Lando Norris wyjawił, że na ostatnim okrążeniu popełnił ten sam błąd co George Russell, jednakże nie poniósł żadnych konsekwencji.
W samej końcówce rywalizacji na ulicach Singapuru trzej Brytyjczycy, licząc z Lewisem Hamiltonem, jechali tuż za sobą i próbowali ścigać Carlosa Sainza w walce o zwycięstwo. Na 62. kółku wydawało się, że Hiszpan ma wiktorię w kieszeni, ale losy P2 i P3 nadal pozostawały nierozstrzygnięte.
Na dojeździe do zakrętu nr 10, który jest bardzo specyficzny, ponieważ delikatnie skręca w prawo w samej strefie hamowania, zawodnicy nie zostawiali żadnego marginesu. Russell dotknął ściany po prawej stronie na tyle mocno, że uszkodził auto i pojechał prosto w barierę, kończąc udział w wyścigu.
Tuż po wszystkim okazało się, że jego los mógł podzielić także Norris. Kierowca McLarena przyznał się do błędu, a powtórki pokazały, iż faktycznie miał trochę szczęścia.
- Uderzyłem w ścianę na ostatnim okrążeniu i to w tym samym miejscu! - powiedział Lando tuż po wyjściu z auta. - Zrobiłem dokładnie to samo, więc wydaje mi się że [Russell] mnie skopiował i wyszło to jeszcze gorzej - mówił z przekąsem.
- Szkoda mi go jednak, szczególnie po walce w tak trudnych zawodach. Był prawdopodobnie jednym z najszybszych tutaj, a nawet powiedziałbym, że to właśnie on był najszybszy.
- [Jego wypadnięcie] pomogło mi trochę i na ostatnich kilku zakrętach mogłem nieco wyluzować. Tak czy inaczej to dobre punkty dla całego zespołu, razem z Oscarem [na P7]. Każdy z nas, Carlos, Charles, Lewis i George, wszyscy naciskaliśmy na siebie przez cały czas, więc było to stresujące, ale opłaciło się.