Lando Norris skrytykował postępowanie Sergio Pereza z okresu wirtualnej neutralizacji.
Mowa w tym przypadku o zdarzeniu, które miało miejsce na etapie 14. okrążenia, gdy dyrekcja wyścigu postanowiła o rozpoczęciu procedury VSC po popisowym manewrze w wykonaniu meksykańskiego reprezentanta Red Bulla, który atakował Kevina Magnussena.
Na kilka sekund przed spowolnieniem całej stawki Perez znajdował się na wyjeździe z alei serwisowej, co pozwoliło Maxowi Verstappenowi bezproblemowo minąć swojego partnera z ekipy. Mniej szczęścia w tej sytuacji miał natomiast Lando Norris, który z uwagi na zablokowaną już możliwość wyprzedzania musiał spędzić dłuższą chwilę za samochodem należącym do Checo.
Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że Sergio w tamtym momencie jechał znaczniej wolniej, niż sugerowała to delta, co oczywiście działało na korzyść dwukrotnego mistrza świata, który dzięki tej zagrywce stopniowo powiększał swoją przewagę. Dodatkowo po przywróceniu rywalizacji zawodnik z Guadalajary potrzebował jeszcze kilku chwil, aby dać się zdublować, co finalnie miało miejsce w zakręcie Spoon, gdzie niemalże doszło do kolizji.
Podczas spotkania z mediami Brytyjczyk nie mógł zrozumieć takiego postępowania, które w ostatecznym rozrachunku kosztowało go utratę kilkunastu sekund na rzecz zwycięzcy wyścigu.
- Nie mam pojęcia, co się stało - powiedział Norris. - Pewnie coś było z nim nie tak, ale rzecz w tym, że przy VSC nie można wyprzedzać, o ile ktoś nie ma oczywistego problemu. Nie wiedziałem jednak, czy mnie blokował, czy może miał jakąś usterkę. Nie mogłem podjąć ryzyka, zwyczajnie go wyprzedzając.
- Jechał bardzo wolno, a kiedy wyskoczyła informacja o końcu VSC, on wrzucił jedynkę. W wyniku tego znalazłem się przed nim, gdyż poruszał się bardzo wolno, a następnie prawie we mnie wjechał. Szczerze mówiąc, nie wiem, co tam się wydarzyło. Krzyczałem w kasku i trochę przeklinałem, ale po prostu byłem zdezorientowany i nie wiedziałem, co robić.
- Traciłem czas do Maxa, a Ferrari były chyba 1,4 sekundy za mną po tym, jak wcześniej miałem nad nimi 12-13 sekund przewagi. Straciłem na tym jakieś 10 sekund. Zupełnie nie miałem pojęcia, co mogłem zrobić w tej sytuacji.
- Jeżeli miał problem, to powinien był się zatrzymać i wyraźnie dać znać, że ma jakieś kłopoty. Nie zrobił tego, a ja nie mogłem ryzykować wyprzedzania przy VSC. Sam już nie wiem. Nie sądzę, że to coś zmieniło, ale zwyczajnie się tym zestresowałem. Być może byłoby lepiej, gdyby po tym wszystkim Max znalazł się pod większą presją, ponieważ nie uważam, że byliśmy aż tak daleko w tyle. Dlatego jest to frustrujące. Przy następnej okazji dopytam dokładnie, co wolno mi zrobić, ale uważam, że teraz postąpiłem słusznie.