzędu.

Brytyjski kierowca Mclarena przez całą sobotę fruwał po włoskim torze Imola. Już po trzecim, chyba najbardziej wymiernym, jeśli chodzi o prawdziwe tempo treningu, wszystko wskazywało na to, że Lando sięgnie po fantastyczny wynik i będzie solą w oku dla kierowców z czołówki.

Tak też było w samej czasówce, ponieważ na coraz to kolejnych przejazdach Norris notował pojedyncze fioletowe sektory, oznaczające najlepszy czas ze wszystkich kierowców, plasując się przy tym w okolicach pierwszej czwórki. Wszystko jednak poszło na marne, ponieważ sędziowie zauważyli, że LN4 przekroczył limity toru w szybkim lewym zakręcie Piratella, co poskutkowało anulowaniem czasu, który wystarczyłby mu do zajęcia trzeciego miejsca w kwalifikacjach.

- Jestem bardzo zawiedziony i zirytowany sobą. Myślę, że do tego momentu był to bardzo dobry dzień. Zespół wykonał rewelacyjną robotę, a samochód zachowywał się świetnie w trakcie kwalifikacji. Zrobiliśmy spory krok naprzód od piątku, ale na tym jednym okrążeniu, na którym nie mogłem popełnić błędu, wszystko zepsułem.

Nie dało się ukryć, że Lando, ale i cała ekipa McLarena, nie zeszli z toru w pełni zadowoleni, nawet pomimo wejścia obu aut do Q3. Jednakże szóste miejsce Daniela Ricciardo oraz ostatecznie siódme Lando Norrisa może przy tempie, jakie prezentował dzisiaj MCL35M, pozostawiać pewien niedosyt. Nie było jednak mowy o jakimkolwiek przymykaniu oka przez sędziów, zwłaszcza po niedawnych wydarzeniach z Bahrajnu i kontrowersji wokół właśnie limitów toru.

- Są one [limity toru] dla wszystkich takie same, więc ostatecznie jest to mój błąd. Z zewnątrz utrzymanie samochodu w liniach wygląda dużo prościej niż z kokpitu. Jeśli jesteś w kwalifikacjach i jesteś w Q3 oraz masz możliwość bycia drugim, trzecim, bądź zdobycia najlepszego rezultatu w kwalifikacjach, bardzo naciskasz, a kiedy jedziesz tak szybko i to w tak szybkim zakręcie, to o drobną pomyłkę jest wyjątkowo łatwo.

W takich właśnie okolicznościach wynik bitwy kwalifikacyjnej wynosi już dwa do zera dla Ricciardo, choć sam Australijczyk przyznał, że był zaskoczony tak dobrym wynikiem, a okrążenie wcale go nie usatysfakcjonowało. Obaj kierowcy podkreślali jednak, że zespół na przestrzeni weekendu wykonał ogrom pracy, która przyczyniła się do tak naprawdę bardzo dobrego rezultatu dla pomarańczowego teamu.

- Jestem szczęśliwy, nie z pracy którą wykonałem ja, ale z pracy zespołu. Nie zaczęliśmy dobrze tego weekendu, mieliśmy sporo problemów na początku. Wprowadziliśmy jednak sporo poprawek i nieco lepiej zrozumieliśmy jak pracuje samochód, gdzie budzi się w nim moc i jakie jest jego najlepsze okno pracy, co było jedną z rzeczy, których musieliśmy się nauczyć z Bahrajnu, w którym borykaliśmy się z różnymi problemami. Musieliśmy to zmienić w ten weekend i rzeczywiście wykonaliśmy lepszą pracę. Tylko ja jej nie wykonałem – zakończył Lando.